31 października 2018

Skup się na priorytetach

Skup się na priorytetach


Autor: Daniel Karwicki


Wszyscy mamy jakieś marzenia i cele, które chcielibyśmy zrealizować. Kiedy skutecznie i systematycznie działamy na rzecz własnych planów, przynosi nam to wielką satysfakcję. Nie ma co ukrywać, że wszyscy lubimy widzieć konkretne efekty naszej pracy. Jednak często doświadczamy czegoś przeciwnego. Co zatem zrobić, żeby nasze działania były bardziej produktywne?


Jak sam tytuł wskazuje, należy skupić się na priorytetach. Mimo wszystko nie zawsze oczywiste jest to, co należy do priorytetów. Prawdziwe będzie stwierdzenie, iż w wielu przypadkach ludzie ich nie posiadają. Skąd ten wniosek? Gdyby było inaczej, nie byłoby tylu problemów i bałaganu w życiu ludzkim. To właśnie brak sprecyzowania tego, co jest ważne i odseparowanie tego, co nieważne czyni w życiu zamęt. Można mieć naprawdę wspaniałe plany, lecz bez określenia priorytetów, które pomogą w ich osiągnięciu, nie zajdzie się daleko. W związku z tym pokrótce omówię tutaj, jak można uporządkować własne działania i skupić się na tym, co faktycznie jest istotne.

Czym są priorytety?

Szczerze powiedziawszy, ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, co do nich należy. A to z tego względu, że jako ludzie mamy różne cele i marzenia i wobec tego nie u każdego mogą one być takie same. Wszystko zależy od tego, co akurat dla każdego jest ważne w życiu. Jeśli natomiast są zbieżne, to mogą z kolei zajmować inne miejsca w hierarchii; mogą też się zmieniać, albowiem jako ludzie też się zmieniamy. Są one bardzo indywidualną kwestią, także zrozumiałe jest, że nie można przyporządkować priorytetów jednej osoby do drugiej. Byłby to raczej chybiony pomysł. Wiadomo, że ktoś, kto pragnie zrzucić zbędne kilogramy, ma zupełnie inną wizję odnośnie do tego, co jest dla niego ważne niż ktoś, kogo marzeniem jest posiadać dom albo odbyć podróż dookoła świata. Tak na marginesie – to tylko mały przykład. Niemniej tym, co je łączy, jest to, co dzięki nim osiągamy w życiu i jakie korzyści odnosimy, posiadając je. Szkoda tylko, że nie za wiele osób zdaje sobie sprawę z ich mocy i dobroczynnego wpływu na życie. Wiedzą to natomiast ci, którzy osiągają to, czego pragną. Żeby również dołączyć do grona tych ludzi, dobrze byłoby lepiej je określić i trzymać się ich. A to zrobić może już każdy. Jak?

Przede wszystkim należy zrozumieć, że nie wszystko służy. To właśnie wcześniej wspomniany brak sprecyzowania tego, co ważne prowadzi do sytuacji, w których człowiek jest rozstrzelony, ponieważ nie czyniąc rozróżnień, doprowadza on do czegoś dla niego szkodliwego. Nie przedkłada rzeczy ważnych nad nieważne. I to powoduje, że zamiast zabierać się w pierwszej kolejności za rzeczy istotne i kierować się własną hierarchią priorytetów robi zazwyczaj wszystko na chybił trafił. Tym samym rezultaty jego poczynań i postawy życiowej są również niejasne. Kiedy ma się rzeczywiście poważny cel w życiu, nie może być mowy o zrealizowaniu go w sposób chaotyczny, czyli robiąc rzeczy niekoniecznie potrzebne i przybliżające do niego, jak i kierowanie się nastawieniem, które wprowadza jedynie bałagan. Żeby coś osiągnąć potrzeba dokładniejszego samookreślenia się oraz charakteru i woli. To wyzwanie, lecz każdy jest w stanie mu sprostać.

Określ własne priorytety

Na pewno jesteś osobą, która ma konkretny cel do osiągnięcia albo marzenie, które chce zrealizować. Na pewno pomocne będzie poświęcenie nieco czasu na przemyślenie, co pomoże Ci dostać się tam, gdzie pragniesz być – innymi słowy co musisz zrobić, aby Twój cel się urzeczywistnił. Jeśli dla przykładu prowadzisz biznes i chcesz, żeby lepiej prosperował i przynosił większe dochody, musisz zastanowić się nad tym, co zrobić, żeby go usprawnić. Być może będzie trzeba zainwestować w siebie i wybrać się na szkolenia związane ze sprzedażą lub podnieść swoje umiejętności interpersonalne. Albo jedno i drugie. A może Twoim celem jest jakaś wielka wyprawa i zwiedzenie świata? I w tym przypadku ważne jest dowiedzieć się, co będzie Ci potrzebne i przygotować się do niej. Oczywiście opisałem hipotetyczne sytuacje mające na celu jedynie wyjaśnić, w czym rzecz. Jest całkiem prawdopodobne, że masz inne zamiary, jednak ta sama zasada panuje wszędzie. Kiedy to będzie już sprecyzowane to trzeba zrobić kolejną rzecz. Jest nią wyeliminowanie wszystkiego, co pochłania Twój czas i energię, a nie daje Ci w zamian nic. To niezbędna procedura, albowiem jedną z rzeczy, jaka przyprawia człowieka o frustrację, jest brak czasu.

Zauważ, że ludzie narzekają na brak czasu. A wiesz, jaki typ ludzi robi to najczęściej? Robią to ci, którzy nie posiadają sprecyzowanych celów i priorytetów w życiu. To jest właśnie różnica pomiędzy osobami, które wiedzą, czego chcą a tymi, które nie mają pojęcia. Osoby ukierunkowane na realizowanie własnych celów nie zajmują się rzeczami nieważnymi, gdyż robienie rzeczy istotnych pochłania je całkowicie, zatem nie mają czasu na robienie tego, co nieważne. I dlatego nie poświęcają im uwagi. Interesujące, racja? Odwrotna sytuacja ma miejsce w przypadku ludzi, którzy robią wszystko, lecz nie to, co powinni. Im zawsze brakuje czasu i „nie wyrabiają się ze wszystkim”. Gdyby tylko zaprzestali robienia „wszystkiego”, zyskaliby więcej czasu na robienie tego, co najważniejsze. I w tym miejscu pojawia się kolejne zadanie dla Ciebie. Sam musisz dokonać wnikliwej obserwacji czynności, które wykonujesz. Poobserwuj siebie i spójrz, co rzeczywiście przynosi Ci korzyści i efekty a co nie. Widzisz, ludzie mają tendencję do marnowania czasu przy czynnościach, które nie dają im niczego. To pochłaniacze czasu. Zaliczyć do nich można np. leżenie na kanapie ze wzrokiem mętnie wlepionym w ekran telewizora, bezcelowe surfowanie w Internecie, rozprawianie o sprawach mało istotnych itp. Założyć się można, że gdyby chociaż część z tych „obowiązków” sobie odpuścili albo znacznie ograniczyli, znalazłoby się automatycznie więcej czasu na prawdziwe priorytety. Do tego potrzebne jest jednak zrozumienie, że pragnąc osiągnąć zamierzony cel, należy dać mu czas, uwagę, energię i poświęcenie. To podobnie jak z inwestycją. Ona przynosi zysk wtedy, kiedy w pierwszej kolejności coś się od siebie daje. Także cel będzie daleko dopóty, dopóki człowiek nie uświadomi sobie, że musi zmienić nieco swoje podejście i dać coś od siebie. Chciałbym przy okazji nadmienić, że nie zamierzam do końca krytykować czynności, które nie stanowią priorytetów. Nie chodzi o to, że są one według mnie złe. Chodzi bardziej o to, że są wykonywane przez wiele osób w pierwszej kolejności, a to poważny błąd. Rzeczami mało istotnymi można się zająć jedynie wtedy, kiedy te ważniejsze zostały już zrobione. Priorytety ponad wszystko. I nie jest to tylko tani slogan. To poważna sprawa i wie o tym każdy, dla kogo priorytety stanowią świętość.

Zachęcam Cię do kierowania się w swoim życiu i codziennych obowiązkach priorytetami. Wynikać będą z tego dwie korzyści. Pierwsza – będziesz skupiony na robieniu najważniejszych rzeczy, które ostatecznie przyniosą Ci korzyści i dzięki którym osiągniesz cel. Druga – nie będziesz marnował czasu na coś, co i tak Ci nic nie da. Mogę Ci zagwarantować, że kiedy zaczniesz kierować się priorytetami i odpuścisz sobie zajmowanie się zbędnymi czynnościami, po jakimś czasie zaobserwujesz, jak bardzo niepotrzebne one były i zdziwisz się, jak mogłeś w ogóle poświęcać im czas i uwagę. W takim razie skup się na priorytetach. To dzięki nim będziesz bardziej ukierunkowany na robienie tego, co jest najbliższe Twemu sercu. I niechaj tak będzie.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Praca nad sobą zawsze popłaca

Praca nad sobą zawsze popłaca


Autor: Daniel Karwicki


W każdej sferze życia mamy sporo do zrobienia i nauczenia się – oczywiście chodzi tutaj o tych, którzy chcą się rozwijać i czynić swoje życie lepszym. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak zadbać o to, aby mieć dobre wzorce i dostęp do użytecznej wiedzy, która wykorzystana w praktyce przyniesie korzyści. Być może zastanawiasz się, dlaczego jest to ważne?


Szczerze powiedziawszy, niewielki procent ludzi bierze się za usprawnianie swojego życia. Z jednej strony praktycznie większość z nich pragnie czegoś więcej, jednak z drugiej strony nigdy nie zabierają się za to, żeby faktycznie coś zmienić. Włączają hamulec, a to sprawia, iż stoją w miejscu. Zastanawiają się także, czemu nic nie idzie tak, jak powinno. Jak to zwykle bywa, obwiniają przy tym los, innych ludzi czy sytuacje za stan, w jakim znajduje się ich życie. Prowadzi to do rozgoryczenia i tak po prawdzie do doświadczania ciągle tego samego. Mimo wszystko nie musi tak być wiecznie. Zawsze jest wybór i zawsze można dokonać zmiany. Dla chcącego nic trudnego – że użyję znanego powiedzenia. Należałoby tylko zmienić nieco podejście do samego życia, jak i do siebie. I o tym będę tutaj pisał.

Coś, co trzeba zrozumieć

Jesteśmy istotami, które mają fantastyczne predyspozycje do rozwijania się. Chyba żaden inny gatunek na tej planecie nie ma takich możliwości, jakie my posiadamy pod tym względem. Sprowadza się to do tego, że jesteśmy zdolni do dokonywania niebywałych rzeczy w życiu i rozwijania się w naprawdę piękny sposób. Dlaczego by tego nie wykorzystać? A może zapytam inaczej. Dlaczego tak dużo ludzi nie wykorzystuje własnego potencjału? Co ich przed tym zatrzymuje? Odpowiedź nie będzie zbyt zaskakująca. Lenistwo – tak można to w skrócie ująć. Nie każdy chce wykazać się choćby minimalnym wysiłkiem w celu poprawy swojego życia. Zbyt wiele osób robi jedynie to, co łatwe i na tym poprzestaje. Nie oszukujmy się. Robienie tego, co łatwe nigdy nie przynosi wielkich korzyści ani niczego wartościowego. Za to włożenie wysiłku i pracy w doskonalenie siebie i swojego życia już tak. Tak więc głównym powodem, który sprawia, że te osoby nie mogą zbyt wiele zmienić, jest ich nastawienie, sposób myślenia i właśnie lenistwo. Jeśli to się nie zmieni to i życie również.

Żeby dokonać zmian, trzeba przede wszystkim nabrać nieco pokory i być szczerym wobec siebie. Każdy z nas ma wiele do nadrobienia w każdej sferze życia. Wszak na tym polega rozwój. Gdybyśmy byli chodzącymi ideałami, to w zasadzie niczego już byśmy się nie nauczyli, jak i przestalibyśmy się rozwijać. To smutna perspektywa, albowiem oznaczałoby to dla nas naprawdę koniec. Pomyśl tylko o tym. Co może zrobić człowiek, który nie ma możliwości dalszego rozwoju, gdyż uznał się za absolut? Może jedynie stać w miejscu, a to oznacza regres. Smutny finał – zgodzisz się z tym? Cała więc radość życia polega na wzrastaniu, a to można robić wyłącznie poprzez stałą pracę nad sobą i nad takimi obszarami w życiu, które potrzebują usprawnienia. Dla człowieka, który stwierdził, że jest gotowy na zmiany, otwierają się wszelkie możliwości. A gotowym można być wszędzie i zawsze, ponieważ pozostaje to kwestią dokonania jednej jedynej decyzji.

Jesteś gotowy?

Na przyjęcie odpowiedzialności za własne życie i rozpoczęcie pracy nad sobą? Skoro tak to fantastycznie. Stoisz przed wielkimi możliwościami. Wykorzystaj w takim razie swój potencjał najlepiej, jak to jest możliwe. Na pewno pomoże Ci w tym odpowiedni dobór ludzi, którymi się będziesz otaczał. Niezależnie od tego, co robisz i jakie sfery pragniesz w swoim życiu rozwijać i usprawniać – może to być związek albo biznes, sport, który uprawiasz lub relacje międzyludzkie – to szukaj zawsze ekspertów, którzy wyjaśnią Ci dobrze, w czym rzecz, albowiem to od nich dostaniesz fachowe porady, które po zastosowaniu w praktyce okażą się skuteczne i przyniosą Ci korzyści. To jest wiedza na wagę złota i rozumiejąc to, docenisz jej zalety. Nieporozumieniem jest natomiast zwracanie się do tych, którzy się nie rozwijają i nie czują takiej potrzeby, za to chętnie wypowiedzą się na każdy temat oraz udzielą „stosownych porad”. Chodzenie do takich ludzi z własnymi problemami to przepis na katastrofę – z tego prostego względu, że po „wizycie” będzie jeszcze gorzej niż uprzednio. Jak bowiem mogą pomóc Ci ludzie, którzy szerokim łukiem omijają rozwój i pracę nad sobą? Wydaje się więc całkiem normalne, że należycie dobrane towarzystwo prawdziwych ekspertów pozwoli Ci na odpowiedni rozwój. Takich ludzi można określić mentorami. To wyjątkowe osoby, z których wiedzy i doświadczenia warto skorzystać. Wynika z tego morał, że z kim się zadajesz, takim się stajesz. Ma to sens, zgodzisz się z tym?

Również nie bez znaczenia jest to, co sobie na co dzień przyswajamy i na czym skupiamy swoją uwagę. Dzisiejszy świat to świat informacji, ponieważ napływają one do nas z każdej strony i każdym możliwym sposobem. To sprawia, że ludzie w dużej mierze stają się rozproszeni i przyswajają różne treści, które często okazują się bezużyteczne. Zamiast wyciągać z tego natłoku informacji to, co akurat pożyteczne marnują czas na zajmowanie się zwykłymi bzdurami. To ma też niebagatelny wpływ na życie i na światopogląd – i dodać oczywiście należy, iż ten wpływ jest negatywny. Brak odseparowania pożytecznych treści od bezużytecznych powoduje mętlik i człowiek przez to się gubi. Warto o tym pamiętać.

O czym jeszcze wspomnieć? Ach tak. Dobór towarzystwa, ekspertów, mentorów, jak i wiedzy wymaga włożenia w to wysiłku. Nie mam jednakże zamiaru pisać tutaj, że chodzi o jakiś heroiczny fizyczny wysiłek. Owszem, praca nad sobą i nad tymi obszarami życia, które także jej wymagają, nie obejdzie się bez poświęcenia i oddania czasu na naukę i rozwój. Niemniej przysłowiowe owoce, jakie człowiek później zbierze dzięki swojej pracy, będą piękne i bezcenne. I to właśnie człowiek, który podjął się pracy nad sobą, stwierdzi później, że było warto. Cierpliwość, samodyscyplina, systematyczność, pokora i szczerość wobec siebie dadzą w końcu odpowiednie rezultaty. Tego nie dowie się ktoś, kto idzie zawsze po linii najmniejszego oporu. Do Ciebie więc należy decyzja, co zamierzasz ze sobą zrobić i jaką ścieżkę życiową wybrać.

Błędem jest niewykorzystywanie własnych możliwości – trzeba to przyznać. Nie marnuj zatem swojego potencjału. Patrz zawsze, w jakich sferach życia masz największe problemy i co sprawia Ci kłopot. Kiedy to zidentyfikujesz, masz wspaniałą sposobność poradzenia sobie z nimi – wymagana będzie jedynie Twoja wola, aby tak się stało. Łatwiej Ci będzie, jeśli poszukasz pomocy u kogoś, kto faktycznie może pomóc Ci w Twoim samorozwoju. Człowiek to istota dość „plastyczna”, a więc może się zmienić. Wykorzystaj więc tę „plastyczność” i niech nigdy nie przyjdzie Ci na myśl, że niczego nie możesz zmienić w sobie oraz w swoim życiu. Możesz i wszystko zależy od Ciebie.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Skoncentruj się na tym, co robisz

Skoncentruj się na tym, co robisz


Autor: Daniel Karwicki


W zasadzie to powinienem napisać, abyś skoncentrował się na tym, co robisz, o ile jest to ważne – oczywiście ważne dla Ciebie. Dlaczego należy to uczynić i jakie korzyści to ze sobą niesie? Powodów oraz korzyści, dla których warto to zrobić, jest wiele, jednak w dużej mierze ludzie o nich nie myślą. Może więc dobrym pomysłem byłoby zacząć brać to pod uwagę?


Nie jest żadną niespodzianką, iż człowiek najczęściej jest rozproszony, a w jego umyśle panuje jeden wielki mętlik – to tak naprawdę dotyczy wielu z nas, naprawdę wielu. Żyjemy w jakimś szalonym pędzie, próbując zrobić wszystko w jak najkrótszym czasie i najlepiej jednocześnie. Tylko czy tak naprawdę jest to właściwe rozwiązanie, które daje satysfakcję i stanowi o jakości tego, co robimy? Tutaj można polemizować, a w mojej skromnej opinii jest to poważny błąd. Sam również dałem się złapać w sidła tzw. wielozadaniowości i szczerze mówiąc, jest to najgorsze rozwiązanie z możliwych. Nie wiem, jakie są Twoje odczucia wobec tego, co piszę, jednak mam nadzieję, że ten artykuł sprawi, iż chociaż przez chwilę się nad tym wszystkim zastanowisz. Zatem zapraszam Cię do zapoznania się z jego dalszą częścią.

Czym jest wielozadaniowość?

To mit, który z umiłowaniem „kupują” ludzie, myśląc, że pomoże im on rozwiązać ich własne problemy z natłokiem spraw, jakie mają do załatwienia i jednocześnie pozwoli im zyskać więcej czasu. Gorączkowo więc, jak mrówki, biegają to w jedną stronę to w drugą i zastanawiają się, czy się ze wszystkim wyrobią. Tak na marginesie. Różnica pomiędzy ludźmi a mrówkami jest taka, że mrówki mają konkretny cel w tej całej swojej bieganinie a ludzie nie. Wynika z tego, że ludzie pędzą, tyle że nie za bardzo wiedzą gdzie albo wiedzą, lecz nie mogą się zdecydować, w którą stronę mają najpierw podążyć i co zrobić jako pierwsze. Tworzy się wtedy istna konsternacja i w efekcie biorą się oni za wszystko w tym samym czasie. Rezultat takiego postępowania jest najczęściej… opłakany. A zamiast korzyści i zaoszczędzenia czasu dostają coś zupełnie odmiennego. Dlaczego tak się dzieje?

Nie potrzeba wcale czarodzieja, żeby zrozumieć, w czym tkwi problem. Wiadomo, że najlepiej jest, jeśli każda wykonywana czynność dostaje 100% uwagi zamiast nikłego skupienia. Skoro człowiek „nie jest całym sobą” w tym, co akurat robi – czyli nie daje z siebie wiele – jak może w tym wypadku myśleć o ewentualnych korzyściach i jakości tego, co robi? Jego energia i uwaga są rozproszone pomiędzy wieloma czynnościami, które wykonuje w tym samym czasie, a więc każda czynność dostaje minimum uwagi i energii. To przełoży się na efekty. Wyobraź sobie teraz człowieka, który równocześnie rozmawia przez telefon o pogodzie i plotkuje, pisze jakiś referat i przy okazji ogląda w telewizji ulubiony serial. To taki pakiet 3 w 1 – jak to czasem w hasłach reklamowych bywa. Z tym że ten pakiet to przepis na katastrofę. A to jest jedynie 3 w 1, ponieważ ludzie potrafią nieco go zwiększyć… szczególnie jeśli chodzi o pierwszą cyferkę. W związku z tym nasuwa się oczywista myśl. Co tak naprawdę robi ten osobnik? Tak naprawdę wydłuża sobie czas pisania referatu, zajmując się rzeczami, którymi nie musi się w danej chwili zajmować. Nie dostrzega jednak problemu, gratulując sobie zapewne później świetnie wykonanego zadania i „dobrego tempa”. Szkoda, że nie wpadnie taki gagatek na myśl, że napisałby referat w przynajmniej o połowę krótszym czasie, gdyby nie zajmował się mało istotnymi sprawami – wtedy to dopiero mógłby sobie pogratulować. Poplotkować można sobie przecież kiedy indziej, obejrzeć serial też. Szkopuł w tym, że bohater tej krótkiej historii nie ustalił sobie, co jest priorytetem do zrobienia i na czym się skupić i co można sobie spokojnie odpuścić. Wrzucił wszystko do jednego kotła. To tak, jakby bigos mieszać z zupą pomidorową i myśleć, że wyjdzie z tego coś dobrego; wyjdzie raczej coś niejadalnego i będzie potrzebna pigułka na niestrawność – albo i całe opakowanie pigułek. I tak właśnie wielozadaniowość tworzy coś w gruncie rzeczy niestrawnego. Prędzej czy później łapanie się za każdą czynność w tym samym czasie odbije się niezłą czkawką. Można mimo wszystko tego uniknąć. I dla własnego spokoju mądrze byłoby o tym pomyśleć.

Co tak naprawdę jest ważne?

Jak już wiesz – i być może z własnego doświadczenia również – że wykonywanie wielu czynności bez zorientowania się w tym, które należy wykonać w pierwszej kolejności, a które można sobie odpuścić, przyczynia się do tworzenia chaosu w działaniach. Potrzebny zatem jest plan, czyli rozpisanie sobie przebiegu dnia, tygodnia czy też miesiąca. Pozwala to na lepsze skoncentrowanie się na wykonywaniu tego, co ma się w planie. Jednakże, żeby plan miał ręce i nogi, i żeby był dobry, powinien zawierać coś, bez czego żaden sukces, powodzenie oraz jakość i efektywność nie miałyby miejsca. Co to takiego?

Najważniejszym czynnikiem jest rozeznanie się we własnych priorytetach. To one ukazują to, na czym przede wszystkim należy się skupić. Ile jednak osób posiada priorytety? Albo zapytam inaczej. Ile osób ma świadomość co do tego, co jest dla nich naprawdę ważne a co nie? Być może wiele z nich odpowie, że wie. Zastanawiające za to jest z kolei to, czemu w takim razie nie dają temu 100% uwagi? Głównym problemem jest więc mieszanie priorytetów ze sprawami mało istotnymi, które albo mogą poczekać, albo mogą w ogóle być odstawione na bok. Prosty przykład nieco powyżej wyjaśnił, o co chodzi. Tak naprawdę oddanie się w pełni wykonywaniu jednej czynności pozwala na zrobienie jej naprawdę dobrze. Ma się rozumieć, takie działanie ma więcej sensu, jeśli jest to priorytet. Raz, że poświęca się czas i energię na zrobienie czegoś naprawdę ważnego a dwa, że eliminuje się w ten sposób czynności, które nie mają dobrego wpływu na rzeczy ważne i nie są też nikomu ani niczemu potrzebne. Możesz z łatwością zauważyć, jak ludzie marnują swój czas, uwagę i energię. Wydzwaniają, żeby zawracać komuś głowę nieistotnymi sprawami, przesiadują godzinami na portalach społecznościowych, nie robiąc tam nic sensownego, robią także to, co odciąga ich od tego, czym mają się zająć – odrywają się, żeby gapić się w ekran telewizora, sprawdzają co chwilę, czy są nowe e-maile albo surfują po Internecie, sami nie wiedząc w jakim celu itd. Takich czynności, które mogą wyrwać człowieka ze stanu koncentracji, jest wiele i każdy dobrze zdaje sobie sprawę, czym one są. Nie sugeruję jednak, żeby zaprzestać sprawdzania np. e-maili czy odwiedzania portali społecznościowych i prowadzić jakiś ubogi w rozrywki tryb życia. Sugeruję natomiast mądre przemyślenie sobie, kiedy i co należy zrobić. Sprawami, które nie są aż tak ważne, można zająć się w wolnym czasie, czyli wtedy, kiedy te najważniejsze zostały już zrobione. Trzeba ustalić jakąś hierarchię i oddzielić rzeczy istotne od tych mniej lub w ogóle nieistotnych. To jest klucz do poukładania sobie nie tylko dnia, lecz do i ułatwienia sobie życia. Pomyśl przez chwilę. Jaką korzyść może przynieść robienie czegoś, co nic Ci nie daje i zabiera tylko czas i energię? Nie lepiej jest oddać ten czas i siły na coś, co ma największe znaczenie w Twoim życiu? Tak podpowiada rozsądek – i dobrze podpowiada. Prawdą jest, że ludzie robią wiele niepotrzebnych rzeczy. I po co? Dlaczego nie zaczną w zamian robienia czegoś, na czym by zyskali oni i ich życie?

Pamiętaj, że to ile dajesz z siebie na wykonywanie jakiejkolwiek czynności, ma znaczenie. Twój rezultat będzie adekwatny do włożonego wysiłku. Dając 20%, nie spodziewaj się 100% zwrotu. Co dajesz, to wraca. Wynika z tego, że warto dawać z siebie wyłącznie 100%. Najlepiej się to robi, kiedy wykonuje się jedną czynność w jednym czasie, a dopiero po jej skończeniu bierze się za drugą. I dobrze by było, gdyby te czynności były w pierwszej kolejności priorytetami, a nie dość osobliwą i niezorganizowaną mieszanką, która zawiera to, co istotne z tym, bez czego można się obejść. Weź to pod uwagę.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Co zrobić, żeby zmienić niechciane nawyki?

Co zrobić, żeby zmienić niechciane nawyki?


Autor: Daniel Karwicki


Nawyki – wszyscy je mamy. Nie zawsze jednak można powiedzieć o nich, iż są pożyteczne i przynoszą korzyści. Trzeba uczciwie przyznać, że większość ludzkich nawyków wręcz przeszkadza, zamiast pomagać w normalnym funkcjonowaniu. Skąd taki wniosek? O tym w dalszej części artykułu, jak i o tym, co można zrobić, aby zmienić niechciane przyzwyczajenia.


Skoro już wspomniałem o tym, że wiele nawyków stanowi raczej problem to oczywiście należą się wyjaśnienia, dlaczego tak uważam. Nie od dzisiaj każdemu z nas znany jest widok ludzi, którzy próbują coś zmienić we własnym postępowaniu, charakterze, myśleniu i podejściu do spraw codziennych. Nie są również rzadkością ludzie próbujący pozbyć się niszczących nałogów czy chcący przełamać rutyniarstwo w życiu. Mamy tego świadomość, albowiem sami też należymy do osób, które albo borykały się ze szkodliwymi nawykami, albo pracują nad wyeliminowaniem ich z własnego życia. To coś dla nas wszystkich znajomego, więc dobrze wiemy, jak to wygląda w rzeczywistości i w praktyce. Gdyby ludzie nie narzekali, tylko pracowali nad sobą, to nie byłoby miejsca na problemy związane z niechcianymi nawykami; byłoby za to miejsce na rozwój i dokonywałyby się stale zmiany prowadzące do ulepszania w sobie tego, co wymaga poprawy i doskonalenia. Jedynym nawykiem byłby wtedy nawyk ulepszania. Tak jednak nie jest… I wszystko zasadniczo rozbija się o punkt widzenia – o tym już niebawem. Nad czym w takim razie warto się zastanowić i co dobrze jest wprowadzić w życie, jeśli marzy się o dokonaniu wewnętrznej przemiany? I czy faktycznie można skutecznie jej dokonać?

Wszystko zależy od Ciebie

Owszem, można dokonać wspaniałej transformacji i zmienić nawyki z tych, które dotychczas były zmorą na takie, które są błogosławieństwem. Zaznaczam mimo wszystko, że nie ma żadnych magicznych sztuczek, specyfików czy innych podejrzanych praktyk wyręczających człowieka w pracy nad sobą. Nikt i nic za nikogo nie pozbędzie się nawyków i niech nikt nie będzie naiwny, łudząc się, że jest jednak inaczej. Czasami opłaca się wrócić ze świata fantazji do rzeczywistości – wskazane jest to wtedy, kiedy człowiek naprawdę wykazuje chęć popracowania nad tym, co uważa, że mu przeszkadza. Także dostrzeżenie szkodliwego nawyku i zrozumienie, że niczemu on nie służy to pierwszy krok w kierunku jego eliminacji. Co robić dalej? Przede wszystkim, zamiast skupiać się na samym nawyku i jego szkodliwości – oraz twierdzeniu, że jest on problemem – należy zastanowić się nad przeciwstawnym nawykiem i to na niego przenieść całą swoją uwagę. Jak to wygląda w praktyce? Posłużę się przykładami. Dla osoby, która notorycznie się spóźnia, bardziej sprzyjające byłoby skupienie się na punktualności niż na ciągłym karceniu się za to, że się spóźnia i stanowi to problem. Postrzeganie siebie jako człowieka punktualnego (i wdrażanie tej cechy w życie) przyniesie o wiele lepszy efekt aniżeli potępianie się za niepunktualność. Podobnie rzecz miałaby się z kimś, kto ma problem z alkoholem. Komuś, kto bez skrupułów łaja się za własny problem z alkoholem wcale to nie pomoże. Przyniesie to raczej pogłębienie nałogu, a nie wyzwolenie od niego. W tym przypadku potrzebne byłoby nastawienie na trzeźwość – myślenie o sobie jako o osobie trzeźwej i identyfikowanie się z tym wizerunkiem. Może wydawać się to nieco dziwne, przeniesienie uwagi, ma jednak wiele sensu. Wszak energia podąża za uwagą – przy okazji to jedna z 7 zasad Huny. Jeśli człowiek całą swoją uwagę poświęca na to, co mu szkodzi to i traci też na to energię. Postępując w ten sposób, porusza się stale po błędnym kole. Wolność natomiast zacznie uzyskiwać wtedy, kiedy zmieni się jego percepcja.

Kolejnym krokiem jest wykazanie się silną wolą. Przy zmianie nawyków ważną rolę odgrywa systematyczność, a to niestety jest bolączką wielu ludzi. Postanowić coś sobie jest łatwo. Gorzej już bywa z utrzymaniem postanowienia. Ileż to np. noworocznych postanowień nie zostało dotrzymanych i przez to zrealizowanych? Tego chyba nikt nie wie. Przełożenie słów na realne działania jest zazwyczaj znikome. Zarzekanie się po stokroć, że coś zamierza się zmienić, nie jest nic warte, jeśli brakuje działania. Być może o wiele skuteczniejszym pomysłem jest wyrazić raz postanowienie i wykonać sto działań w kierunku jego urzeczywistnienia niż na odwrót – ponieważ jedno działanie jest warte więcej niż stukrotne powtórzenie złożonego sobie postanowienia. Samodyscyplina jest niezmiernie istotna, tyle że ludzie odnoszą się do niej z niechęcią, gdyż postrzegana jest przez nich w negatywny sposób. Bądźmy szczerzy, lenistwo jest wszechobecne i niewielki procent ludzi zdobywa się na jakikolwiek wysiłek w celu ulepszenia siebie i swojego życia. Dlatego tak dużo osób uważa, że ich nawyki są problemem nie do przejścia i zakopują się nich na całe życie. Ich punkt widzenia niweczy szanse dokonania przez nich upragnionych zmian. Swoją uwagę kierują nie tam, gdzie trzeba, przez co utwierdzają się cały czas w przekonaniu, że zmiana w ich przypadku jest niemożliwa. Jest takie powiedzenie, które wiele wyjaśnia: „wszystko zależy od tego, w którą stronę patrzysz”. Gdyby to zrozumieli to i może by się obudzili. Mają jednak wybór i jeśli wolą uważać, że niemożliwe jest cokolwiek zmienić to już ich sprawa. Osobiście nie zachęcam do brania przykładu z takich ludzi.

Powrócę jeszcze do kwestii systematyczności. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, dlaczego jest ona ważna. Człowiek, którego wolą jest zmienić nawyk – i w związku z tym systematycznie pracuje nad sobą i nowym nawykiem – w końcu osiągnie rezultat taki, jaki zamierzał. Buduje on w ten sposób również swój charakter. Kiedy poradzi sobie z jednym nawykiem, to poradzenie sobie z resztą nie będzie mu już nastręczać problemów; będzie to dla niego prędzej zabawa, a nie udręka. Taki człowiek ma już wyrobioną wolę i wie, w czym rzecz, więc niejednokrotnie poradzi sobie nie tylko z nawykami, lecz z innymi problemami także. To jego postawa, percepcja i odpowiednie myślenie sprawiły, iż doskonale jest w stanie sobie poradzić z własnymi słabościami. Traktuje je jako możliwość nauki i pracy nad doskonaleniem siebie, a nie jako przekleństwo, z którym zmagać się będzie całe życie. Dla niego jest to niczym trampolina po to, aby wybić się górę, a nie grząski grunt, pod którym traci równowagę i grzęźnie w błocie – jakże trafna to metafora. Co może o sobie powiedzieć natomiast ktoś, kto nie potrafi utrzymać samodyscypliny? Jedynie to, że ma słabą wolę i charakter. Człowiek, który coś sobie postanowił, a nie potrafi utrzymać się w ryzach, sam sobie szkodzi i się oszukuje. Chyba każdy zna kogoś, kto np. rzucał palenie, a potajemnie „puszczał dymek”, kiedy nikt nie widział. Podobnie sprawa mogła się mieć w przypadku rzucania przez kogoś picia – kiedy nikogo nie było w pobliżu, osobnik na odwyku „pociągał” co nieco. A jak z kolei wygląda u niektórych odchudzanie? No cóż, od czasu do czasu pojawia się w rękach „niechcący” pączek – albo i więcej. Czyniąc tak, nikt daleko nie zajdzie. Są tylko dwa wyjścia. Pierwszym jest podjęcie postanowienia i rozpoczęcie stosownych działań a drugim – dla własnego dobra – niepodejmowanie żadnego postanowienia, jeśli nie potrafi się go dotrzymać. Lepiej chyba nic nie postanawiać, skoro człowiek ma się tylko oszukiwać. Po co to robić? Przecież to nie jest ani praktyczne, ani efektywne i zabiera tylko czas, energię i nerwy.

Domyślam się, że być może zastanawiasz się też nad tym, jak długo trzeba czekać na efekty. Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zmiana niechcianych nawyków jest sprawą bardzo indywidualną i zależy od wielu czynników takich jak: czy długo jest zakorzeniony nawyk, czy silną ma się wolę, czy mocny jest charakter i czy zostanie wprowadzona samodyscyplina itd. Nad wszystkim tym można popracować. Niemniej, kiedy nastąpi pożądany efekt to – jak pisałem – sprawa bardzo indywidualna. Może nastąpić natychmiast, po kilku dniach lub miesiącach. Nie należy się jednak zrażać. Dobrze jest w trakcie zmiany nawyków myśleć o korzyściach, jakie to ze sobą przyniesie, zamiast skupiać się na negatywach. Wiesz już, że „wszystko zależy od tego, w którą stronę patrzysz”. I tym się kieruj przy zmianie nawyków. Patrząc w dobrą stronę, pożądane zmiany nastąpią szybciej. Postanowienie, percepcja, wola, charakter, działanie, systematyczność i wytrwałość niech staną się dla Ciebie chlebem powszednim, a kiedy tak się stanie, nic nie będzie dla Ciebie niemożliwe. Zmiany nawyków może dokonać każdy. To kto się tego podejmie?


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Słuchanie ze zrozumieniem

Słuchanie ze zrozumieniem


Autor: Daniel Karwicki


Czym jest słuchanie ze zrozumieniem? Wydawać by się mogło, iż nie ma nic prostszego. Jednak w rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej. To, że większość z nas posiada sprawne organy słuchowe, nie oznacza, że każdy tak naprawdę rozumie swoich rozmówców i wie, o czym oni mówią. Szczerze mówiąc umiejętność słuchania to sztuka i warto ją rozwijać.


Dlaczego tak ważne jest rozwijanie tej jakże przydatnej i niezbędnej zdolności? I z jakiej racji należy to zrobić, skoro mając sprawny słuch i język, można się bezproblemowo porozumiewać? To, co za chwilę napiszę, posłuży za odpowiedzi na oba pytania, a w dalszej części zajmę się dokładniejszym omówieniem tematu. We wstępie wspomniałem, że sprawne organy słuchowe nie oznaczają, że potrafi się słuchać ze zrozumieniem. I jest to prawdą. Oczywiście są one nieocenione w naszym życiu i cieszyć się trzeba, kiedy nie szwankują – to prawdziwe błogosławieństwo móc z nich korzystać. Niemniej ich sprawność nie przekłada się na zrozumienie. Świadczą o tym chociażby liczne nieporozumienia czy nawet większe konflikty wywołane brakiem uważnego wysłuchania swoich rozmówców. Wynikają one w prostej linii z braku jasności co do tego, co starają się przekazać inni. W ten sposób rodzi się ignorancja, która prowadzi do katastrofy. Spójrz jak brak odpowiedniej komunikacji i zrozumienia przyczyniają się do problemów w związkach, biznesie, relacjach z ludźmi czy również w polityce. Mają one miejsce aż nazbyt często i są efektem – a jakżeby inaczej – (nie)sprawnych organów słuchowych. Na pewno nie minę się z prawdą, jeśli stwierdzę, że i Tobie zdarzyło się mieć do czynienia z ludźmi, do których można było mówić jak do przysłowiowej ściany. W Twoich doświadczeniach życiowych zapewne miało to miejsce niejednokrotnie. Wiesz zatem, o czym jest mowa, albowiem doświadczyłeś tego na własnej skórze. Widzisz także wokół siebie ludzi, którzy nieustannie się kłócą i nie dochodzą do żadnego porozumienia. Masz świadomość, że duży konflikt może narodzić się z błahego powodu. Rozumiesz w takim razie, jak ważna jest umiejętność słuchania ze zrozumieniem i dlaczego warto ją rozwijać. Każdy, kto chce uniknąć kłopotliwych sytuacji czy radzić sobie z „trudnymi ludźmi” powinien traktować rozwijanie tej zdolności jako jeden z priorytetów w swoim życiu, stale ją udoskonalając. Zaniedbanie jej będzie prowadzić do ciągłych problemów z komunikacją, a to odbije się na życiu tak osobistym, jak i zawodowym.

Nie tylko słuch się liczy

W relacjach z innymi ludźmi duże znaczenie ma używanie pewnego narządu, który umiejscowiony jest w górnej części głowy. Wiadomo, o jaki narząd chodzi. Rzecz jasna dla wprawnego rozmówcy znaczenie mają ponadto: mowa ciała, ton głosu i wypowiadane słowa – i wprawny rozmówca wie, jak i kiedy ich używać. Nie sprawdza się to jednak w przypadku kogoś, kto słucha, a nie stara się zrozumieć. Taki człowiek w kontaktach z innymi wygląda zazwyczaj jak „gibająca” się na wietrze sosna, wymachując nerwowo rękoma, wyginając ciało w nieprzewidywalnych kierunkach i mówiąc coś nieskładnie. Komiczny widok, tylko że często nie jest to zabawne, gdyż osoba, która obserwuje taki popis „karate”, zastanawia się nad jednym: Co do licha robi ten człowiek? Ja tylko chcę, żeby mnie wysłuchał i chociaż starał się zrozumieć, co mam do przekazania. Tego typu „karateków” jest wielu i niestety wszelkie z nimi kontakty są prawdziwym utrapieniem. Nie musisz jednak należeć do tego samego klubu co oni i domniemam, iż nie jest to wcale Twoim celem. A więc dobrze. Co takiego można zrobić, aby nieco poprawić komunikację i zacząć lepiej się porozumiewać?

„Zrozumienie” – słowo to pojawia się co rusz w niniejszym artykule i powinno ono stanowić również punkt wyjścia każdej konwersacji. Praktycznie każdy człowiek pragnie być zrozumiany podczas rozmowy i chce, żeby go wysłuchano. Chyba nie masz pod tym względem żadnych wątpliwości? Jednakże rzadko kiedy rozmowy są faktycznie udane i w pełni satysfakcjonujące. Problemem jest właśnie nastawienie jednego z rozmówców – albo obu. Podczas dyskusji nierzadko zdarza się przecież, że druga osoba wygląda, jakby słuchała, tymczasem w swojej głowie wymyśla już odpowiedzi, porady i ogólnie zastanawia się, co by tutaj powiedzieć lub przerywa w pół zdania. Jesteś w stanie uznać to za dialog? W moim mniemaniu to żaden dialog. Nie zostało nawiązane połączenie. To tak jakby dwie osoby dzwoniły do siebie, a w gruncie rzeczy wybrały złe numery i dodzwoniły się nie tam, gdzie chciały. Każdy sobie rzepkę skrobie. Wyobraź sobie teraz, że rozmawiasz z kimś takim – jak w powyższym przykładzie. Jak się czujesz? Nie sądzę, aby było to komfortowe uczucie, ponieważ masz wrażenie, że taka rozmowa jest jednostronna. I jest to oczywiście racja. Dodatkowym problemem może być to, że robisz podobnie w kontaktach z ludźmi. Nie podejrzewam Cię jednak o to. Osoba, której nie zależy na usprawnianiu relacji interpersonalnych, nie czyta artykułów takich jak ten bądź książek i innych materiałów o tej samej tematyce, aczkolwiek nie będę teraz odjeżdżał od omawiania głównego wątku i pisał o takich ludziach. Nie jest zaskoczeniem, że podczas „wymiany zdań” zdajesz sobie sprawę, że nie zostałeś wysłuchany. Podobne sytuacje występują też w kontaktach z ludźmi, których nie obchodzi czyjeś zdanie, chęć nawiązania porozumienia czy wysłuchanie kogokolwiek. Tacy ludzie to najczęściej zapatrzeni w siebie i własną nieomylność tyrani, u których nawet nie powstaje myśl o nawiązaniu nici porozumienia. Tak naprawdę w wielu przypadkach można spotkać się z brakiem zrozumienia i chyba nie ma sensu wymieniać wszystkich możliwości, gdzie może to nastąpić. Sam zdajesz sobie świetnie sprawę, jak to wygląda w życiu. Wobec tego przejdę teraz do czegoś bardziej optymistycznego i poświęcę temu kilka słów.

Żeby lepiej się przygotować do każdej rozmowy, lepiej ją prowadzić oraz czuć się bardziej komfortowo pamiętaj o tym, żeby:

– nie podchodzić do rozmowy ani do swojego rozmówcy z uprzedzeniem
– nie narzucać rozmówcy swoich własnych racji
– wziąć pod uwagę, że Twój rozmówca ma prawo do posiadania własnego zdania i uszanować to
– wysłuchać swojego rozmówcy nawet wtedy, kiedy ma odmienne zdanie od Twojego
– starać się zrozumieć, dlaczego ma takie, a nie inne zdanie i dlaczego robi to, co robi
– nie naruszać osobistej godności swojego rozmówcy
– znaleźć elementy wspólne; coś, co Cię łączy z rozmówcą (to poprawi konwersację i relację)
– być otwartym na zmianę własnych koncepcji i jeśli trzeba, przyznać rację swojemu rozmówcy

Powyższe wskazówki, kiedy faktycznie wdroży się je w życie, mogą poprawić relacje z ludźmi, jak i wynieść je na wyższy poziom. Zmiana podejścia do samej rozmowy zmieni rezultat, jaki otrzyma się po jej zakończeniu. Zmień przyczynę, a zmienisz skutek – to proste. Szkoda tylko, że tak niewiele osób stara się coś ulepszać w swoich relacjach z innymi. Raz za razem robią to samo i narzekają na to, że to inni czynią im krzywdę, przy okazji obrażając ich. Gdyby tylko zadali sobie minimalny trud… no ale to ich wybór. Jak sieją niezgodę i nieporozumienia to dostaną ich z powrotem w nadmiarze.

Wiem, że nie jest łatwo utrzymać się w ryzach, kiedy ktoś ma inne zdanie od Twojego i nie zgadza się z Tobą; nie jest też łatwo być opanowanym przy ludziach nastawionych agresywnie lub niechętnie do Ciebie i do tego, co masz do przekazania. Czujemy się lepiej, kiedy inni się z nami zgadzają, przytakują nam lub rozumieją, prawda? Natomiast wszystko w nas wrze, kiedy nie ma żadnej zgodności. I tutaj wychodzi różnica pomiędzy mistrzem a ignorantem. Najlepiej tę różnicę oddadzą poniższe słowa:

Krytykować, potępiać i narzekać potrafi każdy głupiec – i większość głupców to robi. Ale aby zrozumieć i darować, potrzeba charakteru i samokontroli.
- Dale Carnegie

Pozostaje mi jeszcze dodać, że zmieniając swoje podejście do rozmówcy i konwersacji, można być czasem zaskoczonym jej przebiegiem i finałem – jak i samą zmianą w nastawieniu rozmówcy. Dobrze przeprowadzona rozmowa i uszanowanie przy tym drugiej osoby mogą przyczynić się do: zmiany stanowiska Twojego wcześniejszego oponenta, zakończenia sporu, odniesienia obopólnych korzyści czy nawet zbudowania przyjaźni. Daje to także coś istotnego. Co? Naprawdę rozumiesz drugą osobę! Rozumiesz jej punkt widzenia, a to sprawia, że zmienia się tor, jakim biegnie rozmowa! Nie ma już wrogości, jest za to zrozumienie. Poza tym Twój rozmówca, widząc, że pomimo tego, że macie odmienne poglądy na daną sprawę, czuje się spokojniej i postrzega Cię w dobrym świetle, gdyż nie szargasz jego godności i poglądów. Wiadomo, jak zazwyczaj kończą się różne debaty ludzi o odmiennych poglądach (wystarczy przyjrzeć się bodaj polityce, gdzie łamane są wszelkie granice dobrego smaku i przyzwoitości). Gdyby dać im pełne zezwolenie i uczynić bezkarnymi to doszłoby do przemocy. Które więc rozwiązanie jest korzystniejsze?

O relacje należy dbać zawsze i wszędzie. Jeśli są one dobre, to warto uczynić je jeszcze lepszymi; jeśli nie są najlepsze to uczynić je dobrymi, a następnie lepszymi. Zrozumienie to klucz. Umiejętność słuchania to sztuka i jak z każdą sztuką bywa, wymaga od nas naszej uwagi i chęci czynienia jej coraz lepszą. Nie wystarczy tylko słuchać. Co z tego, że do człowieka docierają słowa, które rozumie, lecz jednak nie rozumie niczego? Domyślasz się, o co w tym chodzi? Prawdziwy dialog zachodzi pomiędzy osobami, które są w niego naprawdę zaangażowane. Z kolei to, co obserwuje się na co dzień w wielu „dyskusjach” to raczej monolog. Wielu ludzi słucha siebie, a kto jest gotowy, aby wysłuchać innych? Tą myślą kończę ten artykuł. Powodzenia w budowaniu relacji.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ucieczki i uzależnienia

Ucieczki i uzależnienia


Autor: Krzysztof Kina


Myślałem, że mi się to tak lekko uda – napisałem tekst obrażaniu się, że lubimy się obrażać i w związku z tym uciekamy od życia w różne rzeczy byleby nie robić tego, co się powinno robić… ale nie ma tak lekko! Jeszcze sporo do opowiedzenia. To 2 z 3 tekstów.


Pierwsze pytanie, czy jest coś, co się powinno robić? Albo coś, czym powinno się być? Raczej, jeśli już takie pytania, to może nie "powinno się" ale "warto" i to bardzo warto np. być świadomym siebie ale… co to znaczy? Zauważyłem, że to bardzo podstępne i łatwo się oszukać… Łatwo sobie wyświetlić jakiś wewnętrzny film i się w nim zakochać, uwierzyć w niego ale… to tylko film. Nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, która szybko go weryfikuje.

Uciekamy we wszystko co się da i uzależniamy się od wszystkiego, co tylko daje nam znamiona przyjemności i spełnienia. Jesteśmy uzależnieni nie tylko od kawy, papierosów, alkoholu czy pracy ale uzależniamy się też od tego by czuć się dobrze… od poczucia bezpieczeństwa, od statusu społecznego, od pozytywnego myślenia.... Nie wiemy, że to też uzależnia i to jest najbardziej zgubne - tutaj wpadamy jak śliwka...

Uzależnienie, to czerpanie siły i energii z czegoś z zewnątrz. Uzależnienie jest też potrzebą zaspokajania swoich potrzeb emocjonalnych, swojego głodu fizycznego lub emocjonalnego (tu tematy głodu mogą być różne, bo możemy się uzależnić i od stanu zakochania czy bogactwa, dobrego nastroju, wyglądu czy akceptacji, ale też i od stranu depresji, strachu, biedy czy męża alkoholika i swego nieszczęśliwego życia). Uzależnienie to poprostu określanie swojej tożsamości i swego stanu psychoemocjonalnego od zewnętrzynch lub wyimaginowanych wewnętrznych bodźców lub stanów. (W tak zdefiniowanym uzależnieniu wszystko co nie jest uświadomione jest uzależnieniem - o to mi chodziło. Pobudka.)

Oglądasz telewizję. Coś wesołego, cieszysz się, wzruszasz, przeżywasz coś. Albo włączasz jakieś emocje, które dają Ci dreszczyk strachu, albo podniecenia… Zaspokajasz się tym. Zaspokajasz swój głód życia, swoje emocjonalne potrzeby. Tylko, że zamiast prawdziwego życia masz coś sztucznego, na pilota. Włącz wyłącz. To fałsz i obłuda. I zniewolenie. Włączasz telewizor, internet, radio albo… włączasz sobie swój wewnętrzny film w którym przeżywasz dowolne emocje, które chcesz przeżyć. Wyobrażasz sobie sceny jak to dobrze by było się zachować w danej sytuacji tak a nie inaczej, odgrywasz jakieś bohaterskie scenki, w swojej głowie jesteś super menem i super kobietą – onanizujesz się wręcz tymi obrazami… zaspokajasz swoje ego… i idziesz spać dalej… rzeczywistość na zewnątrz jest już bardziej znośna… jak będzie smutno i źle, to znów sobie gdzieś siądę i włączę jakiś film… czy to wewnętrzny, czy zewnętrzny w telewizji… nieważne. Byle by się zagłuszyć. Dla podświadomości nie ma różnicy czy sobie coś wyobrażasz dostatecznie plastycznie, czy to naprawdę przeżywasz. Dla niej ważne jest to, że idą za tym emocje, procesy myślowe. Ego się zaspokaja tym, co się odgrywa przed jego oczami. Nie ważne czy w realnym życiu czy w telewizji.

Każdy dąży do tego, aby czuć się bezpiecznie, dobrze, aby kierować swoim życiem lub powierzyć komuś kierowanie, tak, aby było ono szczęśliwe i bezpieczne. To podstawowe założenie, podstawowy, instynktowny, ZWIERZĘCY program naszego gatunku – instynkt przetrwania. Zakłada on, że żyjemy w świecie w którym toczy się walka o przetrwanie. Jak w dżungli. Prawo silniejszego. A przecież jesteśmy czymś zdecydowanie większym niż zwierzęta, choć od nich się w jakiejś częsci wywodzimy, to jednak ewoluujemy w stronę świadomej istoty psychofizycznej, która posiada wyższe uczucia niż wynikająca ze strachu o przetrwanie walka.... Szkoda tylko, że mało kto, tak to potrzega. Raczej wszystko stara się nam przedstawić jako to, że żyjemy w miejscu niebezpiecznym, otoczeni czymś i kimś komu do końca nie można ufać. Są rodziny, zamknięte enklawy gdzie można się poczuć bezpiecznie, zaufać i się bardziej otworzyć – jak w swoim własnym stadzie, plemieniu ale generalnie, poza tym, nie można ufać. Świat jest straszny, niewiadomy, podstępny. Nie ufamy życiu, losowi… boimy się i się zabezpieczamy. To dlatego kupujemy drzwi antywłamaniowe, zamykamy na osiedlach, wykupujemy polisy, staramy się zabezpieczyć na przyszłość. Ten nieuświadomiony strach, sprawia, że uciekamy w uzależnienia, uciekamy od życia. Sprawia, że w obawie, ze strachu przed śmiercią przestajemy żyć… Tak właściwie to wygląda na to, że żyjemy w epoce strachu. W epoce wielkiego strachu, który trawi całe społeczeństwa. Niesamowite… Strach, a raczej wielka nieświadomość, która jest jego przyczyną.

Jesteśmy uzależnieni od dobrobytu, od bezpieczeństwa, od dobrego nastroju. Pozytywne myślenie sprawiło, ze nie chcemy się mierzyć z niepozytywnym myśleniem. Chcemy, aby tylko dobre się działo, tylko miło i tylko bezpiecznie ale to tak, jakbyśmy chcieli, aby był tylko dzień bez nocy. Przecież nie możemy poznać ciepła bez tego czym jest zimne. Nie możesz zaznać pozytywności bez negatywności. Wszystko się wzajemnie przenika, a szukanie tylko jednego i odrzucanie jednoczesne drugiego prowadzi donikąd. Wręcz do tego, że jeszcze mocniej zaznacz to, czego unikasz. Dlatego nie wierzę w pozytywne myślenie. Ktoś , kto będzie tylko myślał pozytywnie doprowadzi się do stanu gdzie noga mu odpadnie, dom zawali na głowę, a on dalej będzie myślał pozytywnie, i ogłuszony „sekretowymi” opowieściami będzie „wibrował wdzięcznością”. Nie tędy droga.

Można powiedzieć, że mam zły nastrój skoro takie rzeczy piszę. Ale co to znaczy zły nastrój? Kto to ocenia? W innym nastroju, tego typu myśli nie przyszły by mi do głowy. Mój punkt przyciągania myśli byłby nastawiony na innego rodzaju doświadczenia, myśli i emocje, więc nie miałbym tego wglądu w rzeczywistość, a czy to, co napisałem nie jest prawdziwe? Jak to czujesz? Nie, co o tym myślisz? Tylko, jak to czujesz?

Szukamy cały czas, na oślep szukamy i pożądamy szczęścia i dobrego nastroju nie chcąc przejść przez jego przeciwieństwo. Chcesz radości? Zaznaj więc szczerze smutku, bo to dwa końce tego samego kija. Jeśli chcesz być na siłę cały czas w radości będziesz konfrontowany co chwile ze smutkiem, bo ta druga strona tego kija czy medalu też jest i ona też chce istnieć w Twoim życiu. Jeśli chcesz tej jednej, to bądź uczciwy i przyjmij też tę drugą. Jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie, przyjdzie na siłę pod postacią jakiegoś „nieszczęścia”. Właśnie – szczęście i nieszczęście, pech, niefart. Prosty przykład powiązania: wielkie szczęście na loterii – wielka wygrana, a później pasmo nieszczęść w życiu osobistym – szczęście przychodzi razem ze swoim odbiciem – nieszczęściem. Miłość z nienawiścią, zazdrością. Wolność z niewolą (uzależnienie od wolności). Ale my jesteśmy uzależnieni, uciekamy tylko w te dobre stany, te miłe, te które nas usypiają, które nam dają radość, które nam puszczają miłe filmy w naszej głowie. A te złe, pod dywan.

W życiu chodzi o świadomość siebie, swego życia i świata w którym się jest. Jesteś tutaj, na bardzo nieświadomej planecie, która śpi i chrapie. Ale jest też budzona różnymi sytuacjami na świecie, wojny, terroryzm – były lata pokoju, teraz drugi koniec kija przyszedł ale to dobrze, bo pokój nas usypiał, a wojna nas może obudzi, a niestety, ponieważ bardzo mocno śpimy, więc trzeba nas bardzo mocno potrząsnąć za ramię aby obudzić… Stąd takie rzeczy dookoła. Tak mi się pomyślało, że ludzie na Ziemi są teraz na etapie zżerającej wszystko larwy. Nasze społeczeństwo jest nieświadome i zjada się, siebie nawzajem i planetę na której jesteśmy. Tak jak larwa liście, tak my Ziemię. Teraz jesteśmy budzeni, różnymi kryzysami, tym co się dzieje, bo Ziemia ma już dość i wznosi się i ludzie na Niej też muszą się wznieść. Teraz będzie tak – powinno przynajmniej, że każda z tych larw – czyli śpiących ludzi zamknie się w swoim kokonie i się przepoczwarzy, wejdzie w swoją dorosłą postać. Dzięki temu Ziemia stanie się planetą świadomych ludzi, świadomych istot, a nie planetą śpiących zombie, których ostatecznie trzeba będzie zniszczyć bo inaczej rozwalą planetę – chyba, że sami się wcześniej zniszczą.

Jesteśmy wszyscy zombiakami jeśli uciekamy od życia, jeśli szatkujemy rzeczywistość na dobre i złe. Na nas – dobrych i onych – złych. Jeśli uciekamy w telewizję, internet, dyskoteki, prace, rodzinę, kościoły i meczety, alkohol i inne, jeśli nie żyjemy nie kwestionując wszystkiego, nie stawiając pytań. Nie odważając się wyjść ze swej klatki komfortu.

Zmięło przez ten weekend strasznie. Wyświetlałem sobie w głowie piękny film, co to nie zrobię w weekend, co to nie nagram, co to nie napiszę. Byłem podjarany, zadowolony ze swej potencjalnej przyszłości. Znów popełniłem błąd, żyłem na kredyt – przyszłością, moimi wyobrażeniami, filmami, które sobie włączyłem w głowie, w których to widziałem siebie jak robię to i tamto i dzięki temu robi się to i tamto. Szał, radość i wesele i co? Dupa. Weekend zleciał, a ja skończyłem wieczór przed telewizorem ze szklanką whisky z colą. Sam jak palec. Fajnie nie? Ale warto było i wiem, a przynajmniej tak mi się wydaje, po co to było. Inaczej bym tego wszystkiego nie napisał, inaczej bym tego nie doświadczył. Nie wkurwiłbym się po prostu. Nie byłoby tego paliwa. Dalej uważasz, że coś jest niepotrzebne? Chcesz pokoju? Szykuj się do wojny – ktoś tak powiedział i miał rację. Nie znajdziesz pokoju nie ruszając na wojnę ze swoimi uzależnieniami i ucieczkami. Nie będzie szczęścia jeśli nie będzie w Tobie gotowości by przejść przez krainę nieszczęścia i rozświetlić ją swoją świadomością. Wszystko jest ważne, wszystko jest cenne, a nasze życie, to balansowanie na granicy i złoty środek – Axis Mundi.

To jak to? Ktoś zapyta: Jeśli wybieram szczęście to muszę się liczyć z tym, że będzie też i nieszczęście? Tak. Musisz wiedzieć, że jesteśmy tutaj, żyjemy w świecie dualności i te pary są nierozłączne. Na tym polega piękno i urok miejsca w którym toczy się nasza ewolucja. Żyjemy w przejawionym, fizycznym świecie dualności i te pary są nierozłączne. Ale :) nie trać ducha i nie wpadaj w rozpacz (chyba, że kontrolowaną). Wszystko dzieje się po to, aby rosła Twoja świadomość. Wszystko. Po to tu jesteś. Wystarczy, że jesteś świadomy, czy to swego szczęścia, czy nieszczęścia i już ono przestaje Cię kontrolować, a to Ty zaczynasz przejmować stery. Jeśli w pełni świadomie obejmiesz swoje życie, to możesz zdecydować i świadomie przeżywać te doświadczenia, które Ty wybierzesz i zapewne będą to te dobre doświadczenia. Te złe być może będą się przydarzać ale tylko dlatego, że Twoje najgłębsze Ja zdecydowało, że by się takie doświadczenia przydały po to, abyś Ty, na poziomie tego ego, które teraz to czyta mogło zrozumieć pewne rzeczy i zacząć żyć szczęśliwiej. W końcu wszystkim o to chodzi, aby szczęście było wszystkim co nam się w życiu dzieje.

Tego serdecznie wszystkim życzę

Krzysztof

p.s. to drugi tekst w tym klimacie, jeszcze jest jeden prawie gotowy. Szukaj na Drogowskazie.


Z serdecznym pozdrowieniem

Krzysztof Kina - Naturoterapeuta

Drogowskaz - do Świadomego Życia...

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dojrzały wiek jako szansa na realizację życiowych marzeń

Dojrzały wiek jako szansa na realizację życiowych marzeń


Autor: Artelis - Treść Zewnętrzna


W dzisiejszych czasach jesteśmy ciągle zabiegani. Praca, dom, wyjazd służbowy, praca, dom, szkolenie. Wielu ludzi kręci się w jednym schemacie i po dłuższym czasie ciężko jest się z niego wyplątać. Szczególnie, kiedy w życiu pojawiają się żona i dzieci.


A co z naszymi marzeniami, które mieliśmy jako dzieci? Dlaczego wszystko się zmieniło, gdy wkroczyliśmy w dorosłość? Jeżeli jeszcze ich nie spełniliśmy – pamiętajmy, że każdy wiek jest dobry na realizację.

Znajdź czas na marzenia

Różne zobowiązania w trakcie naszego życia nie powinny nam przeszkodzić w tym, abyśmy poczuli się ludźmi spełnionymi. Możemy to zrobić realizując swoje marzenia, które mieliśmy w dzieciństwie. Kto z nas nie chciał kiedyś zostać sławnym artystą, wyruszyć w podróż dookoła świata lub nauczyć się kilku języków obcych, aby móc swobodnie porozumiewać się wśród mieszkańców obcych kultur? Część marzeń na pewno jesteśmy spełnić w okresie młodości, jednakże niektóre musimy przełożyć na przyszłość. Ważne, aby nie była ona zbyt odległa, a zaplanowane postanowienia były realne i możliwe do zrealizowania w zgodzie z naszymi możliwościami.

Być może kiedyś zastanawialiśmy się, jak to jest przebiec maraton. W końcu tyle ludzi biega na całym świecie, a w dodatku widzą w tym frajdę, znajdują czas na treningi i wyjazdy do odległych miast, a nawet krajów, aby przebiec w nich kilka godzin wraz z innymi „zapaleńcami”, odebrać medal i wrócić do domu. Skoro oni mogą, to czemu my nie możemy? Nie mieliśmy czasu na regularne treningi w młodości, kiedy podążaliśmy za pieniądzem? W okresie dojrzałości, a nawet wczesnej starości, kiedy widzimy, że przydałby się jakiś dodatkowy impuls do działania, idealnym rozwiązaniem jest właśnie systematyczne uprawianie sportu, niekoniecznie biegania. Dzięki temu poznamy nowych ludzi, którzy podobnie jak my podążyli za marzeniami i mają odwagę żyć z pasją.

Nigdy nie jest za późno

Warto na chwilę zatrzymać się, wziąć kartkę papieru lub notatnik i wypisać rzeczy, czynności, postanowienia, których posiadanie lub zrealizowanie przyniesie nam emocjonalne korzyści. Skok ze spadochronem, rejs statkiem, podróż koleją transsyberyjską, nurkowanie wśród raf koralowych, lot do USA, rundka bolidem Formuły 1 po nowoczesnym torze... Spójrzmy na nią i zastanówmy się, co możemy z niej wykreślić w najbliższym czasie, które rzeczy zajmą nam dłuższe przygotowanie, a do realizacji których musimy nabyć konkretnych umiejętności. Gdy już to zrobimy, zaplanujmy po kolei poszczególne działania i krok po kroku realizujmy je starając się żyć pełnią życia nawet pod jego koniec. Nie dajmy się wmówić, że na coś jesteśmy za starzy – wiedza o tym, że rozwijamy się przez cały okres naszej żywotności daje nam siłę na to, aby realizować się nawet w późnym wieku – podkreśla właściciel Domu Opieki Senior Residence w Katowicach. W końcu nie po to, życzy się nam 100 lat...


Licencjonowane artykuły publikuje i tworzy Artelis.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kto jest winny? Ty czy „oni”?

Kto jest winny? Ty czy „oni”?


Autor: Daniel Karwicki


Zrzucanie winy na innych i obarczanie ich odpowiedzialnością za jakieś zdarzenia – i wynikłe z nich problemy – to zjawisko dość pospolite. Codziennie można zauważyć, i to bez trudu, jak ludzie szykanują się i obrażają w najgorszy możliwy sposób. Należy się jednak zastanowić nad tym, czy takie podejście faktycznie jest rozsądne?


Być może nie wszyscy zgodzą się z poglądem, iż każdy człowiek tworzy własny świat, własną rzeczywistość, więc co za tym idzie, każdy jest odpowiedzialny za to, co dzieje się w jego życiu. Można zrozumieć brak akceptacji tego faktu, gdyż początkowo taka myśl wydawać się może nieco absurdalna. Wszyscy przecież jesteśmy przyzwyczajeni do myśli, iż to świat zewnętrzny ma na nas wpływ – nauczyliśmy się tego, obserwując otoczenie i uznaliśmy to za coś normalnego. Tak więc uważamy, że wszystko, co nam się przydarza, ma swoją przyczynę „na zewnątrz”. Jesteśmy wręcz o tym przekonani. Czy jednak jest to do końca prawda? I czy rzeczywiście należy szukać przyczyn np. własnych problemów poza sobą? Proponuję rozważyć nieco inne podejście i zastanowić się przynajmniej przez chwilę nad tym, skąd biorą się wszelkie ludzkie problemy i nieporozumienia.

Jak jest naprawdę?

Człowiek jest istotą bardzo emocjonalną, więc praktycznie w większości przypadków jego reakcje na to, co się dzieje, są w pierwszej kolejności skierowane na czynniki zewnętrzne: innych ludzi lub też różnego rodzaju sytuacje. Nie ma co ukrywać, że szczególnie w przypadkach, w których występują problemy i nieporozumienia, człowiek automatycznie zaczyna się bronić i szuka „winnego” lub „sprawców” dramatu, który mu się przydarzył. Musi przecież obarczyć kogoś albo coś winą, ponieważ nie zrzuci 100% odpowiedzialności na siebie. To jest właśnie wspomniane działanie automatyczne. Ma jednak ono negatywny wpływ na człowieka, który szuka winnych – zamiast mu pomóc, pogarsza jego sytuację i stan psychiczny oraz fizyczny. Działając w ten sposób człowiek niczego ani się nie nauczy, ani nie rozwiąże swoich problemów. Dlaczego? Albowiem próbuje rozwiązać swoje problemy poprzez potępianie i osąd, szukając wszędzie winnych, nie zastanawiając się nawet, co sam tak naprawdę czyni. To tylko pogłębia jego i tak już poważną frustrację, która, kiedy „karmiona” jest potępianiem, może poczynić jeszcze większe szkody w jego życiu.

„On mi to zrobił”, „ona mi to uczyniła”, „mój szef jest niedobry”, „ci ludzie spiskują przeciwko mnie”, „oszukano mnie”, „on/oni mnie obrazili” itp. Czy brzmi to może znajomo? Oczywiście! Przecież to codzienność. Ile razy słyszysz coś takiego? Podejrzewam, że gdyby płacono Ci za każdym razem, kiedy słyszysz takie i podobne stwierdzenia, to byłbyś już dawno multimilionerem – gorzej jednak, jeśli sam używasz podobnych określeń. Gdyby na to wszystko popatrzeć z boku – czyli na to, w jaki sposób człowiek obarcza winą innych – to mogłoby się to wydawać nawet dość komiczne. Wszyscy są zazwyczaj „podejrzani i źli” oraz „niegodziwi”. Jeśli jednak wszystkich uznaje się za „podejrzanych i złych” to jak życie ma jawić się jako piękne? Jest coś jeszcze. Człowiek może widzieć w innych tylko to, kim sam w rzeczywistości jest. Nie mógłby widzieć czegoś, czym sam nie jest – tak na marginesie, jakiś czas temu poruszyłem to zagadnienie. I tutaj przestaje to być komiczne.

„Weź życie we własne ręce. I co się wtedy stanie? Coś strasznego: nie będzie kogo obwiniać”.

- Erica Jong

Co zatem należy zrobić, żeby wyrwać się z syndromu ofiary i obarczania winą innych? Należy zacząć szukać przyczyn zaistniałych sytuacji i problemów w sobie. To, co na zewnątrz odzwierciedla to, co wewnątrz. Jeśli coś się wydarza bądź wydarzyło, to jest to efektem wcześniej podjętych decyzji i przemyśleń oraz emocji, jakie temu towarzyszyły – lub ich braku. Jak to się mawia: nic nie dzieje się bez przyczyny. Sytuacje czy też osoby, które pojawiają się naszej drodze życiowej, są dosłownie przyciągane przez to, co myślimy, robimy i czujemy. Są rezultatem naszej dominującej postawy. Jeśli np. ktoś cały czas narzeka, obwinia i potępia, to tak naprawdę co przyciąga do siebie? To, czym sam jest. Także warto zmienić swoje nastawienie do siebie, innych ludzi i do świata. Zrobić to można oczywiście poprzez zrozumienie faktu, iż samemu jest się twórcą własnego życia – trzeba wziąć pełną odpowiedzialność za siebie. Czy to znaczy, że teraz, zamiast innych ludzi należy obwiniać i karać siebie? Absolutnie nie! To też do niczego dobrego nie doprowadzi. Karanie i obwinianie czy to innych, czy też siebie jest szkodliwe. W ten sposób również do niczego się nie dojdzie ani nie rozwiąże się własnych problemów. Chodzi tutaj raczej o uzyskanie zrozumienia wobec tego, co się wydarzyło, i wglądu w siebie, niż o ciągłe rozgorączkowane bieganie w poszukiwaniu winnych. Tylko w ten sposób można odmienić swoje życie i uniknąć w przyszłości ponownych „problemów”, za którymi stoją „inni” – cokolwiek to znaczy i kimkolwiek ci inni są.

Wzięcie odpowiedzialności za własne życie i za własne czyny to klucz do zmian. To wspaniała możliwość do przeprogramowania się z człowieka sfrustrowanego na takiego, który jest w pełni świadomy tego, co się wokół niego dzieje i przede wszystkim wie, dlaczego to się dzieje. Dlatego taki człowiek jest w stanie tak pokierować swoimi myślami i działaniami, żeby te przyniosły mu inne rezultaty, niż miało to miejsce w przeszłości pełnej problemów i osądów. Może się to wydawać ciężkie do wdrożenia w życie – albowiem będzie nieco bolesne. Jednak warto to zrobić. Zasadniczo wzięcie pełnej odpowiedzialności za siebie i za własne życie nie jest niczym trudnym. Niestety nawyk obwiniania, którym operowało się praktycznie przez całe życie, może tkwić głęboko zakorzeniony w człowieku, więc potrzeba będzie nieco czasu na całkowitą transformację i pozbycie się go. Mimo wszystko taka praca nad sobą jest bardzo wskazana, gdyż przestawienie się z bycia „ofiarą wszelkich spisków” na człowieka świadomego to ogromny krok w samorozwoju – i jeden z najważniejszych. I co również ważne, nie można na tym stracić. Można jedynie zyskać. Także żadne ryzyko i skutki uboczne nie istnieją. Więc może dobrze byłoby się za to wziąć? Przecież jest to o wiele lepsze zajęcie niż szukanie przez całe życie winnych oraz osądzanie i potępianie ich za coś, co tak naprawdę samemu się spowodowało. W ten sposób człowiek może stracić całe życie na… traceniu nerwów. Nie trzeba dodawać, jak to się odbije na zdrowiu psychicznym i fizycznym oraz na samym życiu.

Pamiętaj, że obwiniając i osądzając innych, nic nie zyskujesz. Prawda jest taka, że jedynie tracisz – i to bardzo wiele. Zmarnujesz tylko czas, zdrowie i życie. I to w imię czego? Rozsądniejsze zatem jest wzięcie pełnej odpowiedzialności za siebie i za własne życie. Dzięki temu można naprawdę zacząć żyć przez wielkie „Ż”, zamiast tylko egzystować. Tego Ci z całego serca życzę.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ty wybierasz to, czego doświadczasz w swoim życiu

Ty wybierasz to, czego doświadczasz w swoim życiu


Autor: Daniel Karwicki


Być może ta koncepcja nie znajdzie akceptacji u wielu osób. Nie ma się zresztą co dziwić. Ciężko jest raczej człowiekowi uwierzyć, że stoi za wszystkim, co się w jego życiu dzieje. Często wydaje się mu, iż to czynniki zewnętrzne powodują taki, a nie inny stan rzeczy. Jednak warto zastanowić się nad tym, gdzie tkwi prawdziwa przyczyna.


Życie – w mniemaniu wielu ludzi – wydaje się jakimś dziwnym zbiorem przypadków. Tzw. szczęście i pech przeplatają się wzajemnie i wirują jak w tańcu. Ludzie dochodzą przez to do różnych wniosków. Że Bóg tak chciał, że los jest łaskawy bądź nie – albo i co gorsza – że przez całe życie wisi nad nimi czarna chmura itd. Czym jest jednak szczęście, a czym jest pech? Na ten temat też mogłaby powstać całkiem niezła dyskusja, albowiem czasami to, co wydaje się złe, obraca się w dobre albo dzieje się zupełnie na odwrót. Zostawię jednak te rozważania w tym miejscu. Przejdę do tego, o czym chciałem tutaj napisać.

Zawsze wybierasz – świadomie lub nie.

Zasada przyczyny i skutku nie powinna być dla nikogo obca. To, czego doświadczamy obecnie w naszym w życiu, jest po prostu rezultatem dokonanych przez nas wcześniejszych wyborów. Czasem się z tego powodu cieszymy, a czasem rozpaczamy. Zależy to od tego, co oczywiście wybraliśmy. Niezależnie jednak od otrzymanych rezultatów, jedno jest pewne. To my za nimi stoimy. Ty za nimi stoisz. I prawda jest taka, że mamy wszelkie prawo i moc zmienić wszystko, jeśli się na to zdecydujemy – zwłaszcza wtedy, kiedy coś nam się nie podoba. Pewnie w tym miejscu co poniektórzy nie zgodzą się takim twierdzeniem. Nie ma sprawy. Nie chodzi mi bynajmniej o to, aby wciskać komuś mój własny punkt widzenia. Zachęcam jedynie do przyjrzenia się temu, o czym jest tutaj mowa i do wyciągnięcia własnych wniosków.

Kontynuując temat. Nie da się ukryć, że wiele osób jest po prostu nieszczęśliwych. Pomimo tego, że na zewnątrz nic na to nie wskazuje i ludzie mogą wyglądać na w miarę szczęśliwych, tak wewnętrznie może być zupełnie inaczej. Często po prostu udają, że wszystko jest w porządku. W rzeczywistości ciągle borykają się z jakimiś problemami i cierpieniem. Coś im ciągle przeszkadza, ktoś im ciągle robi krzywdę, los zawsze zsyła niepowodzenia itd. Czy tak naprawdę jest? Czy faktycznie to „ktoś” lub „coś” tę krzywdę czyni? O tym za chwilę.

Może przyjrzyjmy się teraz temu, w jaki sposób ludzie postrzegają to, co się im przydarza i gdzie zazwyczaj umiejscawiają przyczyny swoich frustracji. Spójrz na coś takiego. „To on mi to zrobił”, „oni są niedobrzy i odpowiadają za mój los”, „sytuacja była niekorzystna”, „zostałem wykorzystany”, „ten człowiek jest dla mnie niemiły i życzy mi źle” itp. – takich stwierdzeń istnieją tysiące albo i więcej. O czym jednak one świadczą? O tym, że ludzie wszelkiego zła upatrują w innych lub umiejscawiają je właśnie gdzieś na zewnątrz siebie. Tylko czy ono przyszło ot tak sobie? Zadziałało wybiórczo i trafiło jednego nieszczęśnika, a drugiego zostawiło w spokoju? To raczej nie tak działa. No więc, jak to działa?

Jeśli chcesz lepiej to zrozumieć, to przyjrzyj się sobie i pomyśl np. o tym, skąd się ci „inni” ludzie pojawili w Twoim życiu? To Twoje środowisko, Twoje otoczenie – i tak naprawdę zawsze miałeś i masz możliwość zdecydowania, czy chcesz pozostać tam, gdzie jesteś i wśród ludzi, którzy Cię otaczają, czy to zmienić. To Ty wybierasz ludzi, z którymi chcesz przebywać; to Ty dokonujesz tego wyboru. Nikt Cię siłą przecież do tego nie zmusił ani nie zmusza.

W tej chwili pomyśl natomiast o jakiejś niekorzystnej sytuacji lub wydarzeniu w Twoim życiu. Jakich decyzji dokonałeś wcześniej, że doprowadziły Cię one do takiego właśnie miejsca i doświadczyłeś właśnie czegoś takiego? Coś przecież musiało być przyczyną. Najpewniej dokonałeś wcześniej takich wyborów, które doprowadziły Cię wprost do sytuacji, która stała się Twoją rzeczywistością. Nie spadła ona jak „grom z jasnego nieba”. To właśnie ciąg przyczyn i skutków do niej doprowadził – a za tym wszystkim stoisz oczywiście Ty i Twoje decyzje.

Powyższe przykłady wyjaśniają nieco, w czym rzecz. Widzisz, zawsze o czymś decydujesz, tylko w wielu przypadkach nie myślisz o tym, nie działasz świadomie i nie chcesz zdawać sobie sprawy z konsekwencji. Nie bój się tego przed sobą przyznać. Większość ludzi na świecie ma ten problem. Ja też go mam. Uświadomienie sobie tego faktu jest wspaniałą możliwością do pobudki. Błędem, który dość często popełniają ludzie, jest twierdzenie przez nich, że świetnie sobie radzą w życiu i wszystko mają pod kontrolą. Jeśli wszystko mają pod kontrolą, to dlaczego mają problemy, cierpią i obwiniają? Interesujące, prawda? To jest jak zamiatanie kurzu pod dywan. Na zewnątrz szczęśliwa mina. A co wewnątrz? Bałagan.

Decyduj w sposób świadomy.

Kluczem do lepszego zrozumienia tego, co faktycznie dzieje się w Twoim życiu, jak i tego, co będzie się w nim działo, jest dokonywanie wyborów w sposób świadomy. Kiedy podejmujesz jakieś decyzje, pomyśl najpierw o tym, gdzie może Cię to zaprowadzić. Czy będzie to korzystne? Niekorzystne? Dokąd to może zmierzać? No i przede wszystkim należy wziąć pełną, stuprocentową odpowiedzialność za własne decyzje. Nikt inny nie powinien być nimi obarczony. Sam wybierasz, więc jak wybrałeś coś, co nie do końca wyszło Ci na dobre, przełknij to. Następnym razem wybierz mądrzej.


Wiesz, że większość ludzi tego nie robi? Nie chcą. Boją się. Wolą zrzucić odpowiedzialność na wszystko inne, ponieważ tak jest łatwiej, wygodniej. W ten sposób pozostają jednak ciągle w stanie „uśpienia”. Nie kreują własnego życia, tylko są uzależnieni od tego, gdzie ich życie poniesie. No i oczywiście obwiniają samo życie za to, że nie prowadzi ich w jakieś przyjemne miejsca czy sytuacje. Jak ma jednak ich prowadzić, kiedy oni „śpią” i nie chcą kompletnie przyjąć do wiadomości faktu, że sami sobie gotują los, jakiego doświadczają? Że sami są za siebie odpowiedzialni?

Ludzie myślą „na oślep” – i to ich gubi. Gdyby większą wagę przykładali do tego, w jaki sposób myślą, odczuwają i działają, dostaliby wspaniałą możliwość zmiany swojego życia i nadania mu odpowiedniego kierunku, w którym ono by podążało – swoją drogą ta możliwość jest na wyciągnięcie ręki dla każdego. Wolą natomiast marnować czas i energię na narzekanie, obwinianie i cierpienie. A to nie jest świadome działanie, to jest kompletnie nieświadome i nieodpowiedzialne działanie.

Weź pod uwagę to – a szczególnie to – w jaki sposób postrzegasz świat, rzeczywistość i innych ludzi. Ma to duże znaczenie. Można powiedzieć, że najważniejsze. Uświadom to sobie. Jeśli na wszystko spoglądasz „złym okiem”, albowiem uważasz, że świat i ludzie są źli i chcą zawsze zrobić Ci krzywdę to… co przyciągasz? Jaką rzeczywistość sobie tworzysz? Kiedy robisz to nieświadomie, nie bądź zdziwiony, że cały świat zawsze „spada Ci na głowę”. Przyjrzyj się zatem swoim myślom, emocjom i temu, co robisz. Patrz, gdzie to wszystko Cię prowadzi. Spójrz też na to, w jaki sposób podejmujesz decyzje. Jeśli bezwiednie to lepiej będzie, jeśli zmienisz to. Pamiętaj o tym, że każdy wybór, jakiego dokonujesz, tworzy przyczynę. Jego następstwem będzie to, czego doświadczysz jako późniejszych konsekwencji – tak złych, jak i tych dobrych. Im bardziej będziesz świadomy tego, co myślisz, mówisz, czujesz i robisz, tym bardziej będziesz wiedział, co się tak naprawdę dzieje w Twoim życiu i dlaczego. Nie będziesz więcej zdziwiony rezultatami, jakie otrzymujesz, będziesz za to wiedział, dlaczego miały i mają one miejsce. I co najważniejsze, będziesz kreował własne życie.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie są zalety uważnego słuchania?

Jakie są zalety uważnego słuchania?


Autor: Daniel Karwicki


Relacje międzyludzkie to istotna część naszego życia. Nie można się oszukiwać, potrzebujemy siebie nawzajem i w związku z tym musimy się komunikować. Jednak nie tylko umiejętność używania mowy jest istotna w komunikacji. W takim samym stopniu ważna jest inna zdolność. Jaka?


To już na pewno wywnioskowałeś z tytułu. Zadaj sobie jednak takie oto pytanie: czy naprawdę słuchasz i potrafisz zrozumieć swojego rozmówcę? Myślałeś o tym kiedyś? Jeśli zadałbyś to pytanie przypadkowym osobom, to z pewnością usłyszałbyś, że potrafią wspaniale słuchać innych i są również wspaniałymi rozmówcami. Ludzie przecież wychodzą z założenia, że jak potrafią słyszeć, to potrafią i zrozumieć. Jednak nie zawsze tak jest – i prawdę mówiąc, rzadko tak bywa. Słuchanie to jedna sprawa, drugą jest natomiast zrozumienie przekazu. I rzecz nie w tym, że rozumie się wypowiadane przez kogoś słowa i zdania. To nie wystarczy. Żeby naprawdę zrozumieć drugiego człowieka, należy zrobić jedną rzecz.

Zacznij naprawdę słuchać.

Właśnie to warto uczynić. Dlaczego dobrze byłoby to zrobić? Ponieważ komunikacja międzyludzka, trzeba to niestety przyznać, bardzo kuleje. Co ciekawe, wszystko wokół człowieka rozwija się i ulepsza. Świat nie jest tym samym miejscem, jakim był np. 100 lat temu. Technologia przecież poszła w górę, medycyna się rozwija, przemysł itp. Natomiast ludzka zdolność komunikacji z drugim człowiekiem i umiejętność wysłuchania go… pozostawiają wiele do życzenia. Umiejętności te są cały czas osadzone w prehistorii – gdzieś tak na poziomie człowieka jaskiniowego. Takie porównanie może wydawać się niezbyt miłe i być może nie każdy je zaakceptuje. Oczywiście należy je traktować z przymrużeniem oka, chociaż mimo wszystko nie jest ono zbyt dalekie od prawdy. Dlaczego?

Wystarczy rozejrzeć się wokół, żeby zobaczyć, jak naprawdę wyglądają relacje międzyludzkie, jak wyglądają rozmowy i jaki mają przebieg oraz jaka jest kultura języka. W większości przypadków to wszystko jest jedną wielką katastrofą. Można odnieść wrażenie, iż ludzie, zamiast próbować osiągnąć porozumienie, obopólną zgodę lub chociażby zakończyć niewygodną rozmowę w kulturalny sposób, tworzą jeszcze więcej konfliktów i nieporozumień. Nie szukają zgody, tylko zwady. Wyglądają jak niegrzeczne dzieci, które rzucają w siebie kamieniami. Na jeden rzucony w nich kamień… odrzucają w przeciwnika większy. W tym przypadku kamieniami są oczywiście słowa. Wystarczy tylko sobie przypomnieć, jak nabierają tempa np. kłótnie i inne przykre sytuacje. Zaczynają się od czegoś małego – powód może być naprawdę błahy – a kończą się na prawdziwym dramacie. I nierzadko ludzie potrafią później odczuwać nienawiść do siebie nawzajem przez całe życie, ponieważ nie dość, że cały ten bałagan miał miejsce i został przez nich zainicjowany, to jeszcze zaczęło się wyciąganie tzw. brudów, osądzanie i wytykanie wad. Albo jeszcze gorzej, przypisywanie drugiej osobie tzw. diabelskich cech. W ten sposób nikt nie osiągnął jeszcze żadnej sensownej korzyści ani nie doszedł do właściwego porozumienia. Brak umiejętnego słuchania prowadzi zazwyczaj do tragedii.

Postaw się na miejscu swojego rozmówcy.

Żeby zrozumieć, co tak naprawdę inna osoba ma do zakomunikowania, dobrze byłoby zrozumieć jej punkt widzenia i przyjąć go jako swój na pewien czas. W ramach wyjaśnienia dodam coś, o czym warto tutaj wspomnieć. Postępując w ten sposób, nie odrzuca się automatycznie własnego spojrzenia na daną sprawę. Nie w tym rzecz, ponieważ nie chodzi tutaj o zamianę poglądów; chodzi bardziej o pełne uświadomienie sobie, jak rozumuje rozmówca i jakim torem biegną jego myśli. Dzięki temu dostaje się wspaniałą szansę na poprowadzenie rozmowy w zupełnie inny sposób niż dotychczas.

Pomyśl teraz o czymś takim. Ile razy ludzie siłą próbują przekonywać innych do swoich racji? I jak to wygląda? Czym to się zazwyczaj kończy? No i czy tacy ludzie tak naprawdę słuchają innych? Nie, albowiem jeśli ktoś wychodzi z założenia, że „ja mam rację”, to tak naprawdę oznacza to posiadanie klapek na uszach. Przyznać należy szczerze, iż często zdarza nam się być zaślepionymi przez własne myśli i pojęcie „mojej racji” oraz być głuchymi na to, co starają się przekazać inni. Sam nie jestem tutaj jakimś wyjątkiem. Zdarza mi się to, przyznam się, lecz doprowadzam się szybko do przytomności. Także naprawdę warto za każdym razem, kiedy się z kimś rozmawia, zastanowić się, co stara się przekazać druga strona. Być może uniknie się w ten sposób kłopotliwej sytuacji albo nawet i tragedii. I dlatego odrobina wysiłku włożonego w wysłuchanie innego człowieka jest warta zachodu, prawda?

Dobrze byłoby także mieć otwarty umysł i naprawdę słuchać. Wychodzenie z założeń typu: „ja mam rację”, „tylko ja wiem najlepiej”, „nie będę słuchał tych bzdur” itp. na dłuższą metę nie okaże się ani pomocne, ani konstruktywne w budowaniu czy utrzymywaniu odpowiednich relacji, jak i łagodzeniu sytuacji konfliktowych. Musisz zastanowić się nad czymś takim: chcesz wzniecać pożar, czy go gasić? Tę metaforę można odnieść właśnie do relacji międzyludzkich. Zbyt wiele osób wznieca pożar, a niestety za mało go gasi. Bądź więc tym, który gasi. Lepiej na tym wyjdziesz.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy faktycznie jesteś tam, gdzie jesteś?

Czy faktycznie jesteś tam, gdzie jesteś?


Autor: Daniel Karwicki


Bycie w pełni obecnym w miejscu, w którym się akurat jest, stanowi naprawdę wielką sztukę. Być może ta sztuka nie jest aż tak skomplikowana, jak mogłoby się to wydawać. W zasadzie jest ona bardzo prosta, tylko ludziom wydaje się, że jest inaczej. Gdzie i w czym tkwi zatem problem? I jak można go rozwiązać?


Ludzkość od dawien dawna ma problem ze skupianiem się, uważnością i byciem w 100% fizycznie, duchowo i mentalnie w jednym miejscu. Ciekawe jest to, że od wieków różne nauki kładą na to nacisk, a jednak tak mało ludzi bierze je sobie do serca. Niosą one jednak dość istotny i mądry przekaz – i dobrze byłoby chociaż trochę się tym tematem zainteresować. Jaki problem wynika natomiast z bycia nieuważnym? O tym poniżej.

Jaki jest jeden z ważniejszych problemów, który mają ludzie?

Nie są obecni tam, gdzie są. Za to są obecni w wielu innych miejscach, w których akurat nie muszą wcale być. W takim razie, gdzie oni są? Najczęściej „przesiadują” w przeszłości, przyszłości oraz w wielu innych miejscach, do których zaprowadziły ich błądzące myśli i wyobraźnia. Częstym widokiem w dzisiejszych czasach są także ludzie, którzy mają dosłownie nosy utkwione w telefonach i innych urządzeniach. Ludzie ci kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, gdzie są i co tak naprawdę robią. Można jednak w tym miejscu śmiało przyznać, że ludzkość rozwinęła się pod względem technologicznym. To jest mimo wszystko duży plus, ponieważ wszelkie możliwości, jakie daje technologia, ułatwiają życie. A najbardziej wtedy, kiedy te możliwości są mądrze wykorzystywane.

Niestety – i trzeba to przyznać – istnieje również druga strona medalu. Wszelkie możliwości komunikacyjno-informacyjne, jakie dzisiaj istnieją, odciągają człowieka od bycia w pełni obecnym oraz wpływają niezbyt korzystnie na jego skupienie i umiejętność koncentracji. W sumie w tym miejscu zrobię małe sprostowanie. Zasadniczo to nie owe możliwości wpływają niekorzystnie na człowieka. One nic nie robią, one po prostu są i mają dobrze służyć. To człowiek decyduje o tym, co z nimi robi i w zasadzie to człowiek sam sobie czyni krzywdę. Na własne życzenie wpada najczęściej w ciąg robienia czynności, które kierują go w stronę kompletnego rozproszenia. Problem zatem w tym, że sam sobie taką sytuację tworzy, jednak nie dostrzega tego faktu. Jest w tysiącu różnych miejsc, tylko nie w tym, w którym aktualnie przebywa.

Żeby to sobie lepiej uzmysłowić, można podać prosty przykład. Załóżmy, że rozmawiasz z kimś, a ta osoba w tym samym czasie pisze wiadomości bądź gra w gry na telefonie. Gdzie ta osoba tak naprawdę przebywa? Jaką jakość ma taka rozmowa? Uważasz, iż ta osobie wie, co robi i wie, co do niej mówisz? Niezupełnie. Może i słyszy słowa, które rozumie, lecz tak naprawdę niewiele rozumie. Co to oznacza? Zdolność słyszenia to jedna sprawa. Skupienie uwagi na rozmówcy i zrozumienie jego przekazu to już sztuka. Sytuacja, która została opisana powyżej, nie jest rzadkością. Tego typu i podobne zdarzenia mają miejsce nagminnie.

Jak zacząć wyrabiać w sobie pełną uwagę i uniknąć dekoncentracji?

Można rozpocząć od czegoś prostego. I najlepiej będzie, jak tak się zrobi. Nie warto rzucać się od razu na głęboką wodę. Nie jest to zbyt dobrym pomysłem. Może skończyć się to zniechęceniem i frustracją. Nie będę więc sugerował, że od dzisiaj masz np. trzy godziny dziennie medytować w ciszy i spokoju. Raz, że w dzisiejszym świecie, zresztą bardzo zabieganym, wygospodarowanie 3 godzin w ciągu dnia jest raczej ciężką sprawą i dwa, że może nie być łatwo na samym starcie wytrzymać tyle czasu. Co natomiast można zrobić na początek? Chociażby odłożyć na 15 min telefon. Nie trzeba na niego przecież co chwilę zerkać. Jak ktoś ma zadzwonić, to przecież zadzwoni. Wydaje się to być może zabawne, lecz prawda jest taka, że są ludzie, którzy nie wytrzymują nawet minuty bez spoglądania na telefon albo muszą mieć go w rękach, ponieważ grają lub wykonują inne czynności za jego pomocą. Kolejną sprawą są portale społecznościowe i komunikatory. Warto je zamknąć przynajmniej na czas wykonywania ważnych rzeczy lub będąc w pracy. Nie ma w nich nic złego, wręcz przeciwnie, jednak wiele osób rozprasza się przez nie, co w efekcie daje o wiele niższą jakość wykonywanych czynności poprzez spadek uwagi. Zabierają też cenny czas. Ma to miejsce szczególnie wtedy, kiedy służą one do plotkowania, czyli do prowadzenia zbytecznych rozmów lub robienia czegoś, co w zasadzie niczego nie daje ani nie przynosi żadnych korzyści. Warto też spróbować medytacji. I w tym przypadku dobrze będzie, jeśli rozpocznie się od np. 5-10 minutowych sesji raz dziennie. Nie muszą być one długie. Nie w tym przecież rzecz; rzecz raczej w tym, żeby nie przedobrzyć za pierwszym razem.

Tak więc na początek wystarczą małe kroki, czyli wspomniane odłożenie telefonu, zamknięcie portali społecznościowych i komunikatorów na krótki czas albo wyciszenie się na chwilę dzięki krótkiej medytacji – warto zrobić to wszystko jednocześnie. Jeśli już w tym nabierze się wprawy, to można zacząć wydłużać sobie czas ciszy i spokoju. Dzięki temu umysł nie jest rozbrykany, człowiek nie jest bombardowany milionem informacji, w większości zbędnych, oszczędza także czas i co najważniejsze bardziej doświadcza siebie w miejscu, w którym jest. Zaczyna być naprawdę obecny i dzięki temu więcej dostrzega w przeciwieństwie do kogoś, kto ciągle jest „uśpiony”. Za stanem „uśpienia” stoi dekoncentracja – to już wiadomo. Dodać też należy, że jeśli ważne czynności, które wykonujesz, nie wymagają stałego używania telefonu czy Internetu, to spokojnie możesz sobie zaserwować powyższe eksperymenty. Sam zauważysz, jak Twoje uwarunkowanie i nawyki będą Cię ciągnęły w stronę przerwania ich. To dobre ćwiczenia na poobserwowanie siebie i swoich uwarunkowanych reakcji. Dobrze by było pamiętać także o jednym: albo się jest w pełni w jednym miejscu, albo nigdzie.

Skoro już była mowa o dzisiejszych możliwościach technologicznych. Można wykorzystać np. Internet do poszukania informacji na temat medytacji albo do porad, które pomogą poprawić własną koncentrację itp. Jest tego naprawdę sporo i ktoś, kto zapragnie trochę popracować nad sobą, łatwo znajdzie potrzebne informacje. Dobrze byłoby to zrobić. Dlaczego? Zauważ, że ludzi nie uczy się uważności. Zbyt wiele osób jest zdekoncentrowanych, za to zbyt mało jest uważnych lub w pełni obecnych tam, gdzie są. Brak jest widocznej równowagi. Może by zatem wprowadzić nieco ładu? Nie ma się co oszukiwać, świat jest dość „hałaśliwy”, więc tym bardziej należy postarać się o przeciwwagę dla wszelkiego zgiełku.

Zbliżając się do końca, chciałbym jeszcze coś od siebie dodać. Należy pamiętać, iż medytacja nie jest ćwiczeniem na koncentrację – przynajmniej według mnie. To raczej podróż w głąb siebie i dobrze ją w ten sposób postrzegać. Natomiast ćwiczenia na uwagę i koncentrację są czymś zupełnie innym. Jednak wszystkie te zabiegi wpływają korzystnie na człowieka i warto je stosować.

Siła koncentracji, wyciszenie, spokój, uważność i pełna obecność są naprawdę ważnymi czynnikami w życiu. Pomagają one w byciu bardziej świadomym człowiekiem. Świadomy człowiek to taki, który wie, gdzie jest, wie, co robi, wie, co myśli i wie, co czuje w 100%. Nie śpij więc i się obudź. Bądź zawsze w pełni tam, gdzie jesteś, ponieważ tylko w tym miejscu tak naprawdę jesteś i możesz coś zrobić.


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pomyśl, zanim osądzisz

Pomyśl, zanim osądzisz


Autor: Daniel Karwicki


Czy osądzanie niesie ze sobą jakąś korzyść? Podejrzewam, że większość ludzi odpowiedziałaby na to pytanie negatywnie. Rozsądek podpowiada, iż krytyka, szczególnie ta bezpodstawna, rzeczywiście nie przynosi żadnej korzyści ani wartości. Jak to jednak wygląda w życiu codziennym? Cóż, tutaj sprawy nie wyglądają zbyt pięknie.


O bezcelowości osądzania drugiego człowieka mówi się w zasadzie od tysiącleci. Na przestrzeni dziejów oraz w różnych kulturach powstały setki przeróżnego rodzaju przekazów i mądrości dotyczących krytykowania – w szczególności złego wpływu, jaki wywiera. Chociaż pisane i przekazywane innym językiem oraz uwarunkowane kulturowo, jak i czasami, w których powstały, zawierają w zasadzie tę samą lub podobną ideę, która mówi, idąc bodaj za Biblią, że:

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?”

- Mt 7,1-3

Krytykować? A może jednak nie?

Interesujący jest fakt, iż pomimo tego, że mijają tysiąclecia od pierwszych wzmianek na temat szkodliwości osądzania, ludzie nadal potępiają i osądzają się wzajemnie, uważając to wręcz za coś „dobrego” i „normalnego”. Za coś, co ma „pomagać” innym. Jednak jest to dalekie od prawdy. Każde z nas miało okazję doświadczyć na własnej skórze przeróżnego rodzaju osądów i ich opłakanych rezultatów. I należy przyznać otwarcie, że wiele z nich wcale nie było pomocnych, a nawet wręcz przeciwnie. Wywoływały one odwrotny skutek. Osądy mają też bardzo niezdrowy wpływ na całe życie człowieka, o ile wcześniej człowiek się z nich nie wyleczy. Tak, nadmierne osądzanie potrafi odcisnąć trwały ślad w psychice. Nie tylko fizyczna przemoc zostawia ślady. Psychiczna również – i dobrze byłoby o tym pamiętać, szczególnie jeśli zamierza się krytykować innych.

Ludziom w wielu przypadkach wydaje się, iż dobrze jest nieść „pochodnię mądrości” i udzielać „cennych porad”, jednak nie zdają oni sobie w dużej mierze sprawy ze szkodliwości własnych poczynań. Tak naprawdę niewiele osób potrafi przekazać słowa krytyki w taki sposób, aby nie uraziły one drugiego człowieka i nie wywołały w nim niechęci oraz oporu. Przekazanie takich słów jest prawdziwą sztuką i tak naprawdę niewiele osób potrafi to umiejętnie zrobić. Dodam przy okazji, iż sam nie jestem w tym asem. Ciągle uczę się tzw. wstrzemięźliwości, jeśli chodzi o krytykę. Cieszę się natomiast z faktu, iż podjąłem się tego zadania, ponieważ jest warto. Wracając jednak do tematu.

Czytając książkę pt. „Szaman miejski”, której autorem jest Serge Kahili King, natknąłem się na interesujący fragment, który pozwolę sobie tutaj przytoczyć:

„Jednym z najbardziej zwariowanych przekonań, jakie ma nowoczesne społeczeństwo, jest mniemanie, że krytyka to rzecz pozytywna, która pomaga nam wyciągać stosowne nauki. Tymczasem, jedynym jej skutkiem jest stres i wzmocnienie tego, co krytykujemy”.

Interesujące, prawda? To nie wszystko, albowiem idąc dalej:

„Często jestem pytany o wartość tzw. konstruktywnej krytyki. Nie posiada ona żadnej wartości. Za takim określeniem kryje się po prostu chęć usprawiedliwienia swojej skłonności do wygłaszania krytycznych ocen. Motywacją wytykania komuś błędów jest raczej chęć „zdołowania” człowieka, niż autentyczne pragnienie pomocy. Jeżeli chcemy rzeczywiście pomóc danej osobie, powinniśmy wskazywać na jej sukcesy i uczyć ją sposobów ich osiągania”.

Mądre słowa, przynajmniej według mnie. Jeśli i Ty się z nimi zgadzasz, to cieszy mnie to niezmiernie. Faktycznie, chcąc pomagać innym ludziom, najlepiej przysłużymy się im, pomagając im budować postawę sukcesu. Jeśli chce się pomagać innym ludziom, to warto ich uskrzydlać, a nie podcinać im skrzydła. Żyjemy jednak w takiej kulturze, w której mimo wszystko panuje nadmierna krytyka. Co zatem można byłoby zrobić, jeśli już przyjdzie do udzielenia słów krytyki? Pomóc w tym mogą z kolei poniższe słowa, pochodzące sprzed kilku wieków z „Sekretnej księgi Samurajów” autorstwa Tsunetomo Yamamoto:

„Krytykować można dopiero wtedy, gdy ma się pewność, że dana osoba przyjmie krytykę. Można to zrobić, uczyniwszy ją wprzódy przyjacielem, gdy podziela się jej zainteresowania i gdy, dzięki naszemu zachowaniu, osoba ta obdarzyła nas całkowitym zaufaniem tak dalece, iż daje wiarę wszystkim naszym słowom.

Zacząć wypada od opisania własnych niedoskonałości, aby w ten sposób skłonić rozmówcę do wyrozumiałości, nie używając przy tym więcej słów, niż jest to konieczne. Dobrze jest wychwalać jego zasługi; należy koniecznie podnieść go na duchu, podbudować jego samopoczucie; uczynić tak wrażliwym na uwagi, jak człowiek spragniony wrażliwy jest na wodę. Dopiero wówczas można przystąpić do poprawiania jego błędów”.

Jak Ci się podoba taka filozofia, takie podejście, jeśli już musisz udzielić krytyki? Szczerze mówiąc, takie postępowanie jest o wiele zdrowsze niż to, które serwuje nam obecne społeczeństwo. Nie od dzisiaj wiadomo, że kraj kwitnącej wiśni także słynie z bogatej kultury i mądrości, tak więc dla własnego dobra i dla dobra innych można korzystać z różnych źródeł i przyswajać sobie to, co wartościowe – i przede wszystkim stosować to w życiu.

Warto pomyśleć, zanim się osądzi.

I to nie tylko raz. Jak to się mawia? Zanim coś powiesz, pomyśl dwa razy. Należy też dodać, iż jeśli wie się, że to, co ma się zamiar powiedzieć, nie przysłuży się nikomu ani niczemu i nie będzie niosło ze sobą żadnej wartości lub korzyści, to warto zamilknąć. Należy po prostu stanowczo stwierdzić, że osądzanie nie niesie ze sobą żadnej wartości – i niczego tak naprawdę nie daje. Chociaż… jest coś, co daje. Jednak te „dary” nie są czymś, czego człowiek tak naprawdę pragnie i potrzebuje. Ja mam takie powiedzenie:

„Bądź skąpy, jeśli chodzi o krytykę. Bądź szczodry, jeśli chodzi o pochwały”.

Tak, bądź prawdziwym skąpcem, sknerą, jeśli chodzi o osądzanie innych. Kiedy ciśnie Ci się jakiś komentarz na usta, który jest niepotrzebny, powstrzymaj się i pomyśl o tym, czy to, co zamierzasz powiedzieć, jest w ogóle potrzebne i istotne. Pamiętaj, że słowa też ranią i niewłaściwie użyte mogą przyczynić się do nieporozumień, których tak naprawdę nie chcesz i których nie chce też druga osoba. Wypluć z siebie potok zbędnych słów nie jest sztuką. Sztuką jest zachować to, co się myśli dla siebie i przemyśleć to, co się myśli.

Warto podjąć się wysiłku w celu oduczenia się nadmiernego krytykowania. Dzięki temu człowiek ma spokój i co również ważne, mają go także inni. To naprawdę wielka korzyść, którą należy docenić. A energię i czas poświęcane na osądzanie można skierować zupełnie gdzie indziej. Np. na robienie czegoś konstruktywnego i użytecznego.

Na koniec nadmienię, że skoro powoływałem się w tym tekście na wspaniałe dzieła i mądrości, to na zakończenie zacytuję również wspaniałe słowa autora m.in. wspaniałego bestsellera „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”:

„Krytykować, potępiać i narzekać potrafi każdy głupiec – i większość głupców to robi. Ale aby zrozumieć i darować, potrzeba charakteru i samokontroli”.

- Dale Carnegie


Daniel Karwicki

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy Jestem Wystarczająco Dobry?

Czy Jestem Wystarczająco Dobry?


Autor: Aleksandra Jagodzińska


Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby zasługiwać na uznanie i szacunek innych osób? Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby poradzić sobie z samotnością?Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby wybaczyć?Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby osiągnąć to, czego pragnę?Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby kochać i być kochanym/ą?Czy jestem wystarczająco dobry/a?


Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby zasługiwać na uznanie i szacunek innych osób?

Pomoże Ci w tym krótki trening asertywności. A czym jest ta Asertywność? To nie tylko umiejętność mówienia słowa „nie”, bo co to za komunikat dla drugiej osoby? Żaden, bo ona spróbuje jeszcze raz i będzie próbowała nadal, aby narzucać Ci swoje poglądy, a często nawet swoją osobę, albo będzie terroryzowała Ciebie swoimi negatywnymi zachowaniami.

Nie ma znaczenia, czy dotyczy to Twojego życia prywatnego, czy zawodowego. Być asertywnym to szanować siebie i swoje prawa, a także prawa i uczucia drugiego człowieka.

Pamiętaj: Jeśli czujesz się zakłopotany lub coś Ci się nie podoba, to śmiało stań przed drugą osobą i odwołaj się do swoich uczuć mówiąc: „CZUJĘ zakłopotanie/dyskomfort/smutek itp., KIEDY tak mówisz/zachowujesz się w taki sposób, WIĘC PROSZĘ nie rób tego więcej/WIĘC OCZEKUJĘ, że to więcej nie powtórzy się.

Ważne: Odwoływanie się do uczuć ma potężny przekaz, a nie atak na drugą osobę zarzucający jej złe zachowanie i bycie niedobrym człowiekiem. Wiedz, że od razu spotkasz się z odmową, bo oczywiste jest, że taka osoba zacznie się bronić i udowadniać, że to Ty się mylisz i nie masz racji, a nie o to przecież chodzi, prawda?

Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby poradzić sobie z samotnością?

Z chwilą kiedy świadomie i otwarcie zaakcentujesz siebie, swoją odrębność, to jaki jesteś naprawdę i czego chcesz od życia - może zdarzyć się, że niektóre osoby, którymi do tej pory otaczałeś się, na które liczyłeś, które pokochałeś – odejdą od Ciebie. (doświadczyłam tego sama) Wówczas zaczyna się nowy etap w Twoim życiu i nie jest to chwilowe, ale permanentne, więc będzie postępowało przez całe Twoje życie.

Ważne: Nie bój się tego, nie uciekaj we wcześniejsze iluzje i wyobrażenia, bo jeszcze bardziej zaplączesz się, jeszcze bardziej będziesz czuł się wewnętrznie zamknięty i ściśnięty.

Pamiętaj:

„Samotność to odkrywanie samego siebie. Osamotnienie to tęsknota za innymi, dopominanie się o innych, uzależnienie od innych. Stąd, ktoś inny ma nad tobą władzę, a ty masz władzę nad kimś innym. Osamotnienie jest słabością. Samotność jest siłą” Osho

Więcej na ten temat znajdziesz w moim artykule: „Czy smakowanie samotności jest dobre?” - kliknij tutaj.

Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby wybaczyć?

Najważniejsze to zachować zrozumienie dla innych. Nie wymagajmy tego samego od drugiej osoby (przyjaciela, znajomego, współmałżonka, dziecka, kogoś bliskiego), bo byłaby to zwykła presja.

Jeśli zwróciliśmy komuś wolność od siebie, odczuwamy nie tylko ulgę na sercu, ale i scalamy nasze energie. Budzimy w sobie w ten sposób akceptację dla myśli, działania i zachowania drugiej istoty.

Wybaczenie nie ma nic wspólnego z usprawiedliwianiem się, bo… Wybaczenie to odpuszczenie, puszczenie wolnym czegoś lub kogoś. Im dłużej ciągniesz to ze sobą, tym bardziej cierpisz, blokujesz się. Twoje Ego uważa Odpuszczenie za stratę czasu, ale miej świadomość, że „ego” to nic innego jak Twoje wyuczone nawyki, schematyczne myślenie, działanie, przyzwyczajenia i zaprogramowanie.

Pamiętaj: Nigdy nie wybaczysz nikomu dopóki nie wybaczysz najpierw sobie. Wszelkie krzywdy, których doświadczyłeś, wszelkie cierpienia i urazy, to wszystko siedzi głęboko w Tobie – Twoje ciało sygnalizuje Ci to każdego dnia poprzez wszelkie dolegliwości, a życie przyciąga do Ciebie często sytuacje i ludzi, których chciałbyś uniknąć.

Ważne: Powiedz sobie: „Wybaczam sobie wszystko i akceptuję siebie w pełni”. Zwróć uwagę na to: Co czujesz wypowiadając te słowa? Co się z Tobą dzieje? Czy odczuwasz opór? Zaczęło coś Cię boleć, dusić? Jeśli tak, to już wiesz od czego należy zacząć swoją pracę. Jeśli będziesz miał z tym problemy, to poproś o profesjonalną pomoc i wsparcie.

Więcej na ten temat znajdziesz w moim artykule: „Wybaczam Ci” – kliknij tutaj.

Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby osiągnąć to, czego pragnę?

Nie zmieni się nic w Twoim życiu dopóki nie nauczysz się dziękować za to, co już masz. Nie zmieni się też nic u Ciebie dopóki będziesz dalej robił to, co do tej pory, w taki sam sposób i z takim samym podejściem, zaangażowaniem i myśleniem.

Pamiętaj: Najważniejsze rzeczy w życiu jak miłość, wiara, przyjaźń, radość są za darmo, a często ich nie dostrzegamy i przez to nie potrafimy się nimi cieszyć. Doceń je!

Ważne: 20% rzeczy zabiera 80% naszego czasu (prawo Pareto). Co to oznacza dla Ciebie? To, że zajmując się małymi sprawami, otrzymujesz małe efekty, a tracisz więcej energii, niż gdybyś zajmował się dużymi. Zrób sobie listę zjadaczy czasu, na jakich tracisz najwięcej energii i unikaj ich.

Największymi demotywatorami w naszym życiu są: lęk, żal, samotność, wypalenie, konflikt wartości, zależność od innych, niejasność co do dalszej życiowej drogi, niewłaściwe określenie celu.

Co zrobić? Przepracuj je, w spokoju, bo tylko w taki sposób przestaniesz tracić energię. Wiedz, że „nicnierobienie” jest o wiele bardziej męczące niż realizowanie własnych marzeń i planów. Więc najpierw zrób porządek w środku, następnie weź się za porządki zewnętrzne, a dasz sobie bez problemu radę i osiągniesz to, na czym Ci tak bardzo zależy.

Czy jestem wystarczająco dobry/a, aby kochać i być kochanym/ą?

Tak, jesteś, bo już wybaczyłeś sobie, przepracowałeś wszelkie ograniczające Cię aspekty. Teraz nie tylko Twój umysł, ale i Twoje serce jesteście gotowi na to, aby w pełni otworzyć się i pozwolić sobie na to, aby kochać i być kochanym.

Pamiętaj: Szukanie miłości to inaczej polowanie na nią, więc nie rób tak, bo to nigdy nie da Ci właściwego partnera/właściwej partnerki. Przyniesie Ci za to tylko ogrom nieszczęścia, żalu i pretensji.

Ważne: Nie bądź też niecierpliwy, nie żądaj i nie nalegaj, aby miłość przyszła od razu. Możliwe, że nie jesteś jeszcze do niej gotowy lub niewystarczającą dojrzały, aby otrzymać uczucie, jakiego pragniesz.

Pośpiech może też skierować Cię w ramiona osoby, która tak samo będzie niegotowa i niedojrzała do głębokiej, pełnej miłości. Więc nie naciskaj, bo tylko zaszkodzisz sobie, bo zranisz lub zostaniesz zraniony.

Nie decyduj się też na kogokolwiek, aby tylko być z kimś. Bądź świadomy swoich możliwości, bądź świadomy tego, kogo pragniesz mieć w swoim sercu, z kim chcesz połączyć swoją duszę.

Więcej na ten temat znajdziesz w moim artykule: „Polowanie na miłość. Jak kochać i być kochanym?” – kliknij tutaj.

Czy jestem wystarczająco dobry/a?

Tak, JESTEM. Nie pozwól, aby ktoś narzucał Ci swój tok myślenia, blokował Cię, powstrzymywał swoimi opiniami i często krzywdzącymi komentarzami. Nie myl też braku doświadczenia oraz zdobytych kompetencji z tym, że nie jesteś w czymś dobry. Na chwilę obecną wiesz tyle, ile wiesz i zrobiłeś tyle, ile mogłeś zrobić i tyle, albo aż tyle.

Ważne: Martwienie się tym, na co nie masz wpływu, tym, co przeminęło lub jeszcze nie wydarzyło się – mija się z celem i pozbawione jest sensu. Jeśli w danej sytuacji nie radzisz sobie z czymś, to stanowi dla Ciebie konkretny komunikat – tylko naucz się patrzeć i widzieć i śmiało stawiaj czoła trudnościom.

Pamiętaj: Takie podejście pozwoli dojść Ci do wniosków, że zawsze należy myśleć konstruktywnie, że jak trzeba to uczysz się czegoś nowego, szukasz rozwiązań, więcej pracujesz nad czymś lub nad sobą, a czasami nawet zmieniasz wszystko i podążasz całkowicie nową drogą, bo…

„Nic nie dzieje się Tobie, tylko dla Ciebie” B. Katie

Jesteś, byłeś i zawsze będziesz wystarczająco dobry, aby kochać, akceptować, przyjmować do siebie i ufać. Bez tego kim byłbyś? Zwykłym, zaprogramowanym ludzkim robotem, który nakręcony przez innych tylko funkcjonuje, a nie żyje zgodnie ze swoim potencjałem.

KAŻDY Z NAS JEST WYSTARCZAJĄCO DOBRY, ABY BYĆ PO PROSTU SOBĄ


Jesteś Gotowy Na To? - Uczucia & Emocja - Aleksandra Jagodzińska

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.