16 grudnia 2019

Fobia społeczna a praca - jak radzić sobie w pracy?

Fobia społeczna a praca - jak radzić sobie w pracy?


Autor: Janusz Koch


W jednym z poprzednich artykułów poruszyłem temat szukania pracy, radzenia sobie z procesem rekrutacji (tworzenie CV oraz listu motywacyjnego, rozmowy kwalifikacyjne, telefon do pracodawcy), radzenie sobie ze stresem, dlaczego warto pracować, gdzie szukać pracy oraz rodzaje pracy. Oto jego uzupełnienie.


Ten artykuł jest uzupełnieniem wyżej opisanego. Dodałem praktyczne i przydatne dla Ciebie porady oraz spostrzeżenia. Wiedza ta ułatwi Ci pracę: będziesz spokojniejszy, bardziej efektywny oraz produktywny oraz być może będziesz traktował pracę nie jako generator olbrzymiego i nieprzyjemnego stresu, ale jako przyjemność. Jeżeli zaczynasz swoją przygodę z pracą cierpiąc jednocześnie na fobię społeczną – ten i wcześniej opisywany artykuł są dla Ciebie. Jest to owoc moich doświadczeń i spostrzeżeń, które zdobyłem w przeróżnych miejscach pracy – na początku, jako osoba ze skrajną fobią społeczną, obecnie pełny ekstrawertyk uwielbiający towarzystwo ludzi.

Rozmowy

Rozmawiaj ze współpracownikami i przełożonymi. Wystarczająco długo, aby nabrać pewności siebie, rozwinąć się i przyzwyczajać do obecności i konwersacji z innymi ludźmi, ale nie za długo, aby nie zaniedbywać swoich obowiązków. Możesz stosować przeróżne „otwieracze”, część z nich wymienię poniżej. Nie obawiaj się zaczynać rozmowę, zagadywać na banalne, prozaiczne tematy. Nie martw się, gdy się nie odważysz. Będziesz miał/miała jeszcze mnóstwo okazji. Możesz zacząć od:
1. Jak dzień mija?
2. Jaki masz dziś dzień?
3. Jak Ci się dzisiaj pracuje/pracowało?
4. Mogę Ci w czymś pomoc?
5. Co u Ciebie słychać?

Pytania

Nie obawiaj się pytać, gdy czegoś nie wiesz. Lepiej być dociekliwym niż potem zbierać uwagi, że zrobiłeś/zrobiłaś coś nie tak jak trzeba. Pytaj, gdy tylko masz jakieś wątpliwości. Na początku jest to bardzo wskazane i pokazuje, że interesujesz się swoją pracą, nie jesteś bierny, ale starasz się być sumienny i zaangażowany.

Dobre słowo

Nie szczędź innym pochwał, życzliwych uwag i komplementów. Jeśli będziesz to robił, zostaniesz uznany za osobę kontaktową, z którą przyjemnie się pracuje. Będziesz po prostu lubiany, a ludzie chętniej będą Ci pomagać oraz patrzeć łaskawszym okiem, gdy zrobisz coś nie tak. Jeżeli będziesz milczkiem unikającym innych – długo nie popracujesz. Wiem, że to trudne, ale musisz się przełamać. Masz na to doskonała okazję i pole do popisu właśnie w miejscu pracy. Możesz to robić stopniowo, sukcesywne, zaczynając od jednego zagajenia dziennie, co jakiś czas rozmawiając więcej, dłużej, śmielej i bardziej spontanicznie.

Uprzejmość

Jeśli widzisz, że kobieta niesie coś ciężkiego, zabierz to od niej. Gdy wiesz, że któraś z koleżanek ma coś ciężkiego do przeniesienia – zaproponuj, że Ty to zrobisz. Gdy ktoś idzie za Tobą – przytrzymaj drzwi. O „dziękuję”, „przepraszam” i „proszę” nie muszę pisać, prawda? Bądź uprzejmy zarówno dla współpracowników, przełożonych jak i klientów. Każdy jest człowiekiem, każdy jest osobowością, każdy jest indywidualnością i wszystkich należy traktować tak samo dobrze.

Inicjatywa i zaangażowanie

Jeżeli jakieś zadanie, obowiązek w pracy sprawia Ci trudność, rób go najczęściej jak się da. Podobnie powinno być z praktyką tego czego się obawiasz. Możesz nawet powiedzieć współpracownikom i przełożonym, żeby Cię wołali, gdy trzeba zrobić to, co jeszcze nie do końca Ci wychodzi. Umiejętne wykonywanie obowiązków jest esencją produktywności. Wykazywane inicjatywy w uczeniu się jest bardzo dobrze widziane przez Twoich przełożonych. Pokazujesz wtedy, że Ci zależy na tym, aby pracować sprawnie i efektywnie.

Sposób myślenia

Myśl o sobie dobrze. Pamiętaj, że to prawdopodobnie nie jest Twoje ostatnie miejsce pracy, a jej nie brakuje, więc możesz sobie pozwolić na dystans do niej (w żadnym wypadku jednak nie lekceważenie) – nie tam, to gdzie indziej. Oto, co warto mieć w głowie na swój temat:

1. Posiadam niezbędne zasoby, aby sumiennie wykonywać pracę
Oczywiście, że posiadasz. Pamiętaj o wcześniej wspomnianych zasadach uczenia. Angażuj się, bądź dociekliwy, nie wykonuj zadań na odczep. Twoja uczciwość wobec pracodawcy wpłynie pozytywnie na Twoje samopoczucie, natomiast jeżeli będziesz sobie folgował, podejdziesz do obowiązków i przełożonych lekceważąco odbije się to także na Twoim samopoczuciu i oczywiście długości zatrudnienia.
2. Jestem inteligentny i kreatywny.
Masz to, ale przez fobię nie wierzysz w siebie. Spróbuj wejść w rolę – zachowuj się tak jakbyś był inteligentny i kreatywny, a wejdzie Ci to w krew. Jak to zrobić? Nie obawiaj się rozwiązywać problemów, które napotkasz w pracy, po swojemu. Jeżeli nie masz co do czegoś pewności – konsultuj to z bardziej doświadczonymi pracownikami. Nie obawiaj się eksperymentować, choć oczywiście w granicach rozsądku. Granice te zwykle są dobrze widoczne, więc nie obawiaj się, że coś zepsujesz i się pogrążysz. Znacznie gorsze jest, gdy wiesz, co i jak, ale obawiasz się to zrobić. Korzystaj więc ze swojego potencjału, zauważ i doceń go, doceń siebie.
3. Jestem życzliwy, przyjacielski, pomocny i uprzejmy.
To zależy od Ciebie. Bycie dobrym człowiekiem potrafi uszczęśliwić, dać sporo radości. W opozycji masz bycie naburmuszonym, wiecznie poirytowanym, smutnym nerwusem, a z takimi cechami długo nigdzie nie popracujesz. Poza tym, człowiek czuje się z tym fatalnie.
4. Jest wiele alternatywnych miejsc pracy.
Jeżeli warunki w pracy Ci nie odpowiadają, jest zbyt ciężko, spotkałeś się z mobbingiem lub przez jakikolwiek inny, ale sensowny powód chcesz zrezygnować -,zrób to i szukaj innej pracy. Pracy jest teraz mnóstwo – zwłaszcza w dużych miastach, do których, jeżeli mieszkasz na wsi, możesz dojeżdżać. Ważne jednak, aby powodem rezygnacji nie był strach przed kontaktem z ludźmi oraz chęć uniknięcia stresu. Jeżeli w Twojej pracy jest tego dużo, a inne rzeczy są znośne – warto zostać i ćwiczyć uspołecznianie się.

Bujanie w obłokach

W pracy myśl o pracy. Bądź maksymalnie skupiony na swoich obowiązkach i staraj się je wykonywać szybko i dokładnie.

Zarobki to nie wszystko

Zarobek nie powinien być Twoim głównym celem. Lepiej wybrać pracę gorzej płatną, ale taką, w której rozwiniesz się społeczne niż taką gdzie zarobisz więcej, ale kontakt z innymi ludźmi jest znikomy. Nie chodzi Ci o pójście na łatwiznę, prawda? Jak najbardziej, możesz przebierać.

Zawody, które najbardziej rozwijają społecznie

Pomijam takie zawody jak trener, mówca motywacyjny, manager, lider, kierownik i podobne, gdzie potrzebna jest spora pewność siebie i charyzma, nie wspominając o doświadczeniu, kwalifikacjach i umiejętnościach. Wszystko jednak przed Tobą. Na tym etapie najprawdopodobniej nie masz jeszcze kwalifikacji i odpowiednich cech osobowości, aby wykonywać takie zawody. Prace dobre na początek to kasjer/sprzedawca, konsultant/doradca w salonie np. Plusa bądź Orange i innych operatorów, ekspedient, pracownik callcenter i inne gdzie masz jak najczęstszy kontakt z klientem i innymi pracownikami. Jeżeli podejdziesz do tematu „krok po kroku” możesz zacząć nawet od wykładania towaru i w miejscu gdzie pracujesz od czasu do czasu powinieneś kogoś zagaić. Bardzo skuteczny w dziedzinie samorozwoju jest też wolontariat.

Rozwijaj się

Podpatruj bardziej doświadczonych pracowników i zadawaj im pytania. Rozwijaj wiedzę na temat swojego stanowiska (np. pracując w callcenter czytaj i stosuj rady z książek o telemarketingu), staraj się być maksymalnie skutecznym przy jednoczesnej szybkości działania. Ucz się na błędach. Po skończonej pracy lub/i w jej trakcie pomyśl jak mógłbyś udoskonalić swoje działania i zapisz to sobie. W pracy spędzasz często osiem godzin, warto więc być efektywnym i produktywnym. To czas jaki poświęcasz pracodawcy (oczywiście efektem tego jest adekwatne wynagrodzenie), ale równocześnie spora część dnia i warto być zadowolonym z jego przebiegu. Daj z siebie wszystko, to się zwróci. Jest takie powiedzenie: „jeśli będziesz robił więcej niż to za co Ci płacą, w końcu będą płacić Ci więcej za to co robisz”.

Uśmiech

Często jesteśmy dla innych lustrem i podobnie, oni, są nim dla nas. Uśmiech bywa zaraźliwy i nastawia do przyjacielskiej rozmowy. Np. gdy szef pochodzi do Ciebie i uśmiechnięty od ucha do ucha mówi „zwalniam Cię”. To oczywiście żart. Zostało naukowo udowodnione, że jeżeli na początku uśmiechamy się na siłę, poprawia nam się po jakimś czasie nastrój. No i oczywiście wpływamy też pozytywnie na innych.

Będziesz się stresował

A co za tym idzie mylił i często trudno będzie Ci zrozumieć nawet najprostsze polecenia i zadania. Rób swoje, daj z siebie ile możesz, bardzo ważne: pytaj nawet po kilka razy, jeżeli czegoś nie zrozumiesz. Pracuj ze stresem i pomimo stresu. Ogranicza on bardzo możliwości intelektualne, ale możliwa jest efektywna praca, jeśli o nim zapomnisz. Nie zniknie wtedy, ale zmniejszy się, pozwalając Ci (będąc jednak jeszcze trochę ograniczonym) na niemal normalną pracę. Stres nie skreśli Cię jako pracownika, podobnie roztargnienie, jeżeli będziesz się starał, robił to co do Ciebie należy i pozytywnie pochodził do pracy oraz do ludzi w niej. Pokaż, że Ci zależy. Nie „wpadaj” w rezygnację. Staraj się zachować wysoki poziom motywacji do pracy i zaangażowania.

Jak postrzegać i radzić sobie ze stresem w pracy

Właściwa interpretacja stresu następuje wtedy, gdy go nie unikasz, tylko traktujesz jako znacznik sytuacji, które rozwijają Cię społecznie i mentalnie, dodają pewności siebie.

Jak poradzić sobie ze stresem?

1. Nie myśl o nim, skupiaj się na pracy
2. Pamiętaj, że przez stres bardzo wyolbrzymiasz zagrożenia a fobiczna wyobraźnia często działa na Twoja niekorzyść, sprawiając, że obawiasz się rzeczy, które nigdy się nie wydarza i nie wpadłbyś na nie, gdy jesteś spokojny. Np. zwolnienie z pracy po drobnej pomyłce
3. Gdy coś Ci nie wychodzi przez stres, nie martw się tym i nie rezygnuj. Nabranie pewności siebie potrzebuje praktyki i czasu.
Ważne jest wypracowanie takiego samopoczucia wśród ludzi jak ten spokój wieczorem w domu, gdy minie dzień. Staraj się, aby dzień można było zaliczyć do udanych. Rób to, co możesz zrobić. Resztą zajmie się Bóg.
4. Nie martw się niczym i nikim. Współpracownicy nie mają wpływu na Twoje życie, chyba, że sam na to pozwolisz.
5. Stres generuje ciągłe zagrożenie – zdaj sobie sprawę, że jest to wyolbrzymiony strach i nic złego się nie stanie. Powtarzaj to sobie tuż przed pracą.
6. Po jakimś czasie stres ustąpi i w jego miejsce pojawi się spokój, pewność siebie i satysfakcja ze skutecznej pracy nad sobą.
7. Stres jest zwłaszcza na początku nieprzyjemny, ale można się do niego przyzwyczaić. To nie jest ból zęba.

Ogólne, najważniejsze zasady na koniec

1. Lepiej spytać kilka razy, gdy się niedosłyszy niż zrobić coś źle
2. Pytaj jak tylko pojawia się wątpliwości – np. o umiejscowienie towaru
3. Rób jak najwięcej.
4. Pracuj szybko, nie zamyślaj się, nie zwalniaj (mowa o pracy fizycznej, np. przy wykładaniu towaru).
5. Gadaj jak najwięcej ze współpracownikami, zagaduj ich,- takie „podnoszenie” siebie polepszy Twoje samopoczucie, zwiększy kreatywność i wydajność w pracy
6. Podchodź do pracy z radością i entuzjazmem – to doskonała okazja na rozwój społeczny przy jednoczesnym zarobku
7. Uśmiech!
8. Nie obawiaj się, ze coś zrobisz źle – bierność w pracy, bezczynność, jest znacznie gorsza
9. Nie martw się, gdy nie odważysz się zagadać, coś nie wyjdzie – będzie jeszcze mnóstwo okazji
10. Bądź otwarty, dociekliwy, życzliwy i pomocny.

Mam nadzieję, że artykuł był Ciebie pomocny. Zachęcam do przeczytania moich pozostałych artykułów na temat fobii społecznej. Jeśli chcesz pozbyć się tego zaburzenia, mogą Ci się bardzo przydać: https://januszkoch.wordpress.com/category/fobia-spoleczna/ Nie jesteś sam ze swoimi problemami.


Więcej: januszkoch.worpress.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy inteligencji można się nauczyć?

Czy inteligencji można się nauczyć?


Autor: Janusz Koch


Czy prosty, nieoczytany człowiek może stać się elokwentnym erudytą? Tak, jeśli zmieni swoje przekonania, uwierzy w siebie oraz poświęci czas na swój rozwój.


Według definicji naukowej, inteligencja to zdolność rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w różnych sytuacjach.

Gdyby prosty człowiek chciałby się zmienić w intelektualistę, mógłby to zrobić?
Oczywiście. Jego wiedzę i zachowanie determinuje dotychczasowe doświadczenie oraz środowisko w którym żyje. Rodzina, przyjaciele i znajomi.
Jak prosty człowiek może wzrosnąć otaczając się tylko prostymi ludźmi, którzy myślą w podobny, ograniczony sposób?


Powiedzenie "z jakim przystajesz, takim się stajesz" ma dużo sensu.
Nie wystarczyła by jednak zmiana otoczenia.
Prosty człowiek w inteligenckim towarzystwie czułby się zagubiony i nie rozumiany. Wyróżniałby się, ale w negatywnym znaczeniu tego słowa.


Aby się zaadaptować potrzebowałby wsparcia - kogoś kto go rozumie i chce mu pomóc. Musiałby uznać oczytanych i mądrych kolegów za wzór. Jest to możliwe, ale dla ludzi, którzy mają w sobie pokorę. Potrzebowałby też wiary w siebie i samoświadomości. Powinien być też otwarty na zmiany - aby to wywołać należałoby znaleźć coś co go interesuje. Co będzie chciał rozwijać - powiększać wiedzę na ten temat, uczyć się i praktykować. Jest to problem wielu ludzi, nie tylko tych prostych.
"Każdy jest geniuszem. ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia" - Albert Einstein
Myślę, że gdyby umiejętnie, zachęcająco przedstawić ludziom korzyści z rozszerzania wiedzy i samorozwoju, wielu dałoby się przekonać. Tymczasem, poruszają się jakby jednokierunkową ulicą, idąc za podobnymi do siebie ciurkiem. Na końcu drogi zdają sobie sprawę co utracili, ale jest już za późno.
Alan McGinnis w książce "Sztuka motywacji" napisał:
"Święty Tomasz z Akwinu - włoski teolog i filozof z XIII w., który dużo wiedział o edukacji i motywacji, stwierdził, że kiedy drugiego człowieka chce się przekonać do własnych poglądów, trzeba podejść tam, gdzie on stoi, wziąć go za rękę i poprowadzić. Nie można stać w drugim kącie pokoju i krzyczeć. Nie wolno traktować go jak statysty w teatrze i kazać mu podejść. Trzeba zacząć z tego punktu, w którym on się znajduje. To jedyny sposób na ruszenie go z miejsca."


Rozkazywanie, narzucanie to jeden z powodów nieskuteczności szkół. Przecież od tylu lat widać, że ludzie nie lubią gdy im się rozkazuje, coś narzuca - jest to bardzo nieskuteczna forma edukacji.
Innymi są uczenie rzeczy mało frapujących i, przede wszystkim, do niczego niepotrzebnych w życiu. Jeśli jednostka sama nie sięgnie po wiedzę, pozbawiona będzie kluczowych umiejętności pozwalających nie tyle wieść szczęśliwe życie, ale i w ogóle przetrwać - utrzymać się.
Wiele ludzi tego nie robi, ponieważ nie zdają sobie sprawę z możliwości jakie daje świat i życie oraz nie wierzą w siebie. Otwarty, elastyczny umysł to skarb.


Potrzebujemy wiary w siebie i swoje marzenia.
W historii znane są osoby, których osiągnięcia intelektualne nie napawały optymizmem co do dalszej przyszłości tych osób. Najbardziej znanym przykładem jest Noblista, Albert Einstein.
Nie robił wrażenia dziecka, z którego wyrośnie geniusz. Miał nadwagę i olbrzymią głowę, był też wyjątkowo małomówny. Kiedy już musiał coś powiedzieć, to długo myślał i zanim ostatecznie otworzył usta, powtarzał sobie pod nosem całe zdanie. Podobno robił tak aż do dziewiątego roku życia. Rodzice bali się, że ich pociecha jest opóźniona w rozwoju i zapewne skończy jako mało rozgarnięty biedak.


Obawy o niego okazały się jednak bezpodstawne. To brzmi paradoksalnie, że szkoła w życiu osoby tak inteligentnej i mądrej, nie miała właściwie żadnego znaczenia, chyba, że to negatywne.
Inteligencja ma bardzo dużo wspólnego z percepcją - wyciąganiem właściwych wniosków z otoczenia. Aby była efektywna i pożyteczna powinna połączyć się także z rozsądkiem - na którego z kolei ma wpływ szeroko rozumiana mądrość. Nasz umysł podejmuje decyzje, są one dobre lub złe, oczywiście zdarzają się też kompromisy. Pojawia się pytanie - co determinuje prawidłowość decyzji - osądów i opinii.


Na myśl nasuwa się od razu przeszłość, a więc doświadczenie, lecz i ta uliczka ma rozwidlenia. Sposób interpretacji przeszłości to kwestia indywidualna. Jedną osobę złe doświadczenia z przeszłości pogrążą, inna stanie się dzięki nich silniejsza i mądrzejsza. Mówi się: ile człowiek, tyle interpretacji. Która zatem jest właściwa? Oczywiście, ta konstruktywna - powodująca rozwój, nie zastój lub cofnięcie się.


Jakiś czas temu myślałem, że inteligencja przejawia się głównie podczas konwersacji z innymi ludźmi. W naszej głowie pojawia się więcej, z języka gier biorąc, "opcji dialogowych". Zwiększa też ona jakby sensowność naszych odniesień do innych tematów oraz pozwala ubrać je w bardziej miarodajne, czasami "ładniej" brzmiące słowa - pokazujemy naszą elokwencję i erudycję.


Ale czy na elokwencję i erudycję wpływa inteligencja? Moim zdaniem - tak. Jednak w większym stopniu bierze się ona z wiedzy a także życiowych doświadczeń. Człowiek elokwentny to człowiek inteligentny i kreatywny słownie. Kreatywność bierze się z jego wiedzy, praktycznej i teoretycznej. Nauka to rozszerzanie horyzontów. Osoba doświadczona życiowo może być też mądra i mądrość tą widać po sensowności jej opinii, umiejętności uzasadniania własnego zdania.


Dla kontrastu, osobę doświadczoną życiowo, która nie wyciąga właściwych wniosków z przeszłości, która się poddaje, nie rozwija trudno moim zdaniem nazwać inteligentną.


Inteligencja to skuteczność i efektywność - dzięki niej wiemy co jest właściwe, konstruktywne.
Wyciąganie sensownych, konstruktywnych, mających tzw. "ręce i nogi" wniosków z przeszłości jest umiejętnością niezwykle przydatną. Bywa ona często ograniczona przez wąski sposób myślenia, uprzedzenia oraz niekonstruktywne przekonania. Jest to poniekąd ograniczanie się - sposób myślenia zakładający jedną tylko możliwość - tą złą.


Inteligencja zwiększa nasze możliwości - im szersza, tym więcej zauważymy.
Niestety, nie świadczy ona o wiedzy. Osoby inteligentne, ale nie posiadające wiedzy, często przez swoją kreatywność (w tym wypadku używaną niekonstruktywnie) znajdują mnóstwo uzasadnień własnych, często bzdurnych, teorii. Często nazywane jest to nauką. Teorie te często chłoną inni ludzie, głównie tacy, którym obce jest myślenie samodzielne - przez co często generalizują i uznają za fakt, to co jest dla nich wygodne.
Nawyki myślowe, przekonania, także wartości można zmieniać - są elastyczne. Potrzebny jest do tego otwarty umysł. Może w taki razie inteligencja to po prostu otwarty umysł? Otwarty na doświadczenia i na naukę? Nie szufladkujący i nie generalizujący?


Niestety, jak wyżej napisałem - inteligencja nie zawsze idzie w parze z mądrością.

Zawsze się zastanawiałem, dlaczego pomimo moich tylu negatywnych doświadczeń z przeszłości i braku osób, które wskazałyby mi właściwy sposób myślenia - jestem osobą szczęśliwą, która traktuje każde złe wydarzenia jak naukę oraz składnik zmiany oraz wzmocnienia osobowości.


Jest mnóstwo teorii, że nasza dorosłość jest determinowana przez dzieciństwo i wydarzenia z tego okresu. Ja przeszedłem przez piekło w dzieciństwie, także później, a mimo to jestem człowiekiem szczęśliwym i spełnionym.
W takim wypadku dochodzę do wniosku, że nie jestem inteligentny - jestem doświadczony życiowo. Historia zna ogrom ludzi, którzy przeszli bardzo wiele tak jak ja i doszli bardzo daleko. Są oni jakby potwierdzeniem mojej teorii, że inteligencja - ta efektywna, przydatna w życiu to po prostu życiowe doświadczenie połączone z otwartym umysłem - nie generalizującym i nie szufladkującym.


Może to rozsądek, intuicja i dobrze rozwinięta percepcja.
Ogromną rolę ma w tym również optymizm. Ludzie kierujący się pesymizmem są nieszczęśliwi i niespełnieni. Z góry każde doświadczenie interpretują jako negatywne i pogrążające ich. Tymczasem pogrąża ich tylko ich sposób myślenia.
Mając na uwadze powyższe, czym więc jeszcze może być inteligencja?
Właściwymi wnioskami.


Sporą zagadką, niemal tajemnicą jest jak wyciągnąć właściwe wnioski z naszych doświadczeń. Można rzec, że należy być obiektywnym. Stąd niedaleka droga do bycia realistą. Tymczasem według Will Smitha:
"Bycie realistą to najkrótsza droga do przeciętności".


Inteligencja ma wydźwięk głównie pozytywny. Inteligencja jest konstruktywna. Inteligencja to rozwój. Jaki więc może mieć związek z realizmem, który dla wielu oznacza ograniczanie się i pójście po najmniejszej linii oporu?
"Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach." - Stanisław Lem
Inteligencja to otwarty umysł, doświadczenie, właściwe wnioski oraz optymizm. Potrzebne zasoby to wiedza, interpretacja oraz percepcja. Aby machina ta działała jak należy wnioski powinny być właściwe, a mówiąc bardziej dosadnie - prawdziwe.


Prawda jest bardzo względna. Dla jednej osoby to optymizm, dla innej - pesymizm. Aby była pożyteczna powinna być konstruktywna i dająca dobre owoce. Wtedy jednak przestaje być obiektywna. A dla wielu, synonimem prawdy jest obiektywność.
Nie dla każdego pozytywna interpretacja, konstruktywne wnioski oraz optymizm jest prawdą. Wielu ludzi jest nieszczęśliwych i bronią tego stanu rękami i nogami. Ponieważ według nich, tak jest i musi pozostać. Znaczenie mają tu wcześniej wspomniane przekonania i sposób myślenia.
Co więc można nazwać prawdą?


Moim zdaniem największą z prawd jest Miłość. Miłość jest dobra. Dobro nie potrzebuje uzasadnień swojej właściwości, sensowności i skuteczności. Sama nazwa - "dobro" - jest jednoznaczna.
Inteligencja powinna służyć właśnie Miłości, szeroko rozumianej.


Dlaczego jedni uczniowie uczą się dobrze a inni ledwo zdają? Jednak życie, historia wielokrotnie udowadniała, że szkoła nie kształtuje wybitne umysły. Choćby wspomniana wcześniej historia Alberta Einsteina. Szkoła uczy nas co myśleć, nie tego jak mamy myśleć. Fatalne założenie edukacji opiera się na wkuwaniu olbrzymiej ilość niepotrzebnej do niczego wiedzy, więc nic dziwnego, że wyniki w szkole w ogóle nie decydują o czyimś życiowym sukcesie. Niepowodzenie w szkole sprawiło jednak, że nie wybiło się wiele wybitnych jednostek. Jeśli ktoś nie wierzy sam w siebie, nie wybija się pomimo kłód rzucanych przez szkolną edukację - nie dojdzie daleko.
Einstein był niewątpliwie wybitnie inteligentny, ale także mądry i błyskotliwy. Jego wypowiedzi, cytaty uczyniły go nieśmiertelnym, choć oczywiście nie tylko one. Myślę, że na pewnym etapie życia zdał sobie sprawę z własnej wartości - że nie jest ona uzależniona od wyników w szkole - od opinii innych ludzi. Niektórym z nas taka wiedza przychodzi automatycznie, inni nigdy jej nie zdobywają lub pojawia się później - dzięki wizytom u psychoterapeutów bądź coachów.


Entuzjazm
Inteligencja to łatwe przyswajanie wiedzy, szybkie uczenie się. Ale czy bez entuzjazmu byłoby to możliwe? Moim zdaniem nie.
Sama inteligencja nie wystarczy. Aby korzystać z jej możliwości potrzebne jest odpowiednia nastawienie i wiara we własne możliwości. Ale czy inteligencja może istnieć bez wiary w siebie?
Tak, jest bardzo wiele osób o kreatywnych, bogatych, oczytanych i o bogatej wyobraźni umysłach, ale niewykorzystujący ich. Pozbawieni są wiary w siebie, na skutek fałszywych, negatywnych przekonań na swój temat i innych.


Sukces
Czy miarą inteligencji może być sukces?
Nie, myślę, że jest to jedna z konsekwencji umiejętnego używania własnego umysłu. Wiedzy, percepcji, intuicji, komunikatywności, wiary w siebie, ambicji, wytrwałości i odwagi.
Wszystkie te spostrzeżenia wskazują nam, że inteligencja to coś bardzo złożonego - ponieważ złożoność, odrębność to cecha ludzka - każdego człowieka.
Czy mając świadomość tego wszystkiego możemy wskazać coś co pozwoli prostemu człowiekowi stać się inteligentnym?


Przede wszystkim chciałbym zadać kłam opinii, że inteligencja to cecha wrodzona. Einstein, historia jego szkolnych lat jest tego potwierdzeniem. Oczywiście, nie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Thomas Edison, jeden z największych wynalazców w historii, był zawsze najgorszym uczniem w klasie, Pablo Picasso nigdy nie mógł zapamiętać kolejności liter w alfabecie,
Poza tym, jak wspominałem, sukces nie jest miarą inteligencji.
Co ma wpływ na inteligencję?
Na pewno każdego z Was dotknął większy lub mniejszy stres. Często powoduje on, że nie korzystamy w pełni ze swoich możliwości intelektualnych. Wiąże się on często z brakiem wiary w siebie. Jeżeli stres ogranicza inteligencję to co może ją rozwinąć?
Przeciwieństwem stresu jest wewnętrzny spokój - gdy czujemy się pewni siebie i możemy w pełni korzystać ze swoich możliwości.


Nauka udowodniła, że możemy kształtować ścieżki neuronowe - kształtować swój sposób myślenia.
Uczniów dobrych i złych w szkole z pewnością dzieli pewność siebie, poczucie bycia kochanym, zaufanie, wiara we własny intelekt, dobre stosunki z rówieśnikami.


Mity na temat inteligencji:

1. Czytanie książek zwiększa inteligencję
Nie, jedynie rozszerza wiedzę i słownictwo. Ma wpływ na elokwencję, ponieważ gdy więcej wiemy, możemy więcej powiedzieć.


2. Inteligencja zapewni Ci sukces w życiu
Niestety, również nie. Inteligencja jest ważnym składnikiem sukcesu, ale nie jedynym. Innymi są wspomniane wcześniej wiedza, percepcja, intuicja, komunikatywność, wiara w siebie, ambicja, wytrwałość i odwaga


3. Inteligencja jest wrodzona.
Gdy przyjrzymy się wspomnianym wcześniej historiom sukcesu, łatwo poznać, że inteligentne działania, osiągnięcia osobiste i naukowe pojawiają się u ludzi bardzo różnych, często takich, którzy wcześniej w ogóle nie wykazywali się intelektualnymi predyspozycjami,


4.Człowiek, który skończył studia, jest magistrem, doktorem etc. jest inteligentny
Jeśli inteligencja występuje jednocześnie z wiedzą - wtedy tak. Wiele absolwentów przeróżnych uczelni, w ogóle nie korzysta z nabytej wiedzy, często pracując fizycznie za grosze. Czy taki sposób działania można uznać za inteligentny?


5. Działanie inteligentne to działanie wyrafinowane,
Moim zdaniem, przede wszystkim skuteczne. Prostota bywa często nie doceniana.


6. Człowiek inteligentny może robić co mu się zamarzy.
Może zrobić naprawdę wiele, ale przy spełnionych warunkach: pewności siebie i wiary we własną skuteczność i możliwości, wytrwałości, ambicji i chęci nieustannego rozwoju.

Inteligencja może być postrzegana jak silnik samochodu rajdowego podczas wyścigów. Życie to nieustanna pogoń za sukcesem i rywalizacja z innymi, ale potrzebny jest nie tylko dobry silnik, ale i umiejętności kierowcy.


mail: januszkoch@hotmail.com
www: januszkoch.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Fobia społeczna - jak ją pokonać? Praktyka - wychodzenie na zewnątrz

Fobia społeczna - jak ją pokonać? Praktyka - wychodzenie na zewnątrz


Autor: Janusz Koch


Fobia społeczna sprawia, że ludzie boją się ludzi. Przepełnione strachem i obawami osoby przebywają w domach, a życie przecieka im przez palce. Nie musi tak być.


Uroki samotności

Nikt nie lubi samotności. Niestety, czas nie jest Twoim sprzymierzeńcem. Praktykowana, czasami nawet wiele lat bierność może zapuścić w Tobie korzenie bardzo głęboko. Wyjście na zewnątrz wydaje się niemożliwe, nie mówiąc już o porozmawianiu z kimś obcym.

Konsekwencje bierności i pierwsze kroki

Musisz zdać sobie sprawę, że Twoi opiekunowie nie są wieczni, nie będą Cię utrzymywać przez całe Twoje życie. Jeśli chcesz poprawić jakość swojego życia i uczynić pierwszy krok do samodzielności i pokonania samotności - poznania znajomych, przyjaciół, miłości, zdobycia satysfakcjonującej pracy - musisz pokonać barierę strachu i na początku wyjść z domu. Nie musisz na tym etapie z nikim rozmawiać. Po prostu wyjdź z domu. Choćby na spacer. Miej przy tym świadomość, że wszystkie Twoje lęki odnoszące się do innych ludzi są wyolbrzymione. Być może obawiasz się reakcji sąsiadów - przez tyle czasu unikałeś kontaktu z nimi, nie pokazywałeś się im na oczy a teraz wychodzisz i bardzo możliwe, że kogoś spotkasz.

Bezpodstawny strach

Chodzi o to, abyś zdał sobie sprawę, że ten strach jest bezpodstawny. Ludzie nie są do Ciebie negatywnie nastawieni i nie śledzą każdego Twojego kroku. Zwykle skupieni są na sobie i swoich problemach. Nawet jeśli jednak zdziwi ich Twój widok pomyśl, że przeciwstawienie się temu strachowi jest świetnym krokiem do pozbycia się obaw przed opinią innych ludzi, Spójrzmy prawdzie w oczy - konsekwencje wyjścia mogą być tylko pozytywne. Nikt nie zrobi Ci krzywdy. Krzywdę robiłeś sobie sam unikając ludzi i cierpiąc w samotności, Teraz wreszcie postanowiłeś/postanowiłaś to zmienić.

Jak się przemóc?

Jeśli nie przekonało Cię to co napisałem do tej pory spójrz w swoją przyszłość. Czy możliwe jest abyś się zmienił? Czy możliwe jest abyś pokonał samotność? Czy będziesz szczęśliwy?
Odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi: tak. Musisz jednak pokonać strach. W poprzednim artykule użyłem cytatu z książki Alana McGinnisa pt. "Sztuka motywacji": W każdym „nie wiem”, „nie chcę”, „nie umiem”, „nie potrafię” jest więcej strachu niż prawdy.
Strach i uprzedzenia to Twoje główne bariery. Jeśli czytałeś/czytałaś poprzedni artykuł, który był wprowadzeniem do Twojej walki z fobią (link do artykułu), wiesz, że można to pokonać.
Wspomniałem już o strachu przed oceną innych oraz o uprzedzeniach, musisz sobie zdać z nich sprawę i uznać, że należy je zlekceważyć. Ograniczają Cię jako człowieka świadomego, wartości swojej i innych.

Wyzwanie

Mam dla Ciebie wyzwanie. Niczym nie ryzykujesz i w każdej chwili będziesz mógł wrócić do dającego złudne bezpieczeństwo domu. Wyjdź choćby na kilkanaście minut. Możesz pospacerować naokoło bloku lub pochodzić po ulicy blisko Twojego domu. Gwarantuję Ci, że nie stanie się nic złego.
Jeśli wyszedłeś/wyszłaś na zewnątrz, gratuluję Ci. Wykonałeś/aś jeden z pierwszych kroków ku walce ze swoimi słabościami. Dużo Cię jeszcze czeka, ale to jak szybko wykonasz postępy zależy wyłącznie od Ciebie. Twojej wiary i zaangażowania.
Jeśli nadal masz wątpliwości, spróbuj wyobrazić sobie siebie w przyszłości. Co się stanie gdy się odważę, a co będzie miało miejsce jeśli nie wyjdę?
Susan Jeffers w swojej książce "Nie bój się bać" napisała:
kto się boi ryzyka, ten żyje w ciągłym strachu silniejszym niż lęk towarzyszący ryzyku, bez którego nie możemy przezwyciężyć poczucia bezradności.
Dla mnie strach działa jak kompas. Wskazuje właściwy kierunek - kierunek zmian. Jest jak szczeble w drabinie mojej osobowości. Jacek Walkiewicz powiedział:
Kiedyś bałem się i nie robiłem. Teraz boję się i robię.
We wcześniej wspomnianej książce, Susan Jeffers napisała także:
„No cóż” - mówiłam sobie – „po prostu się zmuś, a strach z czasem ustąpi”. Ale nigdy nie ustąpił! Któregoś dnia zaświtała mi w głowie następująca prawda: dopóki się rozwijam, strach zawsze będzie mi towarzyszył. Dopóki będę zdobywać świat, przyswajać nowe umiejętności, ryzykować, by zrealizować swoje marzenia - będę odczuwała strach.
Helen Keller napisała: Życie jest przygodą dla odważnych albo niczym.
Natomiast Greg Plitt, model i mówca motywacyjny powiedział:
Za każdym strachem stoi osoba, którą chciałbyś się stać.
Historia ludzi sukcesu okupiona jest walką ze strachem. Wielu z nich startowało z tego samego pułapu co Ty.
Brian Tracy w książce "Psychologia osiągnięć" napisał:
Utrzymuj swój wzrok na nagrodzie. Wiadomo, że będą trudne chwile, pewne porażki, że czasem trzeba będzie walczyć ze zmęczeniem itd. Ale to właśnie wtedy najlepiej jest myśleć o REZULTACIE końcowym. O nagrodzie, jaką będziemy mieli za cały trud włożony w osiąganie tego, o czym marzymy. Jak powiedział E. Joseph Cossman: "Przeszkody to coś, co dana osoba widzi, kiedy przestanie patrzeć na swój cel."
(...)Wielu ludzi odmieniło swoje życie w momencie, w którym przestali analizować to, czy proces jest przyjemny, czy nie, a skupili się na tym, do jakich REZULTATÓW on prowadzi.

Nagrodą jest lepsze życie, pozbawione fobii i ich negatywnych rezultatów jak złe samopoczucie psychiczne i samotność.

Trudna droga

Musisz mieć swoje "dlaczego" i przypominać sobie o nim za każdym razem kiedy chcesz się poddać. Będę z Tobą szczery. Samodzielna droga wyjścia z fobii społecznej jest trudna, a podróż po niej nie należy do komfortowych. Jest za to bardzo satysfakcjonująca i pokaże Ci kim jesteś i z czego zostałeś zrobiony, Końcowe etapy dadzą Ci wiele przyjemności i skonsolidują cały proces walki o siebie, który zapoczątkujesz pierwszym wyjściem z domu.
Brian Tracy napisał także:
Aby osiągnąć coś naprawdę wielkiego, musimy tysiące razy pokonywać nasze słabości – strach, zmęczenie, niepewność, naturalną skłonność do zwlekania, szukania natychmiastowej przyjemności i stosowania najłatwiejszych rozwiązań, które rzadko są najlepsze. Zamiast zrobić w tej chwili coś, na co mamy ochotę, bo jest proste i daje natychmiastową przyjemność, trzeba się przemóc i robić rzeczy trudne, być może nie przynoszące w krótkim okresie takiej satysfakcji, ale kluczowe z punktu widzenia naszych dalekosiężnych planów.

Mogę Ci w tym pomóc

Zajmuję się coachingiem i mentoringiem, mogę Cię wspierać we wszystkich tych etapach. W chwili obecnej, całkowicie bezpłatnie.
Z moim wsparciem droga zajmie Ci mniej czasu, będziemy skupiać się na krokach dla Ciebie najważniejszych. Walczyłem z fobią wiele lat i pokonałem ją - mam więc doświadczenie, dzięki któremu będę mógł Ci pomóc. Doświadczenie biorące się z praktyki, popełnianych błędów i podejmowanych decyzji, które i Ty będziesz podejmował/podejmowała. Jeśli Cię zaciekawiłem, zajrzyj na moją stronę internetową: http://januszkoch.pl/coaching

Zmiana trybu życia

Zastanów się również nad swoim obecnym trybem życia. Na pewno jest on wart zmiany - chcesz korzystać z życia, które masz przed sobą i masz dość wszystkich ograniczeń związanych z fobią.
Aby wyrosły nam skrzydła, każdego dnia musimy rzucać się w przepaść - Kurt Vonnegut
Pozbycie się fobii może być pracą na lata jeśli podejdziesz do tego subiektywnie. Coaching znacznie przyśpieszy ten proces.

Przygotuj się

Jeśli jednak chcesz działać bez wsparcia coachingu, przygotuj się do tego co chcesz zrobić - da Ci to więcej pewności siebie. Planujesz wyjść z domu. Możesz to potraktować dwojako - ambitnie lub mniej ambitnie, pozostając "jedną stopą" w strefie komfortu. Jeśli chcesz podejść do tego ambitnie, wyjdź popołudniu - gdy na mieście, w Twoich okolicach jest najwięcej ludzi. Możesz iść do parku, usiąść na ławce i poobserwować ludzi. Zauważysz przy tej okazji, że nikt się na Tobie nie skupia, nie wytyka Cię palcami, nie wyśmiewa - traktuje zupełnie neutralnie.
Jeśli podejdziesz do wyzwania mniej ambitnie - możesz wyjść w godzinach porannych lub wieczornych - kiedy ludzi jest mniej.
Jeśli wybierzesz opcję ambitniejszą, będziesz się potem lepiej czuł/czuła - w taki sposób to działa. Im lepiej wykarmimy nasze potrzeby - tym lepsze będziemy mieli samopoczucie. Jeśli będziesz karmić bierność - samopoczucie będzie wyraźnie gorsze. Użyłem słowa "potrzeby" ponieważ na pewno zdajesz sobie sprawę, że kontakty społeczne to potrzeba biologiczna. Jesteśmy istotami społecznymi a bez ludzi czujemy się źle. Z pewnością wiesz, że samotność to koszmar. Jednak, jak napisałem w jednym z poprzednich moich artykułów - samotność to wybór.

Podnieś sobie poprzeczkę

Aby podnieść sobie poprzeczkę, możesz pójść do pobliskiego sklepu, najlepiej jakiegoś większego marketu. Na tym etapie nie musisz jeszcze z nikim rozmawiać. Po prostu wejdź do sklepu i zrób zakupy. Gdy ja to robiłem, miałem problem z wzięciem warzyw lub owoców. Obawiałem się wziąć woreczek do którego mógłbym wrzucić np jabłka. Gdy już go wziąłem (wydawało mi się, że wszyscy w sklepie mnie obserwują i oceniają), miałem oczywiście problem z jego otworzeniem. Przed pójściem do kasy, odliczałem kwotę, którą miałem za wszystko zapłacić. Wiedziałem, że potem będę krępował się szukać drobnych gdy wszyscy, kasjerka i klienci, mnie obserwują. Tak było parę razy dopóki się nie przyzwyczaiłem do tej sytuacji i okoliczności. Nie unikałem, specjalnie proponowałem rodzicom, że wyjdę po zakupy aby wystawić się na sytuację powodującą u mnie lęk i dzięki temu, pozbędę się strachu. To bardzo skuteczna metoda. Jeśli wygra w Tobie odwaga, Ty też dasz radę.

Ekspozycja

W psychologii wystawianie się na sytuacje powodujące lęk jest nazywane ekspozycją. To podstawowa i bardzo skuteczna metoda walki z fobią. Kosztuje jednak sporo stresu, trzęsących się rok, jąkania, niewyraźnego mówienia i myśli pt "chcę stąd uciec".

Inne przeszkody

Co jeszcze może Ci przeszkodzić?
Wymówki typu:
1. "Nie jestem jeszcze gotowy"
2. "Zacznę od jutra lub od poniedziałku"
3. "Nie dam rady"
4. "Samotność nie jest taka straszna"
I inne, mniej lub bardziej podobne. Wszystkie są jednak bzdurami, który tworzy Twój pełen uprzedzeń i obaw umysł. Czy ludzie pewni siebie boją się wychodzić na zewnątrz z takich powodów? Nie, a do nich powinieneś/powinnaś równać, z czego również na pewno zdajesz sobie sprawę.
Wymówki są jak wirus w rozwoju osobistym. Jako efekt obaw, ograniczają nasz potencjał.
Odnośnie słowa potencjał, możesz nazwać go komunałem wypowiadanym przez bujających w obłokach trenerów rozwoju osobistego, moim zdaniem jednak bardzo ważne jest uświadomić sobie, że ów potencjał mamy i go rozwijać. Potencjał to możliwości. Raczej warto wierzyć w siebie, prawda?
Ty też uwierzysz w siebie, potrzeba na to jednak pracy i czasu. Cierpliwość z pewnością się przyda.
Miej również na uwadze kim możesz się stać. Jeśli patrzysz z zazdrością na osoby pewne siebie, szczęśliwe i korzystające z życia, to wiedz, że to wszystko jest możliwe i dla Ciebie.

Końcowo

Mam nadzieję, że przekonałem Cie do wyjścia. Możesz to zrobić w każdej chwili. Nie odkładaj tego. Brian Tracy napisał:
Jeśli odkładamy na później małe sprawy – urastają one do rangi ogromnych. Jeśli zwlekamy z ogromnymi – stają się niemożliwe.
Pokaż na co Cię stać!


januszkoch.pl - coaching, mentoring, seminaria, przemawianie

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego warto wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życie?

Dlaczego warto wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życie?


Autor: Janusz Koch


W tym artykule napiszę o decyzji. O bardzo ważnej decyzji, którą powinien podjąć każdy z nas.


Czynniki zewnętrzne

Pogoda, inni ludzie, pech, zły dzień i inne. Lubimy o nasze błędy obwiniać różne czynniki zewnętrzne. Natomiast gdy przydarzy się nam coś dobrego, przyczynę tego uzasadniamy fartem, szczęściem, przypadkiem. Gdy spojrzymy na to z perspektywy osoby myślącej odpowiedzialnie, wiele rzeczy zaczynamy interpretować inaczej.

Prawdziwy obraz świata

Wyobraź sobie, że żyjesz w świecie, w którym każde działanie, najdrobniejszy ruch, ma swoje konsekwencje. Dobre i/lub złe. Zależy co zrobisz. A teraz zdaj sobie sprawę, że dokładnie taki jest świat, w którym żyjesz. Inne może być jedynie Twoje wyobrażenie. Myślę, że najwyższy czas je skorygować.
Powiedzenie „jestem kowalem swojego losu” to komunał, ale jest w nim wiele prawdy.

Trudna decyzja

Wzięcie pełnej odpowiedzialności może być trudne. Gdy popełnisz błąd, możesz obwiniać tylko siebie. Z drugiej strony, sprawia to, że łatwiej jest ten błąd naprawić lub nie popełnić ponownie. W końcu, jesteśmy bogatsi o doświadczenie, które powinno nas czegoś nauczyć. Mówi się, że ten sam błąd popełniony drugi raz nie jest już błędem – to wybór.
Myślę, że już gdy pierwszy raz popełniamy błąd, jest to nasza decyzja. Mniej lub bardziej świadoma, przemyślana bądź nie przemyślana, ale to nasza wina. Naciskamy przycisk i patrzymy na efekty.
Warto również wspomnieć, że niepodjęcie decyzji i trwanie w miejscu to także decyzja. Jeśli już ją podejmiemy, do nas należy również wybór, co z tym zrobimy, jak się zachowamy.
Oczywistym jest, że gdy będziemy nieustannie bierni, wkrótce efekty tej najgorszej z możliwych decyzji, szybko nas dopadną. Całkowicie utracimy kontrolę nad własnym życiem. To może mieć bardzo szerokie, negatywne konsekwencje.

Popełniaj błędy

Paulo Coelho napisał:

Miej odwagę popełniać błędy. Rozczarowania, porażki, zwątpienie to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwa drogę.

Idąc tym tokiem rozumowania, błędy to błogosławieństwo, ale tylko wtedy kiedy nas czegoś uczą. Na naszej drodze życiowej, nieustannie popełniamy błędy. Według Susan Jeffers i jej książki „Mimo lęku” wygląda to tak:

(..)droga stąd, gdzie jesteś, tam, gdzie chcesz być, zaczyna się od błędu, który korygujemy, który staje się następnym błędem, który korygujemy, który staje się następnym błędem, który korygujemy. Tak więc jedynym momentem, kiedy naprawdę podążamy właściwą drogą, są rzadkie chwile, gdy zygzak przecina drogę, którą sobie wytyczyliśmy. Na podstawie tej analogii widzimy, że cała sztuka życia polega na tym, by się nie martwić, że podejmujemy złą decyzję. Przecież uczymy się, jak ją korygować!

Wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoje życie równa się ze zgodą na popełnianie błędów. Jest to swego rodzaju ryzyko, ale dzięki niemu, czujemy, że sprawujemy kontrolę nad swoim życiem, nie robią tego czynniki zewnętrzne.

Podejmuj ryzyko

Również w książce „Mimo lęku”, możemy przeczytać:

(…)ludzie, którzy odmawiają podejmowania ryzyka, żyją w stanie lęku znacznie silniejszego, niż gdyby podejmowali wyzwania, niezbędne do zmniejszenia poczucia bezradności.

Brak kontroli = stres. Ileż niepokoju wytworzył sposób myślenia, w którym przenosimy całą odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne.
Warto ryzykować, warto w ten sposób walczyć o swoje. Dla przykładu, gdy zastanawiamy się czy zasługujemy na podwyżkę, można poprosić o to pracodawcę. Żal, który powstaje, gdy się na to nie odważyliśmy, to bardzo nieprzyjemne uczucie. Ale, powstał on z naszej winy. Powstaje wtedy ból psychiczny, który jest swego rodzaju drogowskazem. Również w „Mimo lęku”, możemy o nim przeczytać:

(…)mówi ci, że coś złego dzieje się z twoim życiem. To oznaka, że coś trzeba zmienić – być może sposób, w jaki myślisz o świecie, albo to, co w nim robisz, lub jedno i drugie. Ból po prostu mówi: „Uważaj, to nie tak!”

Filozofia życia

Może tutaj wypłynąć pewna filozofia, niejako instrukcja życia: popełniaj błędy i koryguj przez nie działania. Jak napisał Goethe:

Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.

Prawdziwy obraz ludzi odpowiedzialnych

Wydawałoby się, że ludzie, którzy biorą za wszystko pełną odpowiedzialność są pewnie bardzo zestresowani, nieustannie zdenerwowani i nie odpoczywają. Nic bardziej mylnego. Tacy ludzie żyją w spokoju, ponieważ wiedzą, że ich życie zależy od nich samych. Są pogodzeni z tym, że nie zawsze się wygrywa i czują, że mają sporą kontrolę. Znacznie większą niż ludzie bierni. To bardzo przyjemne uczucie. Wiem, po sobie. Samodzielne myślenie i podejmowanie decyzji prowadzi również do sukcesu. Często połączone jest z odważnym działaniem, walką o siebie i o swoje marzenia.


Konkluzja

Życie mamy tylko jedno. Jeśli polega ono na bierności, obserwacji innych wówczas, moim zdaniem – marnujemy je. Jeśli nieustannie działamy, walczymy o swoje, podejmujemy różne decyzje i popełniamy błędy – żyjemy jego pełnią. Helen Keller napisała, że życie jest przygodą dla odważnych, albo niczym.
Całkowicie się z tym zgadzam.


mail: januszkoch@wordpress.com

Blog: januszkoch.wordpress.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nie trać czasu dla kogoś, kto nie ma go dla ciebie

Nie trać czasu dla kogoś, kto nie ma go dla ciebie


Autor: Krzysztof Dmowski


Wielu jest pomiędzy nami ludzi, którzy nie znają swojej wartości, cechują się niską samooceną i niską asertywnością. Wówczas biegają za innymi, którzy w jakiś sposób nam czymś zaimponowali lub imponują, ale przecież każdy z nas jest wartościową istotą, a także każdy z nas jest wyjątkowy i niepowtarzalny.


Temat ten nasunął mi się z obserwacji ludzi. Najczęściej zdarza się on w związku partnerskim, czy małżeństwie, że jest strona dominująca i strona zdominowana. I wcale tak nie powinno być. Oczywiście nie każdy jest autorytetem w każdej dziedzinie i warto zastanowić się nad pytaniem czy taki związek, gdzie wciąż ma miejsce szantaż emocjonalny ma sens (jeżeli tego nie zrobisz to…). Mogłoby tak być, gdyby ci partnerzy żyli sami, ale zazwyczaj mają oni dzieci, które te sytuacje i stosunki obserwują, a w efekcie stają się mimowolnymi uczniami niewłaściwych zachowań, zaś te najpierw przekazują swoim rówieśnikom, a potem stosują podobnie we własnych związkach.

Często w powyższym przypadku nasze zachowanie tłumaczymy miłością. Ale przede wszystkim warto się zastanowić, czy taki związek ma cokolwiek wspólnego z miłością? Miłość jest czysta, nie wymaga poświęceń, prezentów, wyrzeczeń. Będąc w takich związkach sami siebie krzywdzimy, a jeszcze bardziej krzywdzimy nasze dzieci.

Jeden z nieżyjących już kapitanów żeglugi wielkiej Eustazy Borkowski, przedstawiony nam piórem Karola Olgierda Borchardta w książce „Szaman Morski” (piszę z pamięci więc mogłem coś pomylić) zwykł mawiać: „Boję się tylko własnej żony i czasami Pana Boga”. Gdyby to nie był dowcip, sytuacja mogłaby zakrawać na żałosną.

Jednak wielu ludzi niezależnie od wieku zapomina o własnej wartości i biega za kimś, kto zupełnie się nim nie interesuje lub wykorzystuje miłość tej osoby dla osiągnięcia własnych celów. Konsekwencje dążenia do czegoś, co zaczyna się w ten sposób, nawet gdy do czegoś w końcu dojdzie, skazują na z góry ustaloną sytuację.

Każdy związek powinien opierać się na równowadze. Na wzajemnym zrozumieniu i wspólnym dążeniu do osiągania celów. Często w takiej sytuacji nie widzimy nie tylko własnej krzywdy, ale krzywdy, jaką wyrządzamy swoim dzieciom, które od nas się uczą. Jeżeli w domu nie ma miłości, to gdzie tej miłości mają nauczyć się dzieci? W dużej mierze jesteśmy tym, co wynosimy z domu rodzinnego. W późniejszym życiu robimy tak samo, bo wydaje nam się słuszne takie wówczas postępowanie. Padamy wówczas ofiarami szantażu emocjonalnego zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.

Co z tego, że dziewczyna, która mi się podoba jest fajna, atrakcyjna, towarzyska itd., gdy zupełnie nie jest mną zainteresowana? Może z czasem się mną zainteresuje — tak, „nadzieja jako ostatnie ze wszystkich uczuć umiera w sercu człowieka”, jak pisał Aleksander Dumas.

Nie wygrasz wtedy, gdy osiągniesz cel zainteresowania sobą dziewczyny, która dziś zupełnie nie ma dla ciebie czasu. Przegrasz, bo pokażesz jej kim jesteś. Natomiast jeżeli w porę zauważysz co jest granę i porzucić złudne nadzieje, przede wszystkim nie dasz nikomu żadnej satysfakcji, ale też będziesz miał możliwość dostrzec kogoś, kto może jest tobą od dawna zainteresowany.

Dlatego każdy z nas powinien pamiętać o własnej wartości. O tym, że każdy związek opiera się na równowadze, zrozumieniu i wspólnym budowaniu przyszłości. Jeżeli jeden się przewróci drugi go podniesie — jak czytamy w Biblii.

Dziś możemy zauważyć wiele prób imponowania innym, ukazaniu siebie innym niż jesteśmy w rzeczywistości. Jednak prawdy nigdy nie da się ukryć. Można natomiast zacząć nad sobą pracować, podnosić własną asertywność i samoocenę. Czekając na to, że ktoś nas zauważy i doceni nie pracując nad sobą tracimy jedynie czas. Wszystko ma swoją przyczynę i skutek, co efekcie prowadzi do celu. Wielu ludzi zadowala się czymkolwiek, nie ma własnego zdania na dany temat i poddaje się rzeczywistości, a w tym także wpływowi innych. Ale do czego prowadzi taka droga? Jest drogą do nikąd. Zauważenie tego we właściwym czasie pozwala na wprowadzanie zmian w życiu we właściwym czasie. Pokazanie siebie takim, jakim naprawdę jesteśmy, bo nie ma ludzi bez wartości, są tylko głupie nabyte myśli na swój temat. Jeżeli myślisz o sobie, że jesteś nieudacznikiem, nic nie wychodzi, niczego nie osiągniesz, idziesz złym tropem, bo z jakiegoś powodu, który musisz odkryć sam, urodziłeś się w tym kraju, w tej miejscowości i w tej rodzinie, bo nic na świecie nie składa się z przypadków.

Aby zmienić swoje życie musisz dostrzec błędy i zacząć pracę nad sobą. Nie potrzeba do tego ani drogich terapii, ani żadnych specjalistów. Wystarczy tylko tego chcieć, a wtedy możliwości ujawniają się same. Gdybyś miał wybór, co byś wybrał: bieganie za kimś, czy żeby za tobą biegano? Znamy odpowiedź. Więc jaki cel ma bieganie za kimś, kto tobie się podoba, tylko dlatego, że takie działanie podpowiada ego? Jeżeli nawet zdobędziesz dziewczynę, za którą biegasz, twoi koledzy zobaczą jaką masz fajną partnerkę, dalej będziesz tym, kim byłeś wcześniej, ona będzie wskazywać palcem, a ty będziesz wykonywał polecenia jak robot, a kiedy tego nie zrobisz przeżyjesz kolejne zaskoczenie. Tak działa świat.


Krzysztof Dmowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Według mojego ego zawsze postępuje słusznie — ego czasem się myli.

Według mojego ego zawsze postępuje słusznie — ego czasem się myli.


Autor: Krzysztof Dmowski


Na naszej drodze nieustannie spotykamy ludzi, którzy pomimo tego, że nie wiedzą do czego służy śrubokręt, posiadają tak wysoką samoocenę, że nigdy nie dociera do nich rzeczywistość. Jeżeli wysoka samoocena wynika z osiągnięć i dana osoba ma się czym pochwalić, wówczas wszystko jest w porządku. Ale częściej egoizm dziś mylony z honorem, gra pierwsze skrzypce.


Własne ego nakazuje nam takie stwierdzenie w słuszności własnego postępowania tylko dlatego, żeby odsunąć się od odpowiedzialności za uczynione rzeczy wobec innych ludzi. Myśl, że zawsze mam rację pozwala mi odsunąć od siebie poczucie winy za niedoskonałe postępowanie.

Czasem nachodzi każdego refleksja i możemy zastanawiać się wówczas, czy moje postępowanie zawsze było słuszne? Można w nieskończoność sobie tłumaczyć, że miałem na celu dobro, ale dobro jest jedynie pojęciem względnym, gdyż często zwycięstwo jednego człowieka stanowi porażkę drugiego, co nie znaczy wcale, że nie powinieneś odnosić sukcesów. Usiłując tę sprawę zgłębić zawsze odezwie się głos, który będzie temu przeczył.

Kiedy patrzysz w lustro nie powie ci ono tego, co zrobiłeś niewłaściwie. Ego istnieje po to żebyś zbyt mocno nie winił się za popełnione błędy, ale jego istnienie wcale nie oznacza, że nie popełniasz błędów. Nie istnieją ludzie idealni pośród nas. Natomiast człowiek uczy się wyłącznie na błędach.

Jeżeli potrafisz właściwie się wyciszyć i wyłączysz ego, natychmiast pojmiesz, w czym jest rzecz i szybko znajdziesz wyjście z każdej sytuacji. W założeniu jesteś idealny i pragniesz dobra. Jednak nie zawsze jedno idzie w parze z drugim. Gdybyś potrafił połączyć swój ideał i dobro wówczas z całą pewnością byłbyś zupełnie gdzieś indziej i nie zajmował się czytaniem artykułu o podobnej treści, bo odpowiedzi byś znał na tyle, żeby o tym wiedzieć.

Trudno byłoby żyć bez ego, bo wtedy każdy swój czyn osądzałbyś jako zły, ale mając ego nie możesz z całą pewnością powiedzieć, że każdy twój czyn jest dobry. Dlatego czasem każdemu z nas potrzeba relaksu i wyciszenia, a nierzadko siarczysty policzek sprowadza nas na ziemię. Niektórzy zupełnie nie mają czasu na przyjemności, na wykonywanie rzeczy, które lubią. Żyjemy w przekonaniu, że tylko ciągle pracując i pracując czegoś się dorobimy. I tylko ego potwierdza nasze racje.

Na świecie pełno jest ludzi, którzy pracują, wypoczywają, mają hobby i są szczęśliwi. Żyją tak dlatego, że nie ograniczają się wyłącznie do własnego ego, które ich zwodzi. Ego ma służyć tobie, a nie odwrotnie. Nie jesteś niewolnikiem własnego ego. Nie wszystko, co robisz jest nacechowane znamionami dobra. Twoje działanie może przynosić wiele szkody innym ludziom, choć ego podpowiada, że czynisz słusznie.

Pracując i pracując, nie potrafisz się wyluzować, odprężyć. Uważasz, że to strata czasu. Lubisz wędkować? Idź na ryby. Zdobądź dla siebie trochę czasu. Lubisz grać w tenisa? Dlaczego sobie tego odmawiasz? Odprężenie należy się każdemu. Każdy z nas ma hobby i nie ważne, jakie ono jest. Wszystko, co lubisz robić, co sprawia tobie przyjemność pozwala na relaks. Odpowiedz sam sobie jak czujesz się oglądając komedię? Śmiech to zdrowie. I z tego należy korzystać najczęściej jak można. Kiedy wędkujesz robisz to co lubisz. Wyciszasz się, choć spławik nie drgnął przez kilka godzin. Masz czas dla siebie. Jakbyś wyglądał i czuł się, gdybyś się nie mył i nie golił lub nie mył zębów? Ten niewielki czas musisz sobie zarezerwować, dlaczego nie masz czasu na przyjemności?

W dużej mierze kreuje nas społeczeństwo w jakim żyjemy i ludzie pośród, których przebywamy. Ale zawsze, niezależnie od sytuacji, człowiek, który posiada pasję, jest lepiej postrzegany, niż ten, którego pasją jest przesiadywanie przed telewizorem. Aleksander Dumas napisał: „Ambicja stanowi namiętność tych, którzy nie mają żadnych namiętności”. Czy się mylił?

Twoje ego może cię bardzo skrzywdzić, bo jeżeli słusznością tłumaczysz każde swoje postępowanie wobec partnerki, ona będzie to znosić, ale tylko do czasu. W pewnym momencie będziesz zaskoczony, ale wtedy będzie o wiele za późno na refleksję. Czy zatem nie warto już teraz poświęcić trochę czasu na relaks? Po co czekać, aż coś się zepsuje, żeby potem to naprawiać? Podobne odniesienie można zastosować wobec wszystkich, którzy cię otaczają. Nikt nie lubi ludzi przemądrzałych, a szczególnie takich, którzy widzą wszystko poza własnymi błędami.


Krzysztof Dmowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego nie zawsze wychodzi nam to, co robimy?

Dlaczego nie zawsze wychodzi nam to, co robimy?


Autor: Daniel Karwicki


Często nachodzi nas ochota na zrobienie czegoś ekscytującego. Mamy przy tym wielkie plany i marzenia. Myślimy: tak, to jest właśnie to! Nie mija jednak długi czas i cała idea zaczyna odchodzić w zapomnienie. Pojawia się nuda, stagnacja i zwątpienie. Co sprawia, że dzieje się tak, a nie inaczej? I czy można temu zapobiec?


Odpowiedź na drugie pytanie brzmi: tak, jak najbardziej. Natomiast żeby udaremnić pojawienie się nudy i zniechęcenia dobrze byłoby wiedzieć, co powoduje, iż pojawiają się te niechciane stany. To właśnie dzięki tej świadomości można odwrócić cały proces i ze znudzonego mopsa stać się aktywnym człowiekiem. A co trzeba zrobić? To proste.

Zaangażuj się w to, co robisz

Jeśli nie ma zaangażowania, nie ma efektów. Być może nie jest to odkrywcze stwierdzenie, niemniej sporo ludzi nie angażuje się w pełni w swoje działania i realizowanie celów. Nie oddają się temu, co robią i w ten sposób sami prowadzą się do smutnego finału – i przy okazji do przedwczesnego. Niespodzianką nie jest, że bez motywacji, energii i pasji – i oczywiście miłości – niewiele się osiągnie. Żaden np. związek, biznes czy nasza praca za długo nie przetrwają, kiedy brakuje im wspomnianych powyżej czynników. To właśnie sprawia, że pomysły upadają, zanim podjęte zostały jakiekolwiek działania w kierunku ich realizacji. Albo to, co dotychczas robimy, staje się mało atrakcyjne i wykonujemy to „mechanicznie”, jak roboty. Niestety nie należy to do rzadkości. Sytuacje, w których kapitan za wcześnie lub niepotrzebnie opuszcza statek, są aż nazbyt częste. Ta metafora świetnie odzwierciedla postawę człowieka, który po pierwszym i głośnym „hurra!” nie zrobił nic więcej i nie zaangażował się w swój pomysł tak, jak powinien.

Krótkotrwała motywacja względem długoterminowych celów to przepis na porażkę. Jak zatem podejść do sprawy należycie? Jeśli faktycznie zamierza się coś osiągnąć, niezbędne jest uzbrojenie się w cierpliwość. Nie wszystko przychodzi od razu lub za dzień czy dwa. Czasami na efekty trzeba czekać latami. Niektórych ludzi może taka perspektywa przerazić. I to jest jeden z powodów porzucania przez nich swoich idei i marzeń. Niecierpliwość, chęć ujrzenia natychmiastowych rezultatów i silna, acz krótka motywacja z pewnością przyczynią się do równie szybkiego zakończenia działań i kariery. Zrozumiałe jest to, że na początku chyba każdy człowiek jest podniecony swoim pomysłem i to powoduje, że cały pali się do działania. Cała sztuka polega jednakże na tym, żeby tę motywację utrzymać; żeby nie był to jednorazowy czy kilkudniowy wyskok. Żeby tak się stało, potrzebne jest 100% zaangażowanie, głębokie przekonanie i wiara w to, że to, co robimy czy pragniemy osiągnąć, jest rzeczywiście tym, co marzy nam się zrealizować. Przede wszystkim ważną rolę odgrywa kompatybilność emocji i wyobrażeń z tym, co się robi i z postawionym sobie celem. Kiedy idzie to ramię w ramię to nawet w najtrudniejszych chwilach i sytuacjach człowiek się nie podda, ponieważ pojawiające się trudności nie zburzą jego wewnętrznego nastawienia. Taki człowiek będzie zawsze zmotywowany. Nie pozwoli sobie na zniechęcenie i poradzi sobie z problemami, które napotkał. Stanie się tak dlatego, że jest zaangażowany w to, co robi, przekonany o słuszności wybranej drogi życiowej i celu oraz wierzy w to, że mu się uda. Można to nazwać odpowiednim nastawieniem, zgodnością stanu emocjonalnego i mentalnego z własnymi pragnieniami. Oto przepis na utrzymanie stałej i długotrwałej motywacji.

Innym powodem, który sprawia, że motywacja słabnie, brakuje zaangażowania, a emocje spadają, jest realizowanie czegoś, co nie do końca pasuje do człowieka i nie jest to coś, co gwarantować mu będzie pełną satysfakcję. Cel może wyglądać na atrakcyjny i kuszący, lecz tak po prawdzie może nie być czymś, do czego powinno się dążyć. Zdarza się i tak, że można chcieć coś zrobić, myśleć, że należy to zrobić i że to, a nie co innego, jest celem. Takie sytuacje mają zazwyczaj miejsce pod wpływem nagłego impulsu i podekscytowania czymś lub pod wpływem czyichś słów i historii czyjegoś sukcesu i powodzenia. Może się to też przydarzyć pod wpływem chwilowego kaprysu. Widzi się kogoś, kto coś osiągnął i myśli się: i ja tak chcę! Nie do końca jest to dobre, albowiem człowiek, który to osiągnął, podążał własną drogą i miał własny cel. To, co osiągnął, było zgodne z tym, co czuł, zamierzał i sobie wyobrażał. Za to niekoniecznie musi być to zgodne z pragnieniami osoby, która chce tego samego. Nie chcę jednak sugerować tutaj, że nie powinno się inspirować sukcesami innych ludzi. Uważam, że jest to dobre i zdrowe. Inspiracja jest piękna i nam sprzyja. Chcę jedynie zwrócić uwagę na to, że realizacja każdego marzenia, każdego pomysłu i każdego celu powinna wynikać z wewnętrznych pobudek, a nie zewnętrznych. Niech serce przejmie ster i podpowie, co jest dla każdego właściwe. Dobrze jest to mieć na uwadze.

Dodam jeszcze coś, żeby uzupełnić powyższy tekst. Kiedy człowiek oddaje się robieniu czegoś przez długi czas i ma określony cel, a napotyka same trudności i nic się nie dzieje, to mogły stać się dwie rzeczy:

1. Robi to, czego tak naprawdę nie powinien robić.

2. Na efekty musi jeszcze trochę popracować i poczekać.

Żeby zorientować się, co jest w tym wszystkim grane, trzeba posłuchać własnych emocji, serca i instynktu. Emocje, serce i instynkt zawsze podpowiedzą, co jest właściwe. Robiąc coś przez dłuższy czas i nie dostrzegając efektów, a jednocześnie będąc emocjonalnie „spłukanym”, człowiek dostaje sygnał, że coś jest nie tak. W takiej sytuacji sensownie jest się zatrzymać i zastanowić nad tym, co się właściwie robi. Dać sobie nieco luzu i zapytać samego/samą siebie: Dokąd zmierzam? Czy jest to coś, co powinienem/powinnam robić? A może coś innego jest dla mnie dobre? Chwile wyciszenia i zwolnienia tempa sprzyjają zastanowieniu się i uzyskaniu konkretnych odpowiedzi od własnego serca na temat obranej drogi. Warto na niej zostać czy ją zmienić? Z kolei, kiedy intuicja podpowiada, żeby jeszcze trochę wytrzymać a emocje i zaangażowanie w realizację celu nadal są silne, to nie trzeba zmieniać kursu. Cel pozostaje. Być może potrzebuje on nieco więcej czasu i wysiłku na jego realizację. Zawsze słuchaj swojego serca i intuicji – nie mają powodów, żeby Cię zwodzić.

Jeśli pragniesz osiągnąć sukces, masz świetny pomysł i zapał do działania, to ruszaj w drogę! Zaangażuj się w pełni, poświęć swojemu marzeniu należytą uwagę i podejmij stosowne działania. Przy okazji przemyśl to dokładnie i jeśli Twoje serce bije szybciej z ekscytacji na samą myśl o realizacji celu, a pozytywne emocje sprawiają, że skaczesz z radości, to podążaj za tymi sygnałami. A co zrobić, kiedy okaże się, że cel, który się ustaliło, nie wzbudza już ekscytacji? Najlepszym rozwiązaniem jest zmienić go! Zawsze możesz to zrobić; zawsze możesz wybrać coś, co bardziej Cię ekscytuje i zaangażować się w robienie właśnie tego! Co również korzystne, w obu przypadkach wygrywasz! Czy to nie jest wspaniałe? Pamiętaj tylko o tym, żeby zaangażować się w pełni. To klucz do każdego sukcesu, także i do Twojego.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Anormalne zachowania umysłu

Anormalne zachowania umysłu


Autor: Krzysztof Dmowski


O ludzkim umyśle wciąż niewiele jest wiadomo. Czasem dochodzi do zdarzeń, które występują, a pojąć ich następstwa jest trudno. Takim przypadkiem może być postać cenionego marynarza i pisarza Karola Olgierda Borchardta, który po uderzeniu w głowę nie spał przez długie tygodnie.


Zanim ukazała się książka „Znaczy Kapitan” Borchardt określany był różnymi epitetami, po powrocie do komunistycznej Polski (na przykład POW: "po coś ośle wrócił"), a od władz na powitanie otrzymał zakaz pływania na statkach. Kilka lat wcześniej, w czasie storpedowania m. s. „Piłsudski” został uderzony w głowę urwanym elementem statku i stracił przytomność. Wyleczony znalazł się na szkockich wrzosowiskach, ale miał problem z zaśnięciem. Dopiero poznawanie wschodnich nauk, w tym medytacji, pozwoliło mu się powrócić do naturalnego stanu.

Można zakładać, że samo uderzenie w głowę nie przyczyniło się do takiego stanu marynarza, większą rolę odegrały emocje w czasie zatopienia statku. Borchardt przede wszystkim był polskim patriotą, co doskonale udowadnia opisany pobyt, w charakterze ucznia na żaglowcu szkolnym „Lwów”, podczas cumowania w niemieckim porcie, kiedy wraz z innymi uczniami wyrażał ogromne niezadowolenie, gdy podczas wieczornego apelu po raz pierwszy nie pozwolono śpiewać „Roty” i zastąpiono ją inną pieśnią.

Motorowiec „Piłsudski” był dumą polskiej floty handlowej i bezsensowne rozkazy angielskiego dowództwa — jakby mieli Polaków za głupców — doprowadziły do zatonięcia statku. Zatem możemy dostrzec, że uderzenie w głowę i emocje doprowadziły do bezsenności oficera marynarki, a właściwe funkcjonowanie przywróciła medytacja — zaprowadzenie równowagi w organizmie.

Być może taka funkcja w mózgu stworzyła bezsenność, aby Borchardt wciąż czuwał w świadomy sposób. Borchardt na każdym statku był najwyższy, najsilniejszy i najwięcej jadł. W czasie storpedowania statku spał w swojej kabinie i obudzony wybuchem oraz zamieszaniem spróbował wyjść ze swojej kabiny, ale w wyniku działania torpedy kadłub statku został zdeformowany i sufit kabiny opuścił się uniemożliwiając marynarzowi wydostanie się z kabiny. Zatem nie poddając się Borchardt plecami unosił sufit, a dłońmi ciągnął drzwi i w ten sposób udało mu się wyjść na korytarz.

Trudno jest wyobrazić sobie jak wielkie emocje towarzyszą komuś, kto nigdy w takiej sytuacji zagrożenia życia się nie znalazł. Otworzenie drzwi stało się priorytetem, nawet za cenę złamania kręgosłupa, a więc do ogólnego stanu dochodzi kręgosłup — obszar zawierający wszystkie ośrodki energetyczne ciała człowieka. W tak nerwowym stanie człowiek nie zawsze czuje ból, bo ból jest tylko informacją i uratowanie się jest najważniejsze.

Po tych doświadczeniach i poznaniu medytacji Borchardt potrafił układać najbardziej trafne horoskopy indywidualne — co świadczy o osiągnięciu stanu ogromnego spokoju i czystości myśli.

Przedstawione zdarzenie ujawnia, co najmniej dwa efekty wpływu pierwszy doprowadzenie do stanu bezsenności, a drugi wyleczenie organizmu za pomocą medytacji, gdy medycyna jest bezradna. Ukazuje jak wielką rolę w życiu człowieka odgrywa spokój i równowaga, którą trzeba chcieć osiągnąć, bo ona nie przyjdzie sama.

Anormalne zachowania umysłu może zauważyć każdy człowiek, kiedy idzie swą drogą zwaną: "życie". Zawsze istnieje przyczyna i skutek. Tu w tym artykule posłużyłem się osobą kapitana Borchardta, ale czy wszystko, co dostrzegamy, potrafimy wytłumaczyć w racjonalny sposób. Powyższy temat dotyczy braku snu spowodowany traumatycznym przeżyciem. W jakiejś jednej chwili zapada w nieświadomej części umysłu jakaś decyzja, a świadomy umysł o tym nic nie wie. Zauważyć zmianę można dopiero w praktyce. Kiedy usiłujemy coś w życiu osiągnąć, dążymy do celu i pojawiają się przeszkody powinniśmy spróbować dotrzeć do ich źródła, a nie je zaleczać, bo wrócą w przyszłości w zupełnie inny sposób. Współczesny dylemat egzystencjalny zupełnie różni się od tego, jak wyglądał ten sam temat sto lat temu. Do zmian należy się przyzwyczaić, a nie gonić przeszłość, co robi wielu ludzi.

Każdy człowiek ma podobnie zbudowane ciało i funkcjonuje ono w podobny sposób. Wielką zagadką i tajemnicą jest nieświadoma część umysłu, która drwi sobie z ustalonych reguł i sama je narzuca, co ujawnia się dopiero wtedy, gdy stajemy przed jakimś wyzwaniem. Nieświadomy umysł, ma jedną podstawową rolę: chronić nasze ciało. I robi to, w sposób, jaki uznaje za najskuteczniejszy.


Krzysztof Dmowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Blokady przed sukcesem

Blokady przed sukcesem


Autor: Krzysztof Dmowski


Czasem wydaje nam się, że wszelkie działania nie przynoszą żadnego rezultatu. Spotykają nas wyłącznie przykre rzeczy i wszystko wygląda tak, jakbyśmy chcieli kijem rzekę zawracać. Ale wszystkie te zdarzenia przywołuje jedynie strach.


Strach, a właściwie lęk przed zmianami, powoduje blokady w naszym życiu. Żadna przyjemność nie przychodzi łatwo. Czy może istnieje potrzeba racjonalnego spojrzenia na daną sytuację i ocena tego, czy naprawdę jest mi tak źle?

Być może wystarczy zadać sobie pytania: Czy naprawdę na świecie panuje niedostatek, czy naprawdę istnieją braki? A może wszystko, czego pragnę otrzymuje we właściwym czasie?

Zapominamy o tym, a może zupełnie nie zdajemy sobie z tego sprawy, że właśnie w naszych umysłach powstają stany, które kreują naszą rzeczywistość. Dobrze czujemy się, gdy ktoś obok nas ma gorzej niż my sami. Towarzystwo takiego człowieka potrafi nas podbudować, że nie ja jestem nieudacznikiem, że jeżeli jestem z tą osobą, to pech przydarzy się właśnie jemu.

Kłamstwa również powodują blokady podświadome, które wkradają się sekretnie w nasze systemy ocen i postrzegania rzeczywistości. Nędza i niedostatek wszelkich dóbr są również wynikiem chciwości i zachłanności jednostek. Na wszystko przychodzi właściwy czas, bo nic nie staje się od razu i na wszystko trzeba solidnie zapracować. Nawet to, żeby nasze życie uległo poprawie wymaga wiele pracy nad samym sobą, bowiem przez długie lata wmawiano nam, że bogactwo prowadzi do zepsucia, uczono nas tego, że pozytywną cechą jest skromność i pokora. I przez wiele lat wpajano nam fałszywe wzorce, które dziś owocują w naszym życiu. A przecież nawet w ciemności można dostrzec światło, a żeby się napić piwa nie trzeba kupować browaru. Odnieść sukces to usunąć wszelkiego rodzaju blokady przed sukcesem i wtedy wszystko będzie proste.

Stawianie spraw na ostrzu noża nigdy nie rozwiążę sytuacji, a wręcz przeciwnie, może ją jedynie pogorszyć. Żeby osiągnąć cel potrzeba trochę cierpliwości. Krótka chwila zwątpienia może odebrać ci szansę, którą zesłał ci los. Tylko pokonanie lęku i silna wiara we własne możliwości może doprowadzić do tego, że zespolisz się wewnętrznie. Natomiast strach bierze się z niewiedzy, a najczęściej tworzymy go sami poprzez korzystanie ze starych wzorców.

Przypomnij sobie dawne wymówki, gdy chodziłeś do szkoły. Kiedy nie chciałeś iść do szkoły wymyślałeś ból brzucha i głowy. A dziś? Czy nie zdarza się, gdy masz jakiś problem, że nagle bez przyczyny boli cię głowa lub żołądek? To odpowiedź na obecną sytuację. Kiedyś, jako dziecko wpoiłeś sobie, że ból głowy, czy żołądka jest dobrą wymówką, żeby czegoś uniknąć. Dziś twój organizm reaguje na wpojony wzorzec, z tym, że od dawna nie chodzisz do szkoły, a brak działania może przynieść złe konsekwencje, które potem nazwiesz pechem, lub brakiem szczęścia. O wiele lepiej powiedzieć:

„Jutro będzie wspaniały dzień, lepszy niż kiedykolwiek wcześniej” — jak uczy nas Joseph Murphy.


Krzysztof Dmowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

14 grudnia 2019

Obserwacja i myślenie

Obserwacja i myślenie


Autor: Daniel Karwicki


Te dwie czynności mają olbrzymie znaczenie w życiu człowieka – przynajmniej według mnie. Kiedy doświadczamy czegoś, znajdujemy się w jakiejkolwiek sytuacji czy widzimy coś, to nadajemy temu jakieś znaczenie. Nasze postrzeganie określa, czym to dla nas jest. Jednak żeby uniknąć niepotrzebnych, wyimaginowanych wyobrażeń i myśli na jakiś temat dobrze jest o coś zadbać.


A o co konkretne warto zadbać? Przede wszystkim o spokój i dystans do tego, co widzimy, słyszymy i doświadczamy. Wiem z własnego doświadczenia, że nie zawsze jest to łatwe. Jesteśmy istotami emocjonalnymi i bardzo łatwo to emocje potrafią przejąć kontrolę nad naszymi wyobrażeniami, słowami i poczynaniami. Kiedy tak się dzieje, zrzekamy się władzy nad sobą, oddając ją emocjom. To z kolei prowadzi do zagubienia siebie. Stajemy się niczym istoty pogrążone w amoku czy w jakimś dziwnym śnie. Mimo wszystko można zapewnić sobie nieco inną możliwość.

Dlaczego warto się zdystansować i zachować spokój?

Z pewnością pomaga nam to lepiej zrozumieć to, co się stało lub dzieje i przeanalizować to. Wyciągamy dzięki temu sensowniejsze wnioski i reagujemy w zdrowszy sposób na to, czego doświadczamy, niż mielibyśmy być targani przez własne emocje. Żebyś jednak nie pomyślał/a, że zalecam jakąś wstrzemięźliwość emocjonalną, wyjaśnię, co mam na myśli. Człowiek ma prawo do okazywania emocji. Przyjemnie jest przecież obserwować w akcji w szczególności te piękne, pozytywne emocje i reakcje na nie – i doświadczać ich również. Z kolei negatywne, jak wiadomo, już takiej radości nie wywołują, aczkolwiek i je trzeba czasem okazać. Oczywiście nie należy tego czynić ze szkodą dla siebie, innych oraz otoczenia. Kiedy negatywne emocje nie są okazywane, to kumulują się w człowieku i nadejdzie taki moment, że dosłownie eksplodują. A to już będzie bardzo przykre i doprowadzić może do fatalnych sytuacji. Mądrze jest zatem gdzieś je „wyrzucić”. Można to zrobić, np. ćwicząc i podczas wysiłku pozbywać się ich albo wykrzyczeć się w miejscu, gdzie nikomu nie będzie to przeszkadzać. Sposobów jest wiele i można znaleźć własny na poradzenie sobie z nimi. Negatywne emocje, które nie są „przeżyte”, a są stłumione, stanowią niebezpieczeństwo dla człowieka – są trucizną, która go w końcu strawi. Mam nadzieję, iż dobrze wyjaśniłem, co miałem na myśli. To by było na razie wszystko w tej kwestii. Nie chcę za bardzo odjeżdżać od głównego wątku, więc powrócę do niego.

Zachowanie dystansu i spokoju daje człowiekowi coś bezcennego. Zamiast być jak marionetka targana przez emocje ma on pełną kontrolę nad sobą. Taka osoba jest świadoma i przytomnie patrzy na rzeczywistość. Jest w stanie włączyć własny zmysł obserwacyjny i dokonać stosownych przemyśleń na temat tego, co widzi czy sytuacji, w jakiej się znajduje. Jest też spokojniejsza od kogoś, kto bezwiednie jak zombie podąża za innymi. Nie daje się też wykorzystywać i manipulować tym, którzy pragną władzy nad innymi i szukają osób, które będą podatne na wszelkie sugestie. Wpajanie „prawd” i „mądrości” po to, żeby zawładnąć innymi, nie jest niespodzianką. Trwa to do wieków. Skoro już o tym napomknąłem. Ludzie zbyt często polegają na opiniach innych, przyjmują ich poglądy i dają sobie narzucać „jedyną prawdę”. Patrząc np. w błogosławiony telewizor, oglądają w programach ludzi, których jedynym celem jest narzucenie im własnego zdania, poglądów lub produktów. Albo oglądają jakąś „papkę”, która ani nie rozwija, ani nie jest pożyteczna. Co ciekawe, potrafią również urządzać ekscytujące dyskusje na temat tej „papki”. Internet też nie jest od tego wolny. Zresztą media we wszelkiej postaci wywierają bardzo duży wpływ na człowieka. Wydawać by się mogło, iż działają hipnotycznie na rasę ludzką. Prowadzi to do lenistwa umysłowego i braku chęci do podjęcia się wysiłku obserwacji tego, co się dzieje, jak i dokonania stosownych przemyśleń.

Jednak nie tylko media potrafią omamić człowieka. Próby kontrolowania innych mają miejsce praktycznie wszędzie: w rodzinie, w pracy, w towarzystwie itp. Często zdarzają się przecież sytuacje, w których dochodzi do tego, że tylko jedna osoba chce mieć coś do powiedzenia, a reszta powinna się jej słuchać bez żadnych dyskusji – i wykonywać jej polecenia. Despotyzm jest widoczny aż nazbyt często. Tyle że takie podejście to zamach na indywidualizm. A to jest niezdrowe, ponieważ pozbawia człowieka własnej tożsamości. Tylko osoba, która się zdystansuje i nie pozwoli zawładnąć własnym umysłem, wyjdzie z tego z pożytkiem dla siebie. I to jest dobry powód, żeby się trzymać z dala i zachować spokój.

Obserwuj i myśl – z tego wynikają same korzyści

Wgląd w sytuację i przemyślenie zasłyszanych informacji mogą przynieść własne, interesujące wnioski. Zamiast informacji „podanych na tacy”, w które ma się wierzyć bez uprzedniego przemyślenia, człowiek ma możliwość zdecydowania o tym, co jest dla niego dobre a co nie i znajduje czas, żeby się nad tym zastanowić. W ten sposób jest w stanie zmienić własne nastawienie do tego, czego doświadcza i spojrzeć na to inaczej niż w zasugerowany z zewnątrz sposób. Poza tym – i to jest najważniejsze – wyciągnięte wnioski są jego, a nie cudze. Umysł powinien być zaciągnięty do pracy, albowiem jego zadaniem jest pomaganie człowiekowi poprzez współdziałanie z nim. Taką współpracę można osiągnąć, jedynie używając go zamiast oddawanie go we władanie czynnikom zewnętrznym.

Zachęcam jednak do niepodejmowania zbyt pochopnych osądów, wyolbrzymiania i „przerysowywania” tego, co się usłyszało, zobaczyło i doświadczyło. W obserwacji i myśleniu ważne jest zachowanie spokoju, przeanalizowanie i danie sobie nieco czasu na przemyślenia i wyciągnięcie wniosków niż „emocjonalna jazda bez trzymanki”. Taka „jazda” może mieć fatalne skutki, albowiem jest zazwyczaj niekontrolowana. Myśli i emocje są chaotyczne, a to sprawia, że człowiek decyduje, działa i robi coś również chaotycznie. Jedno pociąga za sobą drugie. Zdystansowanie się pomaga w spojrzeniu na sprawy nie z pozycji człowieka wciągniętego w nie bezpośrednio tylko z pozycji obserwatora. Chcąc mieć jak najlepszy wgląd w sytuację, trzeba na nią spojrzeć „z zewnątrz”, a nie „z wewnątrz”.

Co jeszcze ważne, człowiek, który obserwuje i myśli jest na tyle mądry, że unika tego, co jest dla niego niezdrowe. Wie, kiedy próbuje się nim manipulować i kiedy próbuje się mu coś wcisnąć. Nie podąża ślepo za tłumem; tłum niestety nie myśli i podąża jedynie za kimś, kto ten tłum stworzył dla własnych celów. Wniosek z tego taki, że lepiej być indywidualistą, który myśli niż podążać za bezmyślnym tłumem. Nie zawsze bycie indywidualistą jest dobrze postrzegane przez tłum, za to jest na pewno zdrowsze. Tłum to zbiór osób, które zrzekły się czynności obserwowania i myślenia. Człowiek, który ceni sobie własne zdanie i przemyślenia ma najczęściej więcej mądrego do powiedzenia niż ktoś, kto tego nie robi. Ty się do takich osób właśnie zaliczasz. I to jest coś, co Cię na pewno wyróżnia. Sortuj informacje, które dostajesz. Wybieraj mądrze to, co oglądasz i czytasz w telewizji i Internecie. Nie podążaj za „podżegaczami” i „krzykaczami”. Tego się trzymaj. Obserwuj, myśl i wyciągaj własne wnioski.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nie poddawaj się strachowi, wykorzystaj go!

Nie poddawaj się strachowi, wykorzystaj go!


Autor: Daniel Karwicki


Jako ludzie jesteśmy emocjonalnymi istotami. W życiu towarzyszy nam cały wachlarz emocji – od pozytywnych do negatywnych. Jaki ich rodzaj odczuwamy, zależy od sytuacji, w jakich się znajdujemy i jakich doświadczamy. Strach z pewnością zaliczony zostanie do grupy negatywnych. Czy jednak jest to emocja tak straszna, że przez nią nic nie można zrobić? Przekonajmy się.


Strach ma wielkie oczy – tak głosi znane przysłowie. Prawdą jest, że w wielu przypadkach pojawiają się u nas obawy, kiedy chcemy albo mamy zrobić coś, czego dotychczas nie robiliśmy lub jest trudne. Często po wszystkim okazuje się też, że wcale nie było to ani straszne, ani trudne. Zrobiliśmy to i możemy spać spokojnie. Jednak nie tylko strach ma wielkie oczy. I na szczęście nie ma na to wyłączności. Co ma jeszcze wielkie oczy?

Radość, którą człowiek odczuwa w wielu przyjemnych sytuacjach. Może pojawić się radość np. z osiągniętego sukcesu, dobrej nowiny czy miłego zaskoczenia. Zauważ, że w sytuacjach, kiedy człowiek dowiaduje się o czymś przyjemnym i jest to dla niego miłą niespodzianką lub wtedy, kiedy osiągnie cel, to z radości robi zazwyczaj wielkie oczy. No i uśmiecha się od ucha do ucha. Czyż tak nie jest? Przyjrzyj się, co dzieje się z człowiekiem i jego twarzą po usłyszeniu dobrych wiadomości. Okaże się, że radość też ma wielkie oczy! I lepiej byłoby zamienić strach na radość. Piszę o tym dlatego, że nierzadko zdarza nam się porzucanie planów zrobienia czegoś wspaniałego. Wiemy, czego chcemy, pojawia się pragnienie zrealizowania tego i… powstaje blokada. Tą blokadą jest oczywiście strach. Paraliżuje i zatrzymuje w miejscu. Sprawia, że oczy stają się wielkie. I nic z tego niestety nie wynika – trzeba dodać. Niemniej ze strachem można sobie poradzić. Tak po prawdzie nie ma on realnej władzy nad nami. Może ją mieć jedynie za naszym przyzwoleniem. To człowiek decyduje o tym, czy będzie on miał władzę nad nim, czy też nie.

Czy strach to wróg?

Spieszę jednak wyjaśnić, że strach niekoniecznie musi być naszym wrogiem, z którym trzeba walczyć. Mając nad nim władzę, możemy nie tylko działać, lecz i wykorzystać go na własną korzyść. Gdybyśmy w ogóle nie odczuwali strachu, moglibyśmy wpędzić się w całkiem niezłe tarapaty. Bez żadnego sygnału ostrzegawczego ze strony strachu i postępując nierozważnie, można się „wpakować” w takie sytuacje, które nie będą ani korzystne, ani miłe – a konsekwencje będą bolesne. Skoro już o tym piszę, to rozwinę ten wątek. Strach to naturalna emocja, która ma do spełnienia swoją funkcję. Informuje nas o możliwych zagrożeniach i jest nam niezbędna do przetrwania i normalnego funkcjonowania. To ta emocja hamuje nas przed zrobieniem czegoś, co może skończyć się w przykry sposób. Wzmacnia skupienie. Dzięki niej stajemy się skoncentrowani. Strach w takiej użytecznej formie wywiązuje się ze swojego zadania znakomicie. Może i nie jest to najprzyjemniejsza emocja – to prawda – za to pożyteczna w niektórych sytuacjach. Tego samego nie można niestety powiedzieć o wyolbrzymionym strachu lub wyimaginowanym. W sumie to idzie ze sobą w parze. Wyimaginowany strach staje się też wyolbrzymiony. I to właśnie iluzje tworzone przez ten strach potrafią człowieka skutecznie blokować przed podjęciem działania. Napędzany strachem umysł tworzy niestworzone historie, sytuacje i problemy, które w rzeczywistości nie istnieją.

Proszę, pomyśl przez chwilę o tym, co zaraz przeczytasz. Ile razy zdarzyło Ci się porzucić realizację jakichś Twoich planów tylko dlatego, że wyolbrzymiłeś swój strach? Ile razy ta emocja posłużyła Ci do stworzenia negatywnych wyobrażeń? I jak dalece te iluzje okazały się prawdziwe? Nie bój się sobie odpowiedzieć szczerze na te pytania. Ja Ci się przyznam, że w moim przypadku zdarzało się to wielokrotnie. I zdarza mi się to jeszcze. Na szczęście jestem w stanie zauważyć też, że wyolbrzymiam to, co wyolbrzymiane być nie powinno. I w ten sposób redukuję niedorzeczności i iluzje, jakie umysł potrafi stworzyć, kiedy jest podsycany strachem. Zatem warto na to zwracać uwagę a podszeptów strachu słuchać jedynie wtedy, kiedy jest to konieczne; czyli wtedy, kiedy strach nam służy, a nie zniewala.

Wszystko, czego pragniesz, znajduje się po drugiej stronie strachu

Ten cytat idealnie wpasowuje się w temat niniejszego artykułu. To, czego pragniemy, co chcemy osiągnąć i gdzie chcemy być itd., jest po drugiej stronie strachu, a nie przed nim. Żeby tam się znaleźć, należy odrzucić patologiczny strach; pisząc to mam na myśli wszystkie bezsensowne i nieuzasadnione iluzje, jakie może stworzyć ludzki umysł owładnięty strachem. One nie są rzeczywiste i najczęściej w ogóle się nie zdarzają. Po co w takim razie mają decydować o tym, czy można coś osiągnąć, czy też nie? Z kolei strach, ten naturalny, niech zostanie. Robiąc coś nowego, ekscytującego lub trudnego nieodczuwanie strachu jest raczej niemożliwe. Jednak to dobrze. Dzięki temu nikt nie zapędzi się tam, gdzie nie chciałby być. System ostrzegawczy też jest nam potrzebny. Najważniejsze to mieć nad nim władzę i ruszyć się, podjąć działanie.

Weź pod uwagę również to, że człowiek boi się nieznanego. Robiąc coś po raz pierwszy albo zmierzając tam, gdzie jeszcze nie był, odczuwa obawy. Jeśli chce być ponad nimi, musi zrobić to, co ma do zrobienia pomimo obaw. Warto podjąć wyzwanie i realizować swoje cele, ponieważ nie urzeczywistnią się one w inny sposób niż poprzez aktywną ich realizację. Mówi się też, że do odważnych świat należy. Sporo w tym stwierdzeniu racji. Niemniej odwaga to nie coś, co dane jest nielicznym. Każdy człowiek jest odważny i potrafi czynić prawdziwe cuda w życiu. Jedyne co jest wymagane od ludzi, żeby tak się stało, to zrobienie pierwszego kroku a później następnego i jeszcze kolejnego. Te wszystkie kroki zaprowadzą w jedno miejsce – do celu, do sukcesu. I może, zamiast myśleć o obawach pomyśleć o tym, jaki się będzie miało wyraz twarzy po osiągnięciu upragnionego sukcesu? Wielkie oczy i szeroki uśmiech z radości. Dobrze jest też przestać skupiać się na obawach i nieuzasadnionych wymysłach. One nie są kreatywne i nic nie wnoszą. Są bezproduktywne, marnują czas i energię człowieka. One mają jedno zadanie. Zatrzymać człowieka w miejscu. A tego nie chciałby nikt, kto pragnie zmierzać do celu i zrealizować go.

Jeśli chcesz coś zrealizować i osiągnąć to nie masz innego wyjścia jak spojrzeć strachowi w oczy i powiedzieć: No dobra, ale i tak tam idę. Ten sukces jest mój. Tak czyniąc, zrobisz sobie bezcenną przysługę. Pewnego dnia, kiedy rozkoszować się będziesz upragnionym sukcesem, na pewno dojdziesz do wniosku, że było to jedyne możliwe wyjście z sytuacji: działać i robić!

Strach ma wielkie oczy, ale i radość też. Wybierz radość i działaj. Z pewnością będzie to dla Ciebie i zdrowsze i lepsze.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nie poddawaj się, zaakceptuj i działaj dalej

Nie poddawaj się, zaakceptuj i działaj dalej


Autor: Daniel Karwicki


W życiu przydarzają nam się różne niepożądane sytuacje, napotykamy też na różne problemy. Nasz stosunek do nich jest zwykle negatywny. Złościmy się i jesteśmy niezadowoleni. Próbujemy też walczyć z problemami albo się poddajemy. Takie reakcje są zrozumiałe, jednak czy taka postawa coś zmieni? Nie. Jeśli chcemy coś zmienić, warto rozważyć inne rozwiązanie.


A jakie ono jest? Akceptacja tego, co się stało, może pomóc. Może i brzmi to dość dziwnie, a Ty zastanawiasz się teraz co to za niedorzeczność. Jeśli w Twojej głowie pojawiła się taka myśl, to jest to całkiem normalne. Wiele osób nie jest przecież zadowolonych wtedy, kiedy doświadczają niemiłych sytuacji lub pojawiają się problemy. Daleko im do zaakceptowania czegoś, czego najchętniej pozbyliby się ze swojego życia i doświadczenia. Można powiedzieć, że pojawia się postawa obronna wobec czegoś, co człowieka atakuje – agresorem są np. problemy. Niemniej można zmienić nastawienie i sposób postrzegania tego, co najprzyjemniejsze nie jest – a dzięki temu spać i żyć spokojniej.

Akceptacja a poddanie się

Skoro już wspomniałem wcześniej o akceptacji, to wypadałoby wyjaśnić co mam przez to na myśli. Każda niechciana sytuacja i każdy poważny problem przysparzają nam negatywnych uczuć i myśli. A my nie chcemy ich doświadczać. Z wiadomych względów nie są one mile widziane. Gdybyśmy mieli wybór, wybralibyśmy ich pozytywny wariant. Zdarza się też, że próbujemy je odepchnąć, uciec od nich lub zapomnieć o nich poprzez np. picie alkoholu, lub sięganie po inne używki. Jednak na szczęście nie są to jedyne dostępne możliwości „poradzenia sobie z nimi”. O ile przy doświadczaniu przykrych sytuacji i problemów naturalnie pojawiają się negatywne emocje i myśli tak nasze nastawienie do tego, co się stało, można już zmienić na naszą korzyść. Z pomocą może przyjść akceptacja, która daje człowiekowi moc do odmiany nie tylko własnego postrzegania danej sytuacji czy problemu, lecz także do odmiany losu.

Przede wszystkim warto byłoby wziąć pod uwagę, że zaakceptowanie tego, co się stało, nie oznacza poddanie się temu. Jest diametralna różnica pomiędzy akceptacją a poddaniem się. Akceptacja to nic innego jak „przyjęcie na klatę” tego, co się stało. To wzięcie odpowiedzialności i zastanowienie się nad tym, jak można sobie z daną sytuacją czy problemem poradzić. Akceptacja nie oznacza też, że należy pałać miłością do niewygodnej sytuacji czy problemu – albo skakać z radości z tego powodu. Nastrój może się nie zmienić i nie jest to ani wymagane, ani potrzebne. Natomiast sama akceptacja wnosi już możliwość dokonania innych wyborów i zmian, kiedy mimo wszystko nie jest nam wesoło.

Warto sobie jeszcze uświadomić, że jeśli coś się stało, to jest to fakt dokonany. To już miało miejsce i nikt ani nic tego nie zmieni. Można więc albo pieklić się z tego powodu i próbować walczyć z tym, albo to zaakceptować i pomyśleć, co można zrobić, żeby odmienić los na lepszy. Osobiście wybrałbym to drugie rozwiązanie. Dlaczego? Walka i szarpanina niczego nie zmieniają. Przysporzą tylko więcej frustracji, żalu i wycieńczą człowieka nerwowo. Tego, co się stało, nie zmieni się, próbując z tym walczyć, bo jest to fakt dokonany – o czym już nadmieniłem. To jak przysłowiowa walka z wiatrakami. Akceptacja to z kolei przyjęcie doświadczenia i powiedzenie sobie: No dobrze, stało się, tego już nie zmienię. Mogę za to przyjrzeć się tej sytuacji czy problemowi i znaleźć odpowiednie rozwiązanie, ponieważ dzięki wzięciu odpowiedzialności mam taką możliwość.

A co przynosi poddanie się? Nic. Poddanie się to oddanie się we władzę negatywnemu zdarzeniu i problemowi. To odcięcie sobie możliwości dokonania jakichkolwiek zmian. Poddanie się zawiera prosty komunikat: Nic się nie da zrobić. Nie dam rady czegokolwiek zrobić. Tak już musi być, bo taki mój los i najwidoczniej będę cierpieć. To również prosta droga do depresji. To właśnie zafunduje sobie człowiek, który wybiera poddanie się. Dlatego moją sugestią jest, żeby nie korzystać z tego wariantu. Powód jest oczywisty. Akceptacja oznacza władzę nad problemem i możliwość rozwiązania go. Poddanie się to władza problemu nad człowiekiem.

Lepiej na tym wyjdziesz

Oczywiście na zaakceptowaniu tego, co się stało niż na poddaniu się. Najlepiej niech wyjaśni to przykładowa sytuacja. Jest człowiek, który w wyniku niekorzystnych inwestycji stracił sporą sumę pieniędzy. Zawiniły również jego błędne decyzje popełnione podczas inwestowania. Ma on zatem dwa wyjścia:

1. Zaakceptować zaistniały stan rzeczy, wziąć się w garść, doszkolić w inwestowaniu, odzyskać pieniądze, podjąć mądrzejsze decyzje i zainwestować je tam, gdzie będą z tego zyski. Rzecz jasna ryzyko nadal istnieje, albowiem różne sytuacje mogą się zdarzyć, jednak dzięki większemu doświadczeniu i wiedzy zmniejsza się ono wielokrotnie. Taki człowiek jest również „na chodzie”, ponieważ rwie się do działania, jest aktywny i pragnie coś zmienić. Pomimo porażki nie poddał się. Zaakceptował to, co się stało, wyciągnął odpowiednie wnioski, wziął odpowiedzialność i działa dalej. Nie pozwolił, żeby jego historia miała się zakończyć w ten sposób.

2. Poddać się, nie zrobić nic i zacząć np. pić z tego powodu nie widząc wyjścia z sytuacji. Rozłożyć ręce i powiedzieć: Tak najwidoczniej musi być.

O czym świadczy pierwsze rozwiązanie? Świadczy o charakterze człowieka. A drugie? O jego braku. Widać teraz różnicę pomiędzy akceptacją a poddaniem się.

Akceptujący człowiek wyjdzie o wiele lepiej z opresji niż ten, który się poddaje. Moc do dokonania zmian dana jest każdemu. Od człowieka jedynie zależy czy z tej mocy skorzysta. Wiadomo, że nie zawsze jest człowiekowi łatwo dźwignąć się z powrotem na nogi, kiedy dotykają go wielkie problemy. Mimo to śmiem twierdzić, że człowiek, który radzi sobie z największymi problemami, jest też tym, który odnieść może najbardziej spektakularne sukcesy. Zaakceptować poważny problem, wziąć odpowiedzialność i znaleźć rozwiązanie to z pewnością przymioty człowieka odważnego; kogoś, kto nie ugiął się pod jarzmem niepowodzeń.

Zachęcam do brania odpowiedzialności i akceptacji tego, co się stało. Akceptacja niesie też ze sobą coś istotnego – większy spokój. Być może nie zmieni się nastrój z negatywnego na pozytywny, aczkolwiek zmieni się coś innego. Nastawienie i podejście. Wzmożone zostaną przy okazji: kreatywność, motywacja i energia do działania. Tego nie uzyska ten, kto walczy i szarpie się z problemem lub się poddaje. Taki człowiek nie zazna spokoju. Spędzać będzie bezsenne noce, obwiniając siebie i innych oraz swoje problemy jednocześnie zatapiając smutki za pomocą alkoholu. Spokój dany będzie temu, kto zaakceptuje. Jaką Ty wybierzesz drogę, zależy tylko od Ciebie. Domyślam się, że wybierzesz twórczą drogę i z każdą sytuacją i każdym problemem poradzisz sobie znakomicie. I niech tak się stanie!


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Sprecyzuj to, co chcesz powiedzieć

Sprecyzuj to, co chcesz powiedzieć


Autor: Daniel Karwicki


Codziennie rozmawiamy z innymi ludźmi. Rzadko kiedy jesteśmy wolni od kontaktów z nimi. Chyba że ktoś wybierze pustelniczy tryb życia, to jest inaczej. Nie będę jednak pisał o pustelnikach. Skupię się natomiast na tym, co jest ważne w komunikacji międzyludzkiej. A co jest w niej tak istotne? Zapraszam do przeczytania artykułu.


Jak można wywnioskować z tytułu niniejszego tekstu, dużą rolę odgrywa sprecyzowanie tego, co zamierza się powiedzieć. Obserwując sposób komunikowania się ludzi, można dojść do wniosku, iż jest to element, którego brakuje w rozmowach i przekazywaniu informacji. Na szczęście nie jest to problem, który dotyka wszystkich, niemniej jest zbyt często spotykany u wielu osób. I dlatego warto przyjrzeć mu się bliżej i przy okazji się go pozbyć. Jak zatem sobie z nim poradzić?

Szanuj swojego rozmówcę

Zakładam, iż jesteś osobą, która preferuje szczere rozmowy, konkretne informacje i brak „rozjeżdżania” się w dialogu – czyli poruszania zbędnych wątków, które nie są potrzebne. Taka postawa jest jak najbardziej godna pochwały. Ludzie mają niestety tendencję do nadmiernego gadulstwa, przekazywania „podrasowanych” informacji czy też mówienia tylko po to, żeby mówić. Kiedy rozmawia się z takimi ludźmi, do głowy przychodzą myśli typu: „kiedy przejdzie do sedna?”, „o czym on/ona właściwie mówi?” albo „kiedy wreszcie skończy?”. I są to myśli jak najbardziej uzasadnione. Jest to przecież marnowanie naszego czasu i przepis na zniechęcenie do rozmów i kontaktów z takimi ludźmi. No i gdzie w tym wszystkim konkrety? Jak już się pojawią to pewnie po godzinie zbędnego monologu, którego można uniknąć. Mało kto to lubi, za to wiele osób to robi. Dobrze byłoby to zmienić. No właśnie. Co zrobić, żeby samemu/samej precyzować własne wypowiedzi?

Najważniejsze to skupić się na głównym przekazie. Czyli na tym, co faktycznie chce się powiedzieć. Jest to z pewnością sprawa oczywista, a jednak ludzie tak często o tym zapominają. Wtrącają podczas rozmowy wiele pobocznych wątków, które nie mają nic wspólnego z głównym. Niech za przykład posłuży rozmowa dwóch osób. Jedna chce przekazać drugiej informacje dotyczące zalet nowego samochodu, który nabyła. Tymczasem, zamiast wychwalać pod niebiosa tylko nowy nabytek i jego możliwości zaczyna mówić też o tym, co ugotowała na obiad, z kim rozmawiała, kogo spotkała itp. Być może ta osoba uważa, że przekazanie tak „istotnych” informacji jest niezbędne, tyle że rozmówcy może to w ogóle nie interesować. I najczęściej tak jest. Nie dość, że taka paplanina zabiera czas to i niczego do rozmowy nie wnosi. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że słuchacz zacznie być poirytowany i zniecierpliwiony. Jest to coś, na co z pewnością warto zwrócić uwagę przy rozmowach i chęci przekazania konkretów. Przykre jest to, że niektórzy zdają się tego nie zauważać i nie interesują ich odczucia słuchacza. A na to w szczególności powinni zwrócić uwagę. Druga osoba nie jest pojemnikiem na wszelkiego rodzaju informacje. Swojego słuchacza i rozmówcę powinno się szanować; powinno się szanować także jego odczucia i czas. On też ma swoje życie i obowiązki a zbędna gadanina skutecznie go od tego odciąga. I o tym akurat warto pamiętać.

Chcąc jeszcze lepiej skonkretyzować własną wypowiedź, to oprócz skupienia się na głównym przekazie, wypadałoby unikać wszelkich niejasności, niedopowiedzeń i domysłów. Zostawienie rozmówcy z niedopowiedzeniami i w następstwie tego z domysłami nie jest rozsądnym rozwiązaniem. Szczególnie bolesne może być to np. w związku, kiedy jedna strona każe drugiej się czegoś domyślić. W tym miejscu posłużę się kolejnym przykładem. Miała miejsce rozmowa partnerów, która się jednak „ucięła”. Coś się stało podczas konwersacji – być może wystąpiła różnica zdań – i jedna ze stron uznała, że „mądrzej” będzie ją przerwać. Pierwsza z nich została z domysłami, a druga liczy na to, że ta pierwsza domyśli się w 100%, czego ta druga chce i co chciała przekazać. To jakaś komedia – można rzecz. Absurdalność takiej sytuacji może byłaby i zabawna, gdyby nie to, że jest to smutny widok, który obserwuje się na co dzień. Jak wiele osób potrafi zepsuć związek, znajomość czy biznes przez niedopowiedzenia i zostawiając innych z domysłami? Nie należy liczyć na to, że druga strona domyśli się tego, co my mamy na myśli. Trzeba to powiedzieć! Chociażby z tego względu, że te domysły często są inne i rozmówca może wyciągnąć zupełne inne wnioski; inne niż my zakładaliśmy. Błędem jest zatem przyjmowanie założenia, że na nasze życzenie druga strona domyśli się akurat tego, czego chcemy. Taka pewność najczęściej zostaje brutalnie przerwana przez zgoła inny domysł rozmówcy. Żeby uniknąć nieporozumień, zachęcam do kończenia tego, co zaczęło się mówić. I to kończenia nie w sposób typu: „ja kończę, a Ty się domyśl”. Na myśli mam raczej to, żeby dokładnie wyjaśnić, co się ma na myśli. W miejsce niedopowiedzeń, niejasności i domysłów sensowniej jest wstawić wypowiedź, która ma ręce i nogi oraz konkretne informacje. Dzięki temu zapobiegnie się przykrym następstwom. Chcąc być zrozumianym, trzeba mówić zrozumiale. Niezrozumienie nie bierze się zazwyczaj z winy słuchacza tylko z winy tego, kto mówi. To jak druga osoba zrozumie wypowiedź, zależy od tego, w jaki sposób zostanie ona przekazana. Podobnie jak z daniem na tacy. Może być na niej pyszne jedzenie, dobrze przygotowane a dodatkowo widzisz i wiesz dokładnie, co jesz. Może być też źle przygotowane, niesmaczne, wymieszane i przez to nie masz pojęcia, co to właściwie jest. Tak samo jest z rozmowami, wypowiedziami i przekazywaniem informacji. Dobrze podane „wchodzą” najlepiej.

Co jeszcze można dodać? W kontekście powyższych wywodów nie będzie pewnie niespodzianką, jak dodam, że kultura wypowiedzi też ma znaczenie. Używanie wulgarnych słów czy krzyku nie wpływa dobrze na jakość komunikacji i przekazu. Czasem ludzi nieco „ponosi”. Z tym że skutki tego „ponoszenia” mogą być fatalne. A gorzej będzie, jeśli nastąpi kombinacja trzech powyższych czynników: brak skupienia na głównym przekazie, niedopowiedzenia i domysły, brak kultury wypowiedzi. To recepta na porażkę. Nie należy się później dziwić, że relacje ludzkie są w opłakanym stanie. Można je mimo wszystko utrzymać w należytym stanie. Przyda się odrobina chęci i bacznego zwracania uwagi na to, co i jak się mówi.

Mów konkretnie, wprost i bez niejasności

Przyznam się, że też stale pracuję nad polepszaniem swoich umiejętności porozumiewania się z innymi i przekazywania informacji. To nie jest też praca, która ma swój koniec. Nie ma chyba ludzi idealnych pod tym względem, chociaż mogę się mylić. Zapewniam Cię jednak, że ta praca przynosi dobre korzyści. I warto się jej podjąć. Dzięki niej człowiek staje się lepszym rozmówcą i słuchaczem, a skoro staje się lepszy, tym lepiej komunikuje się z innymi, przekazuje informacje i jest rozumiany. Wszak o to w życiu chodzi, żeby być zrozumianym i rozumieć innych. Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak zalecić skupienie się na głównym przekazie, kończenie tego, co ma się do powiedzenia w sensowny sposób i stosowanie kultury wypowiedzi. Powodzenia!


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.